Kategorie
Opowiadania

K i S 6

Natalie przemierzała pola skryte w mroku. Z jednej strony czuła radość z powrotu do domu, z drugiej jednak żal jej było zostawić Ryana, Kelly i Chelsea. Nie oglądała się za siebie. Noc była cieplejsza niż poprzednie. Delikatny wiatr unosił kosmyki jej włosów. Dziewczyna szła wytrwale do przodu. Chęć spotkania swoich bliskich po dwóch miesiącach rozłąki dodawała jej sił. Wiedziała, że będzie tęsknić za Ryanem, Kelly i Chelsea, ale miała nadzieję, że jeszcze kiedyś ich zobaczy. Teraz najważniejsze było to, żeby wrócić do ojca i przyjaciół. Wiedziała, że wszyscy martwią się o nią. Nie miała wątpliwości, że jej szukają. Nagle w oddali zobaczyła światło. Nie wiedziała, jakie jest jego źródło. Nie czuła strachu, tylko ciekawość. Spokojnie podążała w kierunku jasnej poświaty. Gdy się zbliżyła zobaczyła ogromne ognisko. Przy nim siedzieli Kim, Riley i Walter. Żadne z nich nie patrzyło w jej kierunku. Dzieliła ich jeszcze odległość kilku metrów. Cała trójka wpatrzona była w płomienie. Żadne z nich nie mówiło nic. Byli smutni i załamani. Natalie miała wrażenie, że stracili już nadzieję, że ją odnajdą. Podeszła bliżej.
– Dlaczego tu siedzicie? – Spytała. – Przeszliście taki kawał drogi i poddajecie się zamiast iść dalej? – Na dźwięk jej głosu wszyscy jak na komendę oderwali oczy od płomieni i zwrócili zdumione spojrzenia ku córce stolarza. Patrzyli na nią ze zdziwieniem w oczach i zaskoczeniem na twarzach. Nie mogli powiedzieć ani słowa. Dopiero po dłuższej chwili odzyskali zdolność mówienia.
– To ty Natalie? – Spytał Walter.
– Oczywiście, że ja. A kogo się spodziewałeś? – Uśmiechnęła się delikatnie.
– I nie jesteś zjawą, prawda? – Zapytała Kim.
– Nie. – Powiedziała dziewczyna i zachichotała krótko. – Żyję i nic mi nie jest. –
– Jak udało ci się uciec z kamiennego zamku królowej Victorii? – To pytanie zadał Riley.
– Więc wiecie już o wszystkim. Kto wam o tym powiedział? –
– Spotkaliśmy królewnę Lisę i jej męża. To oni opowiedzieli nam o tym, co się stało w zamku królewskim i podpowiedzieli, kto mógł cię porwać. – Wyjaśniła Kim.
– Pozwolono mi odejść. – Odpowiedziała.
– Tak po prostu? Ta straszna królowa Victoria wypuściła cię ze swojego zamczyska? Jak to możliwe? – Oczy Waltera były okrągłe jak spodki.
Natalie usiadła przy ognisku i opowiedziała im całą historię od momentu porwania aż do chwili obecnej. Później oni opowiedzieli jej o swoich przeżyciach związanych z jej poszukiwaniem. Wyjaśnili, że Lisa i William po wygnaniu z zamku królewskiego przez Victorię zaręczyli się i wzięli ślub tak, by ta o niczym się nie dowiedziała. Zamieszkali w pewnej wsi w Krainie Kamienia i pracowali jak zwykła para rolników. Natalie pomyślała, że chciałaby poznać tę parę dobrych ludzi, którzy przyjęli jej przyjaciół pod swój dach i udzielili im tylu pomocnych informacji. Wszyscy czworo po długiej rozmowie pokładli się spać przy ognisku, by rano ruszyć w drogę powrotną.

Kategorie
Opowiadania

K i S 5

Natalie kolejny dzień spędzała na oglądaniu ogromnego pałacu, a przy okazji na szukaniu drogi ucieczki z tego kamiennego zamczyska. Chodziła po niekończącym się ogrodzie pełnym wielu różnokolorowych roślin. W tym obcym ogrodzie czuła się jak w labiryncie bez wyjścia. Całymi dniami oglądała mury zamku, ale nigdzie nie było widać bram. Co gorsza, na każdej wieżyczce jaką mijała stał strażnik z mieczem ostrym jak brzytwa, w metalowej zbroi, która przy każdym ich ruchu dźwięczała złowrogo. „Czy w tym zamczysku są jakieś bramy?” Myślała. „Muszą jakieś być”. Wróciła do głównych wrót. Od wrót ruszyła brukowaną ścieżką przed siebie. Szła tak jakiś czas. Wtedy jej oczom ukazała się ogromna, metalowa brama. Pobiegła ku niej. Była już bardzo blisko, gdy nagle ktoś chwycił ją za kaptur kurtki. Strażnik, który stał najbliżej bramy pomachał jej mieczem. Jego ostrze błysnęło w słońcu. Natalie cofnęła się o kilka kroków. Spojrzała za siebie. To dziewczyna z diademem stała za nią. Jej służący nazywali ją królową Victorią. Ale Natalie nie odezwała się do niej ani razu. Do nikogo się nie odzywała. Nie podobało jej się, że jest tu więźniem. Ta królowa też jej się nie podobała.
– Nie wolno ci opuszczać terenu zamku. – Wycedziła przez zaciśnięte zęby, przeszywając Natalie lodowatym spojrzeniem. – Wracaj do pałacu. Koniec spaceru. – Rozkazała. – Ryan! – Zawołała na służącego. Chłopak zjawił się natychmiast.
– Jestem wasza wysokość. – Powiedział.
– Odprowadź ją do zamku. – Rozkazała.
– Do jej pokoju? – Spytał młodzieniec.
– Nie. Do zamku. – Zaprowadź ją do pokoi służących, a konkretnie do pokoju Chelsea. Tam sobie z nią porozmawiam. –
– Tak jest wasza wysokość. –
– Aaa. I weź to. – Rzuciła mu sznur, który miała przewieszony przez przedramię. – Zwiąż jej ręce. – Chłopak posłusznie związał ręce Natalie i pociągnął ją za sobą. Prowadzona jak krowa na łańcuchu poszła do małego, dawno nieużywanego pokoju. Służący posadził ją na niskim, chwiejącym się stołku.
– Lepiej nie próbuj uciekać. Nie masz szans się wymknąć. Na murach stoją strażnicy, a bramy są zamknięte. Każdy, kto służy królowej złapie cię natychmiast. – Powiedział złowróżbnym tonem. Natalie jeszcze nigdy nie użyła prezentów od rodziców. „A co, jeżeli mój plan się uda?” Pomyślała z nadzieją. Już od dawna to planowała. I właśnie w tym momencie postanowiła spróbować. Wstała i spojrzała chłopakowi prosto w oczy.
– Ty też jesteś na każde jej wezwanie. – Po raz pierwszy odezwała się do kogokolwiek od dnia jej porwania. Z trudem wyciągnęła broszkę i dotknęła nią ramienia Ryana. – Dlaczego? – Nagle poczuła taką siłę, jakiej nie czuła jeszcze nigdy. W uszach zabrzmiały jej słowa ojca: ”Ten krzemień będzie twoją tarczą. Ochroni cię przed złem. A broszka da ci moc, jakiej nigdy nie miałaś. Dzięki niej będziesz mogła walczyć ze swoimi przeciwnikami. Ale musisz w to uwierzyć”. Przymknęła oczy i skoncentrowała się. Pomyślała o tym, że bardzo chciałaby pomóc temu chłopakowi. Dzień w dzień obserwowała jak posłusznie wykonuje rozkazy okrutnej władczyni. Czasami w jego oczach widziała, że cierpi, że nie chce już służyć okrutnej królowej. Widziała w nich też smutek i tęsknotę. Za czym? Tego nie wiedziała. Z broszki zaczęło wydobywać się zielone światło. Najpierw słabe, potem coraz mocniejsze. Nie raziło oczu, ale świeciło jasnym blaskiem.
– Co się dzieje? Co robisz? – Spytał Ryan. Starał się brzmieć surowo, ale uniemożliwiało mu to drżenie jego głosu. Zadygotał, a potem upadł przed Natalie na kolana. Po chwili leżał na kamiennej podłodze z zamkniętymi oczami. Natalie odsunęła broszkę od jego ramienia. Pochylała się nad chłopakiem. Oddychał spokojnie. Wyglądał jakby spał.
– Ryan, Ryan. – Szepnęła. Dopiero teraz to do niej dotarło. Nie zakochała się w Walterze tak, jak on w niej. Nawet się tym chłopakiem nie interesowała. Był dla niej tylko kolegą. Chciała, żeby poczuł się przyjęty przez społeczność wsi. A on? Zakochał się w niej. Widziała to w sposobie, w jaki na nią patrzył i w tym, jak się do niej odnosił. Ale tu, uwięziona w tych murach, z dala od domu, zrozumiała, co tak naprawdę czuje i do kogo. Musiała poznać jego, żeby odnaleźć sens swojego życia. To właśnie dzięki Ryanowi jeszcze się nie załamała. Otworzył oczy i usiadł. Patrzył długo na Natalie.
– Uwolniłaś mnie. Dziękuję. I przepraszam. Przez tyle miesięcy byłem pod wpływem królewny Victorii. A ona jest złą królową. Nie powinna nią być. To jej starsza siostra – królewna Lisa powinna odziedziczyć tron. A królewna Victoria? Nie dość, że wygnała swoją siostrę i jej ukochanego z zamku, to jeszcze uwięziła jej służącą Chelsea, która nie chciała jej się podporządkować. Po koronacji królowa rzuciła na nas jakiś czar, żebyśmy byli jej posłuszni. – Ryan spojrzał ze spokojem na Natalie, a po chwili pochylił się do przodu. – Usiądź obok mnie. – Poprosił. Spełniła jego prośbę. – Ona chyba została zaczarowana. Nie wiem przez kogo. To dlatego pojechała do Krainy Stali. Najbliżej niej byliśmy Brian i ja, Karen, jej służąca Kelly i Peter. Przed swoim wyjazdem kazała nam na siebie czekać. Mieliśmy z Brianem być w gotowości, kiedy wróci. Resztę już znasz. –
– Czy wiesz, dlaczego mnie porwała? –
– Nie wiem. Ale mam pewną teorię. –
– Powiesz mi jaką? –
– Moim zdaniem chciała, żeby ktoś cierpiał tak jak ona. Wiesz… gdybym był nią, chciałbym tego. Chciałbym też odnaleźć tego, kto zrobiłby mi to, co zrobiono jej. –
– Czy ona zawsze taka była? Z tego co mówisz, musiało się z nią coś złego stać. Musiała się zmienić. Dlaczego? – – Czy wiesz dlaczego stała się taka… niedostępna dla nikogo? –
– Powiem ci tylko tyle, co sam wiem. Brian i ja pracowaliśmy jak co dzień w ogrodzie. Zobaczyłem królewnę Victorię. Chodziła ścieżkami z zamyśloną miną. Nagle zobaczyliśmy błyski i usłyszeliśmy grzmoty i wiatr. Nic więcej się nie działo. Kiedy wszystko ucichło, usłyszeliśmy wołanie. To królewna Lisa nas wołała. Rzuciliśmy robotę i przybiegliśmy do niej. Królewna Lisa pochylała się nad królewną Victorią. Poprosiła nas, żebyśmy przenieśli jej siostrę do jej pokoi. Coś było z królewną nie tak. Zauważyłem, że ma ranę na sercu i że ta rana krwawi. Potem zajęły się nią Kelly, Chelsea i Lisa. Tuż po tym wydarzeniu dowiedzieliśmy się, że para królewska zginęła w wypadku. To wydało mi się naprawdę dziwne. Najpierw wypadek królewny Victorii, potem śmierć pary królewskiej, a potem… – Ryan urwał.
– A potem Victoria zaczęła się zmieniać. – Dokończyła Natalie.
– Tak. – Powiedział cicho chłopak. – Kłóciła się z siostrą, stała się bardzo zamknięta w sobie, niedostępna, nie chciała z nikim rozmawiać, odmawiała jakiejkolwiek pomocy… Pewnego dnia zniknęła. Nikt nie wiedział, gdzie jest. Kiedy wróciła, nie chciała nikomu powiedzieć ani gdzie była, ani co się z nią działo. Krążyła po zamkowych korytarzach jak chmura gradowa. Z początku myśleliśmy, że bardzo przeżyła śmierć rodziców i że to ją tak załamało. Ale wszystko się wydało W dzień koronacji. Kilka dni przed koronacją uspokoiła się trochę. Myśleliśmy, że wszystko zmierza ku dobremu, ale tego dnia, kiedy królewna Lisa miała być koronowana, nie dotarła na ceremonię. Zamiast niej przyszła królewna Victoria i kazała się koronować. Spojrzała na nas takim wzrokiem, że nikt nie śmiał jej się przeciwstawić. To właśnie wtedy musiała rzucić na nas ten czar posłuszeństwa. Dopiero kilka dni później dowiedziałem się, że uwięziła swoją siostrę, a potem wygnała ją i jej ukochanego, który też pojawił się na uroczystości. Wszystkie te wydarzenia bardzo zdenerwowały Chelsea. Bolało ją rozstanie ze swoją panią – królewną Lisą. Wściekła się na Victorię i zaczęła przeciwstawiać się jej. Taka postawa ogromnie rozzłościła królową. Związała ręce Chelsea i uwięziła ją w lochu. Prawdopodobnie biedna dziewczyna tkwi tam do dziś. –
– Myślisz, że da się ją stamtąd wyciągnąć? – Spytała Natalie z nadzieją w głosie.
– Wątpię. Królewna Victoria ma przy sobie klucze do wszystkich drzwi. Ciężko będzie je zdobyć. –
– Pomożesz mi? – Spytała dziewczyna i spojrzała na młodzieńca tak błagalnie, że zgodził się. Chciał odwdzięczyć się tej dziewczynie za to, co dla niego zrobiła.
Mijały kolejne dni. Natalie przestała szukać drogi ucieczki. Coraz częściej obserwowała pracującego Ryana. A on uśmiechał się zawsze, widząc ją. Był jej bardzo wdzięczny za to, że zwróciła mu wolność. Kiedy królowa Victoria obserwowała go udawał, że nic się nie zmieniło. Natalie czuła w sobie coraz większą siłę. Naprawdę chciała przeciwstawić się Victorii. I była pewna, że gdyby Victoria zobaczyła co ona – Natalie – tak naprawdę potrafi, przestałaby być Kamienną Królową. Bardzo chciała pomóc tej biednej dziewczynie. Wiedziała, że to, że tak się zmieniła nie było jej winą. Chciała też uwolnić nieznaną Chelsea i chronić Ryana. Ciekawa była, czy jej tarcza ochroniłaby i jego. Ale nie miała pewności, czy da się nią sterować.
Natalie zawsze nosiła przy sobie szablę, którą kiedyś dostała od ojca. Uczył ją jak walczyć. Nie była w tym zbyt dobra. Pewnego wieczoru spotkała się z Ryanem w ogrodzie.
– Ryan, czy umiesz posługiwać się mieczem? Umiesz walczyć? –
– Oczywiście, że umiem. Mój starszy kolega nauczył mnie kiedyś. A co? – Spytał i mrugnął do niej porozumiewawczo. – Chcesz się nauczyć? –
– Wiesz… tata pokazywał mi kiedyś jak walczyć, ale nie byłam w tym za dobra. Chciałabym potrenować. –
– Hmmm… zobaczę, co się da zrobić. –
– Pomożesz mi? Naprawdę? Będziesz mnie trenował? – Spytała uradowana.
– Spokojnie. Powiedziałem, że zobaczę, co się da zrobić. Nie chcę ci na razie niczego obiecywać, ale postaram się pomóc. –
– Dziękuję. – Powiedziała z promiennym uśmiechem.
Zapadła cisza. W pewnej chwili Ryan pochylił się do przodu. Ich twarze dzieliły centymetry.
– Czy zdradzisz mi kiedyś swoje imię? Wciąż nie wiem, jak cię nazywać. – Powiedział, łagodnie spoglądając jej w oczy.
– Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz. – Poprosiła.
– Obiecuję. – Przyrzekł z ręką na sercu. Był taki… szczery, zachowywał się bardzo kulturalnie wobec niej, miał poczucie humoru, bił od niego spokój i uczciwość. Od tamtego pamiętnego dnia, kiedy nastolatka uwolniła go od złego czaru Victorii, Ryan nie mógł przestać myśleć o tej tajemniczej dziewczynie. Kiedyś, kiedy był jeszcze pod jego wpływem, nie myślał o żadnych dziewczynach. Wcześniej też. W ogóle nie zauważał Natalie. Podchodził i rozmawiał z nią tylko wtedy, kiedy królowa Victoria mu kazała. A teraz odzyskał własną wolę. Nie musiał być już nikomu posłuszny.
– Mam na imię Natalie. – Powiedziała bardzo cicho.
– Natalie. – Wyszeptał, patrząc jej prosto w oczy. Dopiero teraz poczuł się naprawdę szczęśliwy.
– Ryan, Pomożesz mi zdobyć klucze do lochów? – Spytała.
– Nadal myślisz o Chelsea? – Odgadł.
– Tak. Zastanawiam się, jak ją uwolnić. Gdyby mi się udało, byłoby nas więcej. –
– Ale nie mielibyśmy przewagi. – Powiedział spokojnie.
– Wiem. – Westchnęła.
– Natalie, – Po raz pierwszy zwrócił się do niej po imieniu. – czego chciała od ciebie Victoria? No wiesz, tego dnia, kiedy mnie uratowałaś. O czym chciała z tobą rozmawiać? Możesz mi powiedzieć. Chciałbym, żebyś wiedziała, że jestem twoim sojusznikiem. –
– Rozumiem. – Natalie zastanowiła się przez chwilę. – Victoria po raz kolejny przedstawiła mi długą listę jej nakazów i zakazów: Nie wolno mi wychodzić poza bramy zamku, nie wolno mi rozmawiać ze strażnikami, nie wolno mi lekceważyć jej rozkazów, we wszystkim mam obowiązek jej słuchać… i jeszcze coś, ale nie każ mi tego powtarzać, bo nie pamiętam. – Powiedziała i uśmiechnęła się do niego promiennie. Zaśmiał się cicho.
– Zazdroszczę ci. – Powiedział z westchnieniem.
– Czego? –
– Tego, że nie uległaś jej wpływowi, że jesteś taka… silna. Żadna zła siła nie może cię złamać. – Przymknął oczy. – No tak. – Powiedział cicho. – Kamień nie rozbije Stali. – Natalie patrzyła na niego przez chwilę tak, jakby przemówił w nieznanym jej języku.
– Jak mnie nazwałeś? – Spytała.
– Nazwałem cię Stalą. Ona jest Kamieniem, a ty jesteś Stalą. –
– Jak mogę być Stalą? Co to znaczy? –
Jesteś silniejsza niż ona. To dlatego do tej pory nie udało jej się ciebie złamać. Jest w tobie wiele dobroci. A w niej złości na cały świat. To przez zazdrość i złość jej serce stało się jak kamień. Nie wiem dlaczego, ale jesteś na nią odporna. –
– Ryan, ona ma przy sobie jakiś srebrny sztylet. Cały czas pokazuje mi go. –
– Sztylet? Jaki sztylet? Nigdy nie widziałem u niej żadnego sztyletu. –
– Może ukrywa go przed wami i pokazuje mi, żeby mnie przestraszyć i żebym stała się jej posłuszna. A może… ten przedmiot jest dla was nie widzialny. –
– Niewidzialny sztylet, który zmienił jej serce w kamień, a nas zrobił jej sługami? – Ryan z niedowierzaniem uniósł brwi.
– Tak. A teraz Victoria próbuje zmienić mnie. Chce, żebym przeżyła to samo, co ona. Ale do tej pory jej się to nie udało. –
– Bo jesteś Stalą. –
– Jeżeli go nie widzisz, nie możesz wiedzieć, skąd i od kiedy go ma, prawda? Nic o tym nie wiesz? –
– Nie, ale mam pewne przypuszczenia. –
– Chcesz mi o nich opowiedzieć? – Nie naciskała na niego. Była po prostu ciekawa. Wyczuł to i uśmiechnął się.
– Skoro staliśmy się sojusznikami lepiej, żebyś się dowiedziała. Myślę, że ma go od dnia tego wypadku. To nie śmierć jej rodziców tak bardzo ją zmieniła. To byłoby niemożliwe. –
– Czyli chcesz powiedzieć, że to ten srebrny sztylet zmienił ją aż do tego stopnia? –
– Tak. –
– Wiesz… od początku tak myślałam. Widzę go cały czas. Ona też musi go widzieć. –
– Ale nawet Lisa, kiedy tu jeszcze była nie widziała u niej tego sztyletu. Sugerujesz, że… –
– Widzą go tylko ci, których zrani. – Dokończyła. Ryanowi wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. Uwierzył Natalie od razu. – Muszę go jakoś zdobyć. Jeżeli jej go odbiorę, nie będzie miał na nią wpływu i może znów stanie się dobra. I muszę zdobyć klucze do lochów. –
– Natalie, to jest niemożliwe. Ona ten sztylet i klucze ma zawsze przy sobie. Jak chcesz Odebrać jej te rzeczy? –
– Mogę zakraść się do jej komnaty, gdy będzie spać i zabrać to, co trzeba. –
– Kelly mówiła, że ona trzyma klucze pod poduszką. –
– Ten srebrny sztylet też tam może trzymać. Ryan, nikt nie może odebrać jej sztyletu, bo nikt oprócz mnie go nie widzi. Tylko ja mogę to zrobić. –
– Ale to jest niebezpieczne. Jeżeli Victoria zorientuje się, co zamierzasz zrobić, może stać ci się krzywda. Może zamknąć cię w lochu jak Chelsea albo zrobić coś jeszcze gorszego. – Ryan był przerażony perspektywą, że Natalie mogłaby zniknąć z jego życia. Naprawdę zaczynał ją lubić. Z dnia na dzień stawała mu się coraz bliższa.
Kolejne dni były dla Natalie pełne nadziei. Za dnia udawała, że nic się nie zmieniło. Victoria uważnie ją obserwowała. Wieczorami spotykała się z Ryanem i uczyła się walczyć. Z dnia na dzień szło jej coraz lepiej. Ryan był dumny z postępów swojej przyjaciółki. Cieszył się za każdym razem, kiedy ją widział i Natalie czuła to samo wobec niego.
Pewnego dnia nastolatka zauważyła Kelly idącą gdzieś pospiesznie z jakimś koszykiem.
– Hej, poczekaj! – Zawołała. Kelly zatrzymała się zdziwiona. Natalie po chwili znalazła się przy niej. – Dokąd idziesz? – Spytała.
– Królowa zabroniła mówić komukolwiek. – Odpowiedziała Kelly, przyglądając się krzywo dziewczynie.
– Ale mi możesz powiedzieć. Niesiesz jedzenie dla Chelsea, prawda? – Natalie zerknęła na koszyk, który trzymała służąca. – Czy wiesz, gdzie ona jest? – Nastolatka milczała. – Kelly, jestem tu, żeby wam pomóc. Widzę, co się dzieje z Victorią i z wami. –
– Nie wolno mówić o niej po imieniu. – Powiedziała wystraszona dziewczyna. Wyglądała na młodszą od Natalie.
– Masz klucze do lochów? – Spytała córka stolarza.
– Tylko królowa Victoria je ma. – Odpowiedziała Kelly.
– Pokaż mi chociaż, gdzie jest Chelsea. – Poprosiła Natalie. Patrzyła na dziewczynę błagalnie.
– Królowa zakazała. – Powiedziała stanowczo nastolatka i ruszyła szybkim krokiem przed siebie, by po chwili zniknąć w bocznym korytarzu.
Natalie podążyła za dziewczyną. Krętymi korytarzami doszła do niewielkich drzwi. Pchnęła je delikatnie. Były otwarte. Wśliznęła się przez nie do jakiegoś przedsionka, a po chwili schodziła krętymi, stromymi schodami w dół. Dużo ich było. Tak trafiła do lochów. Teraz szła ciemnymi tunelami. Czuła w nich przenikliwy ziąb i wilgoć. Tunele te wiły się i krzyżowały co jakiś czas. Natalie uważnie wsłuchiwała się w ciszę przerywaną jedynie odgłosem dalekich kroków. W pewnym momencie zobaczyła po obu stronach tunelu kraty. Zajrzała przez jedne z nich. To był loch. A więc była już blisko. Przyspieszyła kroku. Nagle usłyszała jakieś głosy. Im była bliżej, tym głosy stawały się wyraźniejsze. Zobaczyła kolejne tak samo wyglądające pomieszczenie. Podeszła na tyle blisko, żeby wszystko widzieć i słyszeć. Skryła się w jakiejś wnęce niewiadomego przeznaczenia. Z niej widziała i słyszała wszystko. Kelly wspięła się na kraty i wrzuciła koszyk do środka. Natalie zobaczyła tylko czubek czyjejś głowy.
– Proszę. To dla ciebie. – Powiedziała Kelly łagodnie.
-Dziękuję. Chociaż ty o mnie nie zapomniałaś. Gdyby nie ty dawno umarłabym z głodu. – Odpowiedział jakiś głos. „To pewnie ta służąca, którą Victoria tu uwięziła. Ta Chelsea, o której opowiadał mi Ryan”. Pomyślała Natalie. – Kelly, opowiedz mi proszę o tym, co się ostatnio dzieje w królestwie. –
– O tej dziewczynie już wiesz. Opowiadałam ci ostatnio. Królowa rozmawiała ze mną wczoraj. Powiedziała mi, że chciała uciec, ale jej wysokość w porę ją zatrzymała. Zresztą i tak by nie uciekła. Z królową nie miałaby szans. Przywieziono ją miesiąc temu. Wiesz, królowa zabroniła nam odzywać się do niej. Kiedy z nią przyjechała, kazała mi się nią zająć. Opatrzyłam ją, próbowałam z nią rozmawiać, przynosiłam jedzenie. Ale nasza monarchini powiedziała, żebyśmy nie zdradzali jej tego, co dzieje się w naszym królestwie. Ona dzisiaj pytała mnie o ciebie. Nie wiem dlaczego. –
– Dziewczyna, którą przywiozła królewna Victoria pytała o mnie? –
– Tak Chelsea. Ale… dlaczego ty tak się uśmiechasz? –
– Kelly, czy ty uważasz, że zostałam słusznie skazana na ten loch? –
– Przecież… nie byłaś posłuszna królowej Victorii, a wtedy, kiedy była jej koronacja nie pojawiłaś się w Sali Królewskiej. –
– Bo to nie Victoria jest dziedziczką tronu. Królową powinna zostać Lisa. Królewna Victoria powinna pomagać swojej siostrze. Ty też jej uległaś. Jak wszyscy. Mnie nie zdążyła zaczarować, bo wtedy nie było mnie z wami. I dlatego mogłam się jej przeciwstawić. –
– Ale przez to znalazłaś się tutaj. Gdyby nie ja, nie przeżyłabyś długo. –
– Jestem ci wdzięczna, że się o mnie troszczysz, jednak zamierzam odzyskać wolność. –
– Nie możesz stąd wyjść. Królowa Victoria ma klucze. Nikomu ich nie odda. A ja nie mam na nią wpływu. –
– Ty nie, ale ona tak. Mój sen wreszcie się spełni. Stal zwycięży Kamień. Nadchodzą dobre czasy. Nareszcie. –
– Chelsea, o kim ty mówisz? – W tym momencie do Natalie dotarło to, co Ryan powiedział jej kilka dni wcześniej. „Kamień nie rozbije Stali. Jesteś Stalą”. Wiedziała, że musi znaleźć w sobie tyle siły, żeby zwyciężyć z Victorią. Ta dziewczyna w lochu i Ryan liczyli na nią. To właśnie o tym mówiły kobiety w jej śnie w dniu jej urodzin. To Victorię musiała ocalić.
– O mnie. To ja jestem Stalą. – Powiedziała z mocą Natalie, wychodząc ze swojej kryjówki i stając przed kratami.
– Co ty tu robisz? Jak się tu dostałaś? Śledziłaś mnie? – Pytała zdezorientowana Kelly.
– Nie chciałaś mi powiedzieć, gdzie jest Chelsea, więc sama się dowiedziałam. Przyszłam tu, bo trzeba wam pomóc. Chelsea musi odzyskać wolność dosłownie, a ty w przenośni. Naprawdę chcę waszego dobra. Nie rozumiesz tego Kelly? – Natalie ruszyła ku służącej.
– Co ty chcesz zrobić? – Spytała nastolatka, odsuwając się od córki stolarza.
– Nie bój się Kelly. Ona ci pomoże. Stój spokojnie. – Odezwała się Chelsea. Służąca znieruchomiała. Natalie podeszła do niej powoli. Przyłożyła do jej ramienia broszkę, która po chwili zaczęła świecić. W skupieniu obserwowała Kelly. Dziewczyna zadrżała, a potem straciła równowagę. Natalie złapała ją, więc Kelly nie zdążyła upaść. Córka stolarza ostrożnie posadziła służącą na ziemi. Dziewczyna miała zamknięte oczy. Już nie drżała. Natalie czekała spokojnie. – Co z nią? Powiedz mi, czy ona żyje? – Poprosiła Chelsea zdenerwowanym głosem.
– Nie martw się Chelsea. Żyje. Nic jej nie jest. To tylko czar przestaje działać. Kiedy się obudzi, będzie taka, jak była kiedyś. – Kelly otworzyła oczy i rozejrzała się. Jej wzrok zatrzymał się na Natalie.
– To ty jesteś Stalą, a ja… – Urwała. W oczach stanęły jej łzy. – Wybacz mi, proszę. – Wyszeptała i rozpłakała się. – Przepraszam. – Szepnęła.
– Wszystko rozumiem Kelly. – Powiedziała szesnastolatka, patrząc łagodnie na dziewczynę. – Wiem o czarze Victorii i o tobie Chelsea. – Natalie spojrzała w stronę drugiej służącej. – Jestem tu, żeby ocalić was wszystkich. –
– Skąd wiesz o tym, co się wydarzyło w naszym królestwie? – Spytała Chelsea. Natalie zawahała się. Czy mogła im powiedzieć o Ryanie? Nie była pewna, czy nie wydadzą jej i jego. Nie chciała, żeby chłopak miał problemy z jej powodu.
– Dowiedziałam się od kogoś. – Odpowiedziała ze spokojem. – Kelly, – Natalie zwróciła się do młodszej służącej. – czy wiesz, jak można zdobyć klucze do lochów? –
– Już mnie o to dzisiaj pytałaś. –
– Ale nie udzieliłaś mi odpowiedzi. –
– Wiem. Jeszcze raz przepraszam za to, jak cię potraktowałam. Zdobycie kluczy będzie bardzo trudne. Nie wiem nawet, czy udałoby mi się to zrobić. –
– Przecież możemy to zrobić razem: Ryan ty i ja. – Kelly podrapała się po głowie.
– Gdybyśmy mieli jakiś plan… kto wie? Może mogłoby się udać. – Powiedziała powoli.
– Mam plan. – Natalie jeszcze nigdy nie była tak pewna tego, co robi.
Wieczorem wszyscy mieszkańcy zamku jak zwykle zebrali się w okrągłej jadalni na posiłku. Ministrowie i dworzanie przy swoim stole, służący przy swoim, a królowa przy swoim. Jej stół znajdował się w kącie przy oknie, z dala od innych. Natalie weszła do jadalni jako ostatnia. Jak zwykle skierowała się do stołu dla służących. Od ponad miesiąca właśnie przy nim jadała posiłki, a od dwóch tygodni miała wsparcie Ryana i chętniej siadała z nim. Odkąd trafiła do Krainy Kamienia do zamku królewskiego, próbowała przypasować się do jakiejś kategorii. Większość służących, ministrowie i dworzanie w ogóle nie zwracali na nią uwagi. Jak na razie tylko z Ryanem złapała kontakt. Kelly i Chelsea wydawały się przejść na jej stronę, ale było jeszcze za wcześnie, żeby uważała je za sojuszniczki. Królowa… no cóż. Wprawdzie dała jej swobodę, ale uważnie ją obserwowała i przypominała o ustalonych przez nią granicach. Szesnastolatka szła właśnie na swoje stałe miejsce, gdy poczuła na sobie czyjś wzrok. Zatrzymała się. Była w połowie drogi do stołu. Odwróciła się. Victoria patrzyła prosto na nią. Ich spojrzenia spotkały się. Victoria skinęła na nią ręką. Córka stolarza otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Do tej pory Victoria nigdy nie zaprosiła jej do stołu. Natalie zawahała się. „Naprawdę chce, żebym zjadła kolację przy jej stole? Z nią?”. Pomyślała. Była w szoku. Królowa nie spuszczała wzroku z rówieśniczki. Wyglądała, jakby czekała na to, co zrobi Natalie. Nie popędzała jej. „Niemożliwe. To do niej niepodobne. Chociaż, wobec mnie zachowuje się inaczej. Stawia granice, a jednocześnie daje mi swobodę. Dlaczego? O co tak naprawdę jej chodzi?” To odkrycie sprawiło, że Natalie ogarnął jeszcze głębszy szok. Powoli ruszyła do stołu królewskiego. „Victoria zaprasza mnie? Zwykłą córkę prostego człowieka? Dlaczego wobec mnie zachowuje się inaczej? Ma wyrzuty sumienia, że chciała, żebym cierpiała jak ona”? Natalie stanęła przy krześle naprzeciw Victorii. Nagle pojawiło się w jej głowie tyle pytań. Chciała lepiej zrozumieć postępowanie młodej władczyni.
– Siadaj. – Powiedziała dziewczyna. Natalie wychwyciła w jej głosie nutę serdeczności, jednak było jej zbyt mało, żeby mogła zmienić zdanie o nastoletniej królowej. Spełniła jej prośbę. Do tej pory Natalie unikała wzroku Victorii, lecz teraz uważnie obserwowała rówieśniczkę. Zupełnie tak, jak monarchini ją od momentu, kiedy trafiła do zamku. Przez jakiś czas żadna z nich nie zabrała głosu. – Pewnie zastanawiasz się, dlaczego cię przywołałam. – Odgadła Victoria. Natalie skinęła głową w odpowiedzi. – Jutro wyjeżdżam w podróż. Na jeden dzień. Zamierzam sprawdzić, jak sprawują się moi poddani. Czy zechciałabyś mi towarzyszyć? – Natalie nie wiedziała, co odpowiedzieć. Patrzyła szeroko otwartymi oczami na Victorię. „Chce, żebym z nią odwiedziła mieszkańców Krainy Kamienia?” Pomyślała. „A do tego daje mi wolną rękę”. Zawahała się. – Jeżeli nie masz ochoty, nie musisz ze mną jechać. – Powiedziała królowa, widząc zagubioną minę dziewczyny.
– Ale… przecież… wasza wysokość zakazała mi opuszczać teren zamku królewskiego. – Powiedziała cicho z wahaniem. Po raz pierwszy odezwała się do Victorii.
– Zakazałam ci wychodzić samej. A jutro pojedziesz ze mną. To jak. Jedziesz, czy nie. – Córka stolarza skinęła głową. – Jutro przyjdę do twojego pokoju i powiem, kiedy wyjeżdżamy. – Poinformowała ją Victoria. Natalie postanowiła wykorzystać okazję.
– Wasza wysokość, – Zaczęła nieśmiało. – czy… czy mogę zadać pytanie? – Victoria zdwoiła czujność.
– Jakie? – Spytała.
– Chciałabym dowiedzieć się… dlaczego… – Natalie urwała i spuściła wzrok.
– Tak? – Victoria nie powiedziała tego takim tonem, jakim zwracała się do wszystkich służących, ministrów i dworzan: tonem kogoś, kogo ma się obowiązek słuchać. – O co chcesz spytać? – Przemówiła łagodniej. Ta zmiana w jej głosie wywołała u Natalie taki szok, że potrzebowała kilku sekund, żeby dojść do siebie. Victoria czekała.
– Dlaczego zostałam porwana? Dlaczego królowa chce, żebym została tutaj? Dlaczego nie mogę wrócić do domu? Dlaczego królowa chciała, żebym cierpiała? Czy myślała królowa, że gdy zostanę zraniona srebrnym sztyletem, stanę się taka… kamienna? Dlaczego wasza wysokość robi te wszystkie złe rzeczy: najpierw kłótnie z siostrą, potem niespodziewane objęcie tronu, wygnanie siostry z zamku, okrutne traktowanie Chelsea, bo nie chciała się królowej podporządkować, ten czar rzucony na wszystkich mieszkańców zamku? Kto zranił królową srebrnym sztyletem? Czy to ten przedmiot sprawił, że serce królowej… stało się… jak kamień? Dokąd królowa wyjechała przed koronacją? Dlaczego zjawiła się królowa w Krainie Stali? – Natalie błyskawicznie wyrzucała wszystkie pytania, które zadawała sobie od dawna: jedno po drugim. Spostrzegła, że w oczach Victorii maluje się strach. Jej wysokość była spięta. – Czy królowa się czegoś boi? – Spytała cicho. Wyraz twarzy monarchini zmienił się. Natalie zobaczyła w jej oczach jak podejmuje jakąś trudną decyzję.
– Daj mi trochę czasu. – Szepnęła. – Muszę… potrzebuję przestrzeni, żeby złożyć odpowiedź na wszystkie twoje pytania. –
– Nie zwróciła mi królowa uwagi, że… – Zaczęła córka stolarza.
– że to nie było jedno pytanie. – Dokończyła Victoria. – Rozumiem, że masz ich wiele. Dlatego proszę, daj mi czas. –
– Dam królowej tyle czasu, ile wasza wysokość potrzebuje. – Odpowiedziała Natalie spokojnie. – Nie jest na mnie królowa zła? –
– Nie. – Odpowiedziała Victoria. W jej głosie nie było słychać żadnych negatywnych emocji. – Masz prawo pytać mnie o co tylko chcesz. –
Kolację dokończyły w milczeniu. Kiedy Natalie opuszczała jadalnię, Victoria odprowadziła ją wzrokiem. Po głowie krążyły jej pytania, które zadała jej ta prosta dziewczyna. „Dlaczego do tej pory sama ich sobie nie zadałam? Czy naprawdę czekałam aż ona to zrobi? Dlaczego to wszystko się wydarzyło? Dlaczego właśnie ona”? Po posiłku zamknęła się w swojej komnacie. Powiedziała Kelly, że przez jakiś czas nie chce nikogo widzieć. Kelly prawie cały czas jej towarzyszyła. Królowa chciała mieć ją pod ręką, a służąca była jej oddana i zawsze spełniała rozkazy swojej pani. I tym razem nie sprzeciwiła się woli Victorii. Posłusznie opuściła jej komnatę. Victoria dopiero teraz poczuła, że jest taka słaba. Przed całym dworem i przed samą sobą udawała, że jest silną królową, nieugiętą i stanowczą monarchinią oraz groźną i srogą władczynią. Tak naprawdę nie była taka. Nie zauważyła nawet, kiedy z jej oczu popłynęły łzy. Dotarło do niej, ile błędów zrobiła w ciągu ostatnich tygodni. Chciała je wszystkie naprawić. Chciała, żeby wypadki tegorocznej wiosny nigdy nie miały miejsca. Ile by teraz dała, aby móc cofnąć czas. „Ta dziewczyna… przecież ona nie jest niczemu winna. Zraniłam ją tak, jak zraniono mnie… i zrobiłam coś jeszcze gorszego: zabrałam ją z jej własnego domu i uwięziłam w tym zamku. A przecież to nie ona rzuciła we mnie tym sztyletem, który zmienił mnie w tę osobę, jaką teraz jestem. Więc kto to zrobił? I dlaczego? A ona? Jak ona musi się czuć uwięziona w tych murach mimo tego, że dałam jej częściową swobodę?” Victoria postawiła się w sytuacji rówieśniczki, co sprawiło, że z jej oczu popłynęło jeszcze więcej łez. „Jak mogę uwolnić się od mocy tego sztyletu? Jak mogę naprawić moje błędy? Niech mi ktoś pomoże. Błagam”.
Następnego dnia, wczesnym rankiem królowa szykowała się do wyjazdu. Od razu po przebudzeniu poszła do pokoju Natalie i poinformowała ją tak, jak zapowiedziała o godzinie odjazdu. Nie minęło 15 minut, a córka stolarza już była gotowa i czekała przy powozie. Peter kończył przygotowywanie powozu do podróży. Natalie zauważyła w oddali Davida – młodego stajennego, który kręcił się w okolicy królewskiej stajni i pracował. Innych służących nie było widać. „Gdzie jest Ryan”? Pomyślała. Poprzedniego dnia nie przyszedł na wieczorne spotkanie. Ostatni raz widziała go na kolacji. Usłyszała czyjeś kroki za plecami. Pomyślała, że może to Victoria już przyszła. Odwróciła się. To była Kelly. „Miała jechać z nami? Victoria nic nie mówiła. Ale Kelly… no tak. Jeżeli jest jej osobistą służącą, to ma prawo jechać z królową tam, gdzie ona chce. Jednak… z tego co pamiętam, Kelly nie pojawiła się w Krainie Stali w noc mojego porwania. Dlaczego wtedy zabrała Karen?”. Natalie uśmiechnęła się do służącej, a ta skinęła jej głową. Nie mogły rozmawiać przy woźnicy.
– Teraz czekamy już tylko na królową, prawda? – Spytał Peter.
– Tak. – Odpowiedziała Kelly. – Powinna za chwilę być. Czy mógłbyś to ode mnie wziąć? – Spytała Petera, podając mu pakunek, który cały czas trzymała w dłoniach. Mężczyzna bez słowa odebrał Kelly paczkę.
W tym momencie pojawiła się Victoria. Skinieniem głowy przywitała się ze wszystkimi. Gestem nakazała zająć miejsca całej trójce. Zawsze niewiele mówiła. Ale kiedyś na jej twarzy nieustannie kwitł uśmiech. A od czasu wypadku w ogóle się nie uśmiechała. Wzrokiem wskazała Kelly miejsce z przodu, za woźnicą. Kelly była zdziwiona. To Victoria zawsze tam siadała. Ale służąca nie śmiała o nic pytać. Posłusznie zajęła miejsce. Natalie chciała już podejść bliżej do powozu, ale Victoria ją wyprzedziła. Spojrzała na nią i dała jej znak, żeby zaczekała, a jej twarz na ułamek sekundy zmieniła wyraz ze srogiego na łagodny. Victoria nie od razu usiadła. Wyciągnęła rękę do Natalie, żeby pomóc jej wsiąść. Kelly i Peter wymienili zdziwione spojrzenia. Natalie zajęła miejsce obok Victorii. Ruszyli. Tak jak poprzednim razem jechali w milczeniu. Natalie miała wrażenie, że sytuacja się powtórzyła, ale tym razem towarzyszyła im Kelly a nie Karen. Dziewczyna uważnie obserwowała to, co znajdowało się po obu stronach ubitej drogi. Okolica była naprawdę piękna. Zielone łąki i pola, kolorowe domy i budynki gospodarskie. Mieszkańcy Krainy Kamienia wychodzili przed bramy swoich domów, witali się z czwórką z zamku kłaniając się. Kelly pozdrawiała ich gestem, Natalie uśmiechała się, a Victoria witała ludzi oszczędnym skinieniem głowy.
Po powrocie Victoria poprosiła wszystkich mieszkańców zamku o spotkanie w Sali Królewskiej. Ogłosiła im, że nazajutrz zamierza zorganizować walkę na miecze. Każdy, kto chciał, mógł w niej uczestniczyć. Wszyscy w zamku wiedzieli, że królowa była naprawdę dobra w szermierce. Nigdy nie miała sobie równych. Dlatego bano się zgłosić do takiego pojedynku.
Kolejnego dnia w zamku od rana mówiono tylko o nadchodzącym wydarzeniu. Każdy na to czekał.
– Przyjdziesz na pojedynek? – Spytała Victoria po śniadaniu.
– Jeszcze nie wiem. – Odpowiedziała niepewnie córka stolarza.
– Jesteś zaproszona. –
– Dziękuję. –
– Jak podobała ci się nasza wczorajsza wyprawa? –
– Bardzo ciekawe doświadczenie. – Natalie miała do walki neutralny stosunek, a wyprawę potraktowała jak rozrywkę. Ale żal jej było mieszkańców Krainy Kamienia. Widziała w ich oczach, jak bardzo pragnęli wolności.
Po południu mieszkańcy zamku zebrali się w Sali Królewskiej. Mata już była przygotowana. Zebrani szeptali między sobą. Natalie usiadła z boku. Dzięki ćwiczeniom z Ryanem nauczyła się wielu przydatnych rzeczy, ale nie rwała się do pojedynku. Prawdę mówiąc, bała się walczyć z królową, a dzisiaj nawet nie miała tego w planach. Chciała tylko popatrzeć. Charles zapowiadał tych, którzy mieli stanąć do walki z królową. Pierwszy był dworzanin Nicholas. Walczył dość sprawnie, ale miecz wypadł mu z ręki trzy razy pod rząd i musiał zejść z pola walki. W umowie o bitwach dla rozrywki w Krainie Kamienia, gdy miecz wypadł jednemu z walczących trzy razy albo gdy osoba ta została zraniona przez przeciwnika, wtedy przegrywała pojedynek. Następny był Brian. Widać było, że nie ma doświadczenia, ale kilka razy udało mu się zahaczyć o królową, nie raniąc jej, lecz dekoncentrując na chwilę. Jednak i on przegrał walkę z nastolatką. Kolejnym szermierzem był Ryan. Natalie patrzyła w niego jak w obrazek. Był maksymalnie skupiony, sprawnie posługiwał się mieczem, był pewny siebie i szybko wymieniał ciosy z królową. Walczył dłużej niż jego poprzednicy, ale w pewnym momencie dziewczyna wymierzyła silny cios i zraniła chłopaka. Z jego ręki polała się krew. Ryan upadł. Natalie zamknęła oczy ze strachu. „Ryan, nieeeeeeee!”. Zawołała w myślach. Chciało jej się płakać. Z trudem powstrzymała cisnące się do oczu łzy. Obserwowała jak Nicholas i Peter pomagają Ryanowi zejść z maty. Chłopak przy upadku skręcił też kostkę.
– Kto następny? – Spytała Victoria. Natalie ogarnął taki gniew, jakiego nie czuła jeszcze nigdy. Wiedziała, że Victoria nie miała zamiaru zranić Ryana, ale była zła, że monarchini nawet nie przeprosiła chłopaka. Wstała.
– Ja. – Powiedziała głośno. Po sali rozszedł się śmiech.
– Ty chcesz walczyć z królową? – Spytał Nicholas z pogardą. – A w ogóle potrafisz? – Natalie nie zareagowała na zaczepkę dworzanina. Ruszyła w stronę królowej.
– Przecież to jest wieśniaczka! W dodatku nie wiadomo skąd! Ona nie może walczyć z królową Krainy Kamienia! – Zawołała służąca Serena.
Natalie zacisnęła zęby. „Co za dyskryminacja”. Pomyślała. Szła dalej w stronę maty. Victoria obserwowała ją uważnie. Córka stolarza weszła na planszę ze zdecydowaną miną. Była pewna siebie jak nigdy. Wiedziała doskonale, czego chce. Chciała pomóc Victorii, chciała uwolnić mieszkańców zamku od złego czaru, a przede wszystkim chciała pokonać królową dla Ryana. Chciała zrobić to, co jemu się nie udało. Rozpoczął się kolejny pojedynek. Było słychać zgrzyty i szczęk królewskiego miecza i szabli Natalie. Dziewczyna nie miała innej broni.
– Hej, ty, dziewczyno z nikąd, nie masz szans z królową! Ta twoja szabelka prędko się złamie od uderzenia królewskiego miecza! – Zawołał Brian.
Natalie była maksymalnie skoncentrowana na walce. Żadne złośliwe uwagi do niej nie docierały. Ani razu nie wypuściła szabli z rąk, chociaż Victoria wszelkimi sposobami starała się do tego dopuścić. Na planszy trwał wyrównany pojedynek. W pewnej chwili Victoria zadrasnęła Natalie mieczem, ale córka stolarza nie przerwała walki. Nieduża rana nie uniemożliwiała jej kontynuowania pojedynku. Niespodziewanie dla zebranych i samej królowej z broszki zaczęło wydobywać się zielone światło. Jego blask był nie do zniesienia. Oślepił Victorię, co dało Natalie przewagę. Jednym zdecydowanym ruchem pozbawiła królową broni. Victoria upadła. Moc broszki działała na nią silniej niż na tych, których do tej pory ocaliła nastolatka. Obserwujący całą tę sytuację mieszkańcy zamku wstrzymali oddechy. Obawiali się tego, co zrobi Natalie. „Czy zrani Victorię”? Dziewczyna odłożyła szablę. Podeszła do nastoletniej królowej, pochyliła się nad nią i przyłożyła do jej ramienia broszkę, która teraz świeciła o wiele mocniej niż wcześniej. Victoria miała zamknięte oczy. Przez kilka minut nic się nie działo. W Sali Królewskiej panowała idealna cisza. Broszka przestała świecić, a Natalie klęczała przy Victorii na kolanach. Młoda królewna otworzyła oczy. Spojrzała na córkę stolarza.
– Kim ty tak naprawdę jesteś? – Spytała cicho.
– Ja… – Natalie wzięła głęboki wdech. – jestem Stalą. – Powiedziała dobitnie. Nie podniosła głosu, ale wszyscy zrozumieli.
– Kamień nie rozbije Stali. To Stal zwycięży Kamień. – Wyszeptała Victoria. – Więc to prawda. Dlaczego wcześniej nie domyśliłam się, że to ty? – Natalie pomogła usiąść królewnie.
– Wydaje mi się, że moja rola już się skończyła. Czy pozwolisz mi teraz odejść i wrócić do mojej ojczyzny? – Spytała.
– Nie odchodź. Proszę, zostań jeszcze trochę. Obiecałam ci odpowiedzieć na twoje pytania, pamiętasz? – Odezwała się królewna.
– Pamiętam. – Natalie zamyśliła się na chwilę. – No dobrze. Zostanę jeszcze przez jakiś czas. –
Kilkanaście minut później Natalie siedziała z opatrzoną ręką przy łóżku Ryana. Chłopak spał. Natalie popatrzyła na niego. Dziękowała losowi, że nic poważniejszego się nie stało. Chciała opowiedzieć przyjacielowi o wyniku swojego starcia z Victorią. Zastanawiała się też, co z królewną. Nagle drzwi pokoju otworzyły się. Stanęła w nich Kelly.
– Słuchaj, emmm… zmienię cię. Posiedzę tu z nim, a ty idź do królewny Victorii. Chce z tobą porozmawiać. – Powiedziała szeptem dziewczyna.
– W porządku. – Odezwała się równie cicho szesnastolatka. Ostatni raz spojrzała na Ryana i wstała. Ruszyła do drzwi, ale zatrzymała się w progu. Odwróciła się do służącej. – Kelly… naprawdę mam na imię Natalie. –
– Natalie. – Kelly zamyśliła się. – Ładnie. – Powiedziała z uśmiechem. – Idź już. Królewna Victoria na ciebie czeka. Obiecuję, że gdy Ryan się obudzi, powiem ci o tym. – Kelly spojrzała ze szczerością na dziewczynę.
– Dziękuję. – Córka stolarza wyszła z pokoju chłopaka i poszła do komnat królewskich. Wiedziała jak tam dojść. Kiedyś zakradła się tam w nocy, aby obserwować rówieśniczkę. Zapukała. Victoria otworzyła drzwi i wpuściła Natalie.
– Chciałaś się ze mną widzieć Victorio, prawda? – Spytała córka stolarza. Przestała zwracać się do niej per „wasza wysokość” albo „królowo”.
– Tak. Usiądź proszę. – Nastoletnia królewna wzrokiem wskazała Natalie miejsce przy stole pod oknem. – Mam do ciebie prośbę. – Odezwała się, gdy rówieśniczka zajęła miejsce. – Zakop go tak, żeby nikt go nie znalazł. – Poprosiła, pokazując Natalie srebrny sztylet.
– To ten, który cię zranił, prawda? –
– Tak. I ten sam, którym ja zraniłam ciebie. –
– Dobrze. Ukryję go tak, że nikt go nie znajdzie. – Obiecała Natalie, biorąc sztylet do rąk. Victoria westchnęła.
– Chciałabym ci opowiedzieć wszystko, ale dzisiaj nie jestem na to gotowa. –
– Rozumiem. A kiedy będę mogła opuścić teren tego zamku? –
– Kiedy poznasz moją historię. – Odpowiedziała spokojnie Victoria.
– Czy uwolnisz Chelsea? –
– Tak, oczywiście. Teraz rozumiem, że niesłusznie została uwięziona. Obiecuję, że uwolnię ją jeszcze dziś. – Przyrzekła królewna.
Nadeszła pora kolacji. Natalie usłyszała dzwonek, którym zawsze wzywano mieszkańców zamku na posiłki. Kiedy weszła do jadalni, zauważyła przy stole dla służących Chelsea. „Więc Victoria dotrzymała słowa. Jak szybko to zrobiła”. Pomyślała nastolatka. Kelly i Chelsea widząc Natalie, uśmiechnęły się do niej. Córka stolarza ruszyła w kierunku stołu dla służących. Obejrzała się za siebie. „Czy Victoria i tym razem zaprosi mnie do swojego stołu”? Pomyślała. Królewna siedziała przy stole pod oknem tyłem do niej. Nie odwróciła się, gdy Natalie zatrzymała na niej wzrok. „Może nie chce, żebym dzisiaj z nią usiadła”. Dziewczyna puściła oczko do Kelly i podeszła do Chelsea.
– Witaj. Miło cię widzieć. Cieszę się, że jesteś wolna. – Zwróciła się Natalie do służącej.
– Witaj. Ciebie również miło widzieć. – Natalie zajęła miejsce. Służąca pochyliła się ku Dziewczynie. – Kelly zdążyła opowiedzieć mi o tym, co się wydarzyło w ostatnich dniach. – Szepnęła do Natalie. – Wiem i o walce i o wyjeździe. Jesteś naprawdę odważna. Udało ci się wygrać pojedynek z królową i uwolnić ją i nas od złego czaru. Wiedziałam, że właśnie ty to zrobisz. – Szesnastolatka spuściła wzrok.
– Ale… to nic takiego… ja nic nie zrobiłam. – Powiedziała cicho.
– Jak to nic? – Odezwała się milcząca do tej pory Kelly. – Uratowałaś nas. – Powiedziała z przekonaniem w głosie. Natalie wbiła wzrok w stół. Zajęła się jedzeniem. Do końca posiłku nie odezwała się ani słowem. Nie czuła się bohaterką.
Po kolacji znowu odwiedziła Ryana. Osiemnastolatek nie spał, więc dziewczyna opowiedziała mu o swoim pojedynku z Victorią i o tym, że królewna na jej prośbę uwolniła Chelsea. Ryan ucieszył się. Był dumny z Natalie.
– Ty naprawdę jesteś Stalą. – Powiedział. – Wiedziałem. Wiedziałem od początku, że jesteś wyjątkowa. – Zapadła cisza. Oboje patrzyli sobie w oczy. Ryan czuł, że zakochał się w niej, ale nie wiedział, czy chciałaby tego. Od pewnego czasu marzył o czymś więcej, niż tylko o przyjaźni, jaką udało mu się zdobyć. Nie wiedział, że Natalie pragnęła tego samego. Bał się, że dziewczyna go odrzuci.
– Wiesz Ryan, ja naprawdę nie czuję się bohaterką. Jestem zwyczajna. Nie wyróżniam się niczym. Do tej pory byłam traktowana jak zwykła dziewczyna. A teraz? Mam wrażenie, jakby wokół mnie świeciło jakieś bardzo jasne światło i nie tylko oświetlało mnie, ale przyciągało uwagę innych. Nawet dworzanie i ministrowie rzucają w moją stronę ukradkowe spojrzenia pełne podziwu. Nie dają po sobie niczego poznać. Udają, że nadal mnie nie zauważają, ale dostrzegam te spojrzenia i mam ochotę uciec, ukryć się gdzieś tak, żeby nikt mnie nie znalazł. –
– To dlatego, że okazałaś się być silniejsza od nich. Pokazałaś, co tak naprawdę potrafisz i uwolniłaś nas wszystkich. Myślę, że oni po prostu są tobie wdzięczni za to, czego dokonałaś. –
– Jak twoja ręka? – Spytała, pochylając się nad nim z troską.
– Nie tak źle. – Odpowiedział. Chłopak wyciągnął do Natalie drugą rękę i ujął jej dłoń w swoją. Natalie miała wrażenie, że serce wyskoczy jej z piersi. Czuła się tak, jakby jej serce miało lada chwila odlecieć nie wiadomo gdzie. Przez długie minuty nic nie mówili. Oboje cieszyli się swoją obecnością. Chcieli, żeby ta chwila trwała wiecznie. Natalie pomyślała o tym, że niedługo będzie musiała opuścić kamienny zamek. Co zrobi po rozstaniu z chłopakiem, który dał jej siłę do tego, żeby przeciwstawić się złemu postępowaniu Victorii? Nie chciała stracić kontaktu z Ryanem. Tego była pewna w stu procentach.
Tydzień później zobaczyła Ryana w ogrodzie. Chłopak był w o wiele lepszej formie. Ręka go już nie bolała, a jego kostka wyglądała lepiej. Tak mówiła Kelly, która regularnie zaglądała do młodzieńca.
– Cześć Ryan! – Zawołała i podbiegła do niego.
– Dzień dobry Natalie. – Odpowiedział z promiennym uśmiechem. Usiadła obok niego na ławce. Przed słońcem osłaniał ich olbrzymi kasztanowiec, pod którym zawsze się spotykali. To drzewo stawało się powoli ich drzewem, a miejsce – ich miejscem.
– Widzę, że lepiej wyglądasz. – Zagadnęła.
– O tak. I lepiej się czuję. – Odpowiedział.
– To dobrze. Martwiłam się. –
– Wiem. Spotkamy się dzisiaj wieczorem? – Spytał.
– Czemu nie. –
Rozmawiali przez jakiś czas. Ryan miał jeszcze kilka rzeczy do zrobienia i Natalie zaoferowała mu pomoc. Wyjaśnił jej, że Victoria odwiedziła go jeszcze w dniu pojedynku, aby go przeprosić. Później Natalie pomagała Kelly i Chelsea. Wszystkie trzy rozmawiały i śmiały się. Od kilku minut nastolatka czuła na sobie czyjś wzrok. Domyśliła się, że to Victoria ją obserwuje. Nie odwróciła się, żeby to sprawdzić. „Jeżeli ona mnie ignoruje od tygodnia, to ja też mogę ją ignorować. Nic się nie stanie”. Pomyślała.
Wieczorem znów spotkała się z Ryanem. Opowiadał jej o swoim dzieciństwie, które spędził w jednej ze wsi w Krainie Kamienia. Gdy miał siedem lat, został wysłany na służbę do zamku królewskiego. Jego rodzice zmarli, kiedy był bardzo mały. Miał tylko babcię, którą widywał co jakiś czas. Natalie także opowiedziała mu o sobie. Opowiedziała mu o swoim ojcu i o przyjaciołach, z którymi była związana. Opowiedziała o ich występach muzycznych i o spotkaniu z królem Krainy Stali. Ryan nie mógł wyjść z podziwu. Opowiedziała mu też o Walterze, który zakochał się w niej. Ona – Natalie była w stanie dać mu tylko koleżeństwo. Rozmawiała z nim kilka razy. Ostatnim razem długo, ale tylko na temat muzyki. Wiedziała, że ona i Walter nigdy nie będą razem. To z Ryanem chciała być.
– W sumie, na dobre wyszło to całe porwanie. Gdyby nie to, nie spotkałabym ciebie. – Powiedziała z delikatnym uśmiechem. Ryan puścił jej perskie oko.
– Tak. No i uwolniłaś nasze królestwo i Victorię. – Natalie spuściła wzrok. – Zapadła cisza. Chłopak odezwał się dopiero po chwili. – Natalie, chciałbym czegoś spróbować. – Powiedział.
– Czego dokładnie? – Spytała. Dał jej znać oczami, co zamierza zrobić. Powoli pochylił się do przodu. Nie chciał jej przestraszyć. Natalie zorientowała się, czego chce chłopak i czekała spokojnie. Ryan delikatnie złożył na jej ustach pierwszy pocałunek. Natalie wzięła go za rękę i spojrzała w dal.
– O czym myślisz? – Spytał cicho.
– O wszystkim. O tym, co przeżyłam do tej pory i o tym, co jeszcze mnie czeka. Ryan, – Odezwała się po chwili. – Zrobisz coś dla mnie? –
– Zrobię wszystko. Powiedz tylko, czego pragniesz. – Przyrzekł.
– Czy znasz jakieś miejsce, do którego nikt się nie zapuszcza? –
– Znam. Jest takie miejsce, ale po drugiej stronie ogrodu. Nikt nigdy tam nie był oprócz mnie. A dlaczego pytasz? –
– Victoria poprosiła mnie, żebym ukryła gdzieś ten sztylet, o którym ci mówiłam. –
– No tak. – Przypomniał sobie chłopak. – Tylko ty możesz to zrobić, bo tylko ty go widzisz. No i ona też go widzi. – Dodał.
– Wiesz, wydaje mi się, że nie tylko o to tu chodzi. Ona też nie może tego zrobić. –
– Chodzi ci o to, żeby królewna Victoria nie znalazła tego sztyletu i żeby nie miał na nią wpływu, tak? –
– Nie tylko. To ja muszę go zakopać, bo jestem jedyną osobą, na którą nie podziałała jego moc. Rozumiesz? Już dawno mogłam stać się taka jak Victoria i każdy z was. Ale jestem odporna na moc tego przedmiotu. –
– Wiesz dlaczego? – Spytał, a w jego oczach malowała się ciekawość.
– Bo mam broszkę i… i tarczę. – Powiedziała powoli.
– Tarczę? –
– Tak. – Natalie pokazała mu krzemień. – Ten kamień jest moją tarczą.
– Ach, rozumiem. To dlatego byłaś odporna na moc Victorii i dlatego nie stałaś się taka jak ona i my wszyscy? –
– Tak. Na początku bałam się, że ta tarcza nie zadziała, ale zadziałała. –
– Rozumiem. Chodźmy już. Zakopmy ten sztylet jak najszybciej. Masz go ze sobą? –
– Tak. Mam. –
Victoria leżała w swojej komnacie na łożu pod baldachimem. Nie mogła zasnąć. To już kolejny dzień, kiedy zastanawiała się, jak ma odpowiedzieć tej prostej dziewczynie na pytania, które jej zadawała. Ostatnio ignorowała rówieśniczkę. Obawiała się, że dziewczyna będzie znowu pytać o to, co wtedy podczas kolacji. Jednak nic takiego się nie działo. Od kilku dni nastolatka również ignorowała Victorię. Dlaczego? Tego królewna nie wiedziała.
Następny dzień minął błyskawicznie. Nic specjalnego się nie działo. Natalie spędzała dzień jak zwykle w towarzystwie Ryana, Kelly i Chelsea. Victoria spacerowała samotnie korytarzami zamku, a jej myśli krążyły wokół pytań postawionych przez dziewczynę. Po kolacji królewna zdecydowała, co zrobi.
– Kelly, – Królewna przywołała służącą gestem. – Powiedz tej dziewczynie… no wiesz… tej z broszką z bursztynem, że chciałabym ją widzieć. Niech przyjdzie do mojej komnaty tak jak ostatnio. – Powiedziała, a jej głos nie brzmiał już rozkazująco. To była prośba.
– Oczywiście. – Kelly poszła do pokoju córki stolarza. – Natalie, – Powiedziała do nastolatki. – królewna chciałaby cię widzieć. –
– Już idę. – Powiedziała Natalie. Odłożyła książkę, którą przyniósł jej Ryan i wyszła z pokoju za służącą. Kiedy przyszła do komnaty królewskiej, drzwi były uchylone. Victoria zaprosiła ją gestem do środka. Weszła.
– Zastanawiasz się pewnie, dlaczego zaprosiłam cię do mojej komnaty. Mam rację? – Spytała monarchini. Natalie przeczuwała, że ten moment kiedyś nadejdzie, więc wiedziała, dlaczego Victoria poprosiła o spotkanie.
– Chcesz odpowiedzieć na moje pytania, prawda? –
– Tak. Usiądź. – Znajdowały się teraz po przeciwnych stronach stolika, tak jak ostatnio. – Chciałabym opowiedzieć ci wszystko. Od początku do końca. Chciałabym, żebyś zrozumiała, co się ze mną stało. To, że stałam się taka… okrutna, nie było moją winą. To ten sztylet. To on mnie tak zmienił. Pewnie ktoś opowiedział ci już moją historię, prawda? –
– Tak. Ryan opowiedział mi o wszystkim. –
– Ale nie powiedział ci, co spowodowało te wydarzenia? –
– On nie wiedział, dlaczego to się stało. – Victoria wzięła głęboki wdech i przemówiła:
– Zawsze byłam szczęśliwą osobą. Nigdy niczego mi nie brakowało. Miałam rodziców i siostrę. Moja siostra miała chłopaka – pewnego szlachcica. Cieszyłam się, że Lisa jest szczęśliwa. Zauroczyłam się w jej ukochanym – Williamie, ale nie chciałam odbierać jej szczęścia. Pewnego dnia do naszego królestwa przybyli trzej mężczyźni w czarnych pelerynach. Widziałam ich przez okno, kiedy byłam w ogrodzie. Jak się później dowiedziałam, byli to trzej handlarze, którzy zaproponowali moim rodzicom kawałek ziemi, który chcieli sprzedać. Kiedy wychodzili, minęli mnie i pozdrowili, ale nie odezwałam się do nich, a potem widziałam przez okno ich odjazd. Wieczorem opowiedziałam o nich siostrze. Następnego dnia spotkałam Lisę. Bała się, co będzie dalej. Miała złe przeczucia. Obawiała się, że stanie się coś złego. Poprzedniej nocy miałam okropny sen… ten sen był proroczy… – Victoria zawiesiła głos. – Po południu – Ciągnęła. – wyszłam do ogrodu, żeby przemyśleć wydarzenia poprzedniego dnia. Nic szczególnego się nie działo, pogoda nie była zła. Nagle zobaczyłam błyski, usłyszałam grzmoty, wiatr i tętent końskich kopyt i ciągnącego przez nie powozu. To musieli być oni. Poczułam ukłucie sztyletu. Upadłam. Nie wiem, jak długo leżałam na ziemi. Usłyszałam głos Lisy. Wołała mnie. Martwiła się. Pytała, czy wszystko w porządku. Nie mogłam sobie niczego przypomnieć. Wtem zauważyłam srebrny sztylet. Powiedziałam o tym Lisie, ale ona go nie widziała. Ryan i Brian na jej prośbę przenieśli mnie do komnaty. Zabrałam sztylet, bo byłam ciekawa, co się będzie dalej dziać. Ten przedmiot miał w sobie jakąś tajemnicę, a ja chciałam ją poznać. Jakiś czas później dowiedziałam się, że moi rodzice zginęli. To było okropne. Wszystko się zmieniło. Ja też. Nie wiedzieć czemu zatrzymałam srebrny sztylet. Nikomu o nim nie powiedziałam. Lisa myślała pewnie, że zostawiłam go w ogrodzie. Ona przygotowywała się do koronacji, a ja wyjechałam na kilka dni do pewnej odległej wsi, gdzie prawie nikt nie mieszka. Chciałam podjąć jakąś decyzję. Tam spotkałam kogoś… młodzieńca. Powiedział, żebym zatrzymała sztylet. Posłuchałam go. Nie wiem, skąd o nim wiedział. Po trzech dniach wróciłam do zamku. Nie powiedziałam nikomu, gdzie byłam. Coraz bardziej kłóciłam się z Lisą i coraz bardziej pragnęłam władzy. … Tak naprawdę dopiero w tamtych dniach dowiedziałam się, czym jest zazdrość. W dzień koronacji mojej siostry podstępem uwięziłam ją i sama kazałam się koronować. Dzięki sztyletowi dostałam taką Moc, o jakiej mi się nie śniło. Jedno spojrzenie i wszyscy stali mi się posłuszni. Po koronacji wygnałam moją siostrę i Williama. Jej służąca Chelsea zaczęła mi się przeciwstawiać. Nie podobało mi się to i dlatego ją uwięziłam. Chciałam wszystkich podporządkować moim rozkazom. Chciałam też odnaleźć tego, kto sprawił, że zaczęłam podejmować błędne decyzje. Wiedziałam, że dzieje się ze mną coś złego, ale nie umiałam tego zatrzymać. Pojechaliśmy na ziemię, jednak nie znalazłam odpowiedzi na swoje pytanie. Rozkazałam jechać Peterowi okrężną drogą. I tak znaleźliśmy się w Krainie Stali. Dotarliśmy do twojej wioski i twojego domu. Obserwowałam cię z ukrycia. Nagle ogarnęła mnie ogromna zazdrość i złość… ty byłaś szczęśliwa, a ja nie. To dlatego rzuciłam w ciebie tym sztyletem. Chciałam, żebyś cierpiała jak ja. Dopiero później zrozumiałam swój błąd, dlatego postanowiłam dać ci trochę swobody, a jednocześnie chciałam cię zatrzymać, żebyś nie opowiedziała nikomu, co tak naprawdę się wydarzyło. To dlatego zabroniłam ci opuszczać teren zamku. – Victoria zamilkła. – Rozumiesz już? – Spytała po chwili. Nie spuszczała wzroku z Natalie. Dziewczyna skinęła głową. – Nie miałam pojęcia, że masz tak wielką moc i że uwolnisz mnie i wszystkich mieszkańców spod tego okropnego czaru. Dziękuję, że miałaś odwagę to zrobić. To dlatego ciągle cię obserwowałam. Chciałam sprawdzić, czy moc sztyletu zacznie działać na ciebie. Ale ty okazałaś się silniejsza niż przypuszczałam. Dziękuję, że uratowałaś nas wszystkich. – Natalie odezwała się po dłuższej chwili.
– Zakopałam ten sztylet tak, jak prosiłaś. –
– To dobrze. Mam nadzieje, że nikomu nie przyjdzie do głowy go szukać. –
– Nawet jeżeliby przyszło, nikt go nie znajdzie. –
– Jesteś tego pewna? –
– Tak. –
Victoria nie spuszczała wzroku z rówieśniczki.
– Czy mogłabym dowiedzieć się, jak naprawdę masz na imię? – Spytała cicho.
– Mam na imię Natalie. – Odpowiedziała spokojnie córka stolarza.
– Czy powiesz mi więcej o sobie oprócz tego, co już wiem? –
– A co chciałabyś wiedzieć? – Natalie uważnie spojrzała na królewnę.
– Powiedz mi tylko tyle, ile możesz. –
– Urodziłam się w Krainie Stali. Tata opiekował się mną od zawsze. To on nadał mi imię i nauczył mnie wielu rzeczy. Miałam szczęśliwe dzieciństwo. Oprócz taty mam jeszcze dwoje przyjaciół. Mamy własny zespół. Dajemy koncerty, sami tworzymy muzykę i teksty. Pewnego dnia śpiewaliśmy nawet dla króla Colina. Król był zachwycony naszym występem. A potem przyszedł dzień moich szesnastych urodzin… Resztę już znasz. –
– A co z tą broszką? – Spytała królewna.
– To prezent. Pamiątka. –
– Czy mogę ci zadać jeszcze jedno pytanie? – Natalie skinęła głową. – Dlaczego ty jako jedyna nie uległaś mocy srebrnego sztyletu? –
– Myślałam, że wiesz. –
– Jesteś Stalą, ale… czy to wszystkie powody twojej odporności na jego moc? – Natalie nie była pewna, czy chce opowiadać Victorii o wszystkim. Zawahała się. – Jeżeli nie chcesz o tym mówić, nie musisz. – Córka stolarza spojrzała prosto w oczy królewnie i cicho poprosiła zupełnie tak, jak królewna jakiś czas temu:
– Daj mi trochę czasu. Nie jestem jeszcze gotowa, żeby ci powiedzieć o wszystkim. – Victoria pokiwała głową ze zrozumieniem.
– Dam ci tyle czasu, ile potrzebujesz. – Odpowiedziała jej spokojnie.
Tej nocy Natalie podjęła spontaniczną decyzję. Poprosiła Ryana o spotkanie.
– Chciałam się z tobą pożegnać. –
– Opuszczasz nas? – Spytał. – Dlaczego? – Był zaskoczony jej nagłą decyzją.
– Moi bliscy martwią się o mnie. A tu zrobiłam już wszystko, co było trzeba. Czas, bym wróciła do domu. Victoria sama powiedziała, że gdy powie mi całą prawdę, będę mogła odejść. –
– Opowiedziała ci o tym, co się tu wydarzyło? –
– Tak. Znam już jej historię. –
– Będę za tobą tęsknił Natalie. –
– Ja za tobą też Ryan. Dziękuję za to, że dałeś mi nadzieję, kiedy tego potrzebowałam. – Przytulił ją i pocałował. Nie obiecywali sobie nic. Na horyzoncie pojawiły się Kelly i Chelsea. Podbiegły do Natalie i uściskały ją, dziękując za ocalenie królestwa Krainy Kamienia. Po chwili Natalie odwróciła się i odeszła w stronę najdalszej części ogrodu. Tam była furtka, której nikt nie zamykał. Znaleźli ją z Ryanem, gdy zakopywali srebrny sztylet. Noc była jasna. Świecił księżyc. Nie miała pojęcia, że Victoria obserwuje ją uważnie ze swojego okna, a z jej oczu płyną łzy. Wiedziała, że to kiedyś nastąpi. Że dziewczyna ze stali będzie musiała opuścić jej zamek, by móc wrócić do domu. Nie spodziewała się jednak, że stanie się to tak szybko.

Kategorie
Opowiadania

K i S 4

Tymczasem w Krainie Stali zdesperowany stolarz organizował poszukiwania córki. Kiedy poprzedniego dnia zorientował się, że Natalie zniknęła, natychmiast poruszył całą wieś i okoliczne miejscowości. Ojciec był zrozpaczony. Nikt nie wiedział, co dzieje się z nastolatką. Nikt nie zauważył jej zniknięcia. Przeszukano całą wieś i jej okolice, jednak po dziewczynie ślad zaginął. I wtedy Walter postanowił odnaleźć Natalie, a Riley i Kim dołączyli do niego. Walter obiecał stolarzowi, że znajdzie jego córkę i przyprowadzi ją do domu. I wyruszyli na poszukiwanie zaginionej nastolatki.
Mijały kolejne dni. Walter, Riley i Kim nie poddawali się. Wierzyli, że znajdą córkę stolarza. Wszyscy troje wspierali się w chwilach zwątpienia i dawali sobie wzajemnie nadzieję na to, że Natalie jest cała i zdrowa. Walter coraz bardziej martwił się o Natalie. Nie znał jej za dobrze. Spotkali się zaledwie kilka razy, rozmawiali ze sobą, ale teraz czuł, że musi odnaleźć ją za wszelką cenę. Sam nie wiedział, co sprawiło, że zaoferował się, że odnajdzie dziewczynę. Od samego początku podobała mu się. Dopiero niedawno zauważył, że mają podobne zainteresowania. A wcześniej? Nie zwracał na nią uwagi. Bał się, że będzie odrzucony tak jak przez innych rówieśników. Do wioski, w której mieszkała Natalie przyjechał rok wcześniej, ale nadal wśród nastolatków był traktowany jak obcy. A Natalie? Ta dziewczyna potrafiła znaleźć język z każdym. Wprawdzie była nieśmiała, ale wszyscy ją znali i lubili, więc we wsi nie miała problemów z nawiązywaniem kontaktów z innymi.
Wędrowali kilkanaście dni i kilkanaście nocy. Pewnego wieczoru w oddali zauważyli światła. Wiedzieli, że to kolejna wioska na ich trasie. Mieli nadzieję, że ktoś wpuści ich do domu na nocleg. Do tej pory spotykali na swojej drodze gościnnych ludzi. Zazwyczaj pierwsze albo drugie drzwi uchylano dla młodych przybyszów zapraszająco. Ale w tej wiosce prawie wszystkie mieszkania były zamknięte dla nieznajomych gości. Wiedzieli, że już dawno przekroczyli granicę między Krainą Stali a Krainą Kamienia. Mieszkańcy Krainy Stali byli uprzejmi. Znali młodych artystów. W kilku domach obywateli Krainy Kamienia także znalazło się miejsce dla przybyszów. Ale kolejne domy były zamknięte na głucho. Tylko palące się w nich światła świadczyły o obecności ich mieszkańców. Z daleka zauważyli młodego chłopa prowadzącego na łańcuchach dwie chude krowy. Postanowili iść za nim. Tak trafili do jego domu. Obserwowali spod płotu jak chłop robi wieczorny obrządek: Jak doi krowy, wyrzuca obornik, karmi bydło i jedną tłustą świnię w chlewie. Gospodarstwo nie było duże: drewniany dom, a raczej chata, niewielkie podwórze, Obora, obok niej chlew, stodoła i nieduży pies przy budzie. Chłop miał na nogach gumowce, brudne, lniane spodnie i wełniany sweter. Noc była chłodna. Nie widział przybyszów, tylko dalej zajmował się swoimi obowiązkami. Po chwili z chaty wyszła młoda kobieta.
– William, – Zawołała. – jak skończysz, przyjdź na kolację! –
– Dobrze! – Odpowiedział William ze stodoły. Po chwili wyszedł z niej z taczką pełną słomy. Kiedy skończył obrządek, ruszył do domu.
– William, Przyniósłbyś trochę mleka? – Rozległo się z mieszkania.
– Podaj mi garnek! – Zawołał, zbliżając się do chaty. Po chwili otworzyło się jedno z okien, z którego wyłoniła się ta sama długowłosa kobieta w fartuchu. W ręku trzymała garnek. Podała go mężowi, a on po chwili wchodził Już do domu, niosąc mleko. Kiedy oboje zasiadali do wspólnej kolacji, rozległo się pukanie do drzwi. Wiliam wstał i poszedł otworzyć. W drzwiach stała trójka młodych ludzi. Byli ubrani inaczej niż zwykli mieszkańcy Krainy Kamienia. – Kim jesteście? Skąd przybywacie? Co was tu sprowadza? – Spytał uprzejmie.
– Mam na imię Riley, a to moi przyjaciele: Walter i Kim. Przybywamy Z Krainy Stali. Pochodzimy z jednej z tamtejszych wiosek. Przybyliśmy tu, bo szukamy naszej przyjaciółki. Jej ojciec także jej szuka. Zaginęła miesiąc temu. Nie wiemy, gdzie jest i co się z nią dzieje. Prosimy, niech nam państwo pomogą. Bardzo martwimy się o nią. – Wiliam patrzył na przybyszów nieufnie.
– Ktoś was przysłał? – Spytał, uważnie ich obserwując.
– My sami się przysłaliśmy. – Odpowiedział Walter.
– Oczywiście, że wam pomożemy. – Odezwała się Lisa zza pleców męża. – William, wpuść ich do środka. Nie będą przecież stać w tym chłodzie i ciemnościach. – William wpuścił nastolatków do chaty, a Lisa przygotowała im jedzenie i posłania w sąsiedniej izbie.
– Czy państwo wiedzą, gdzie może być nasza przyjaciółka? – Spytał Walter z nadzieją.
– Może została porwana. – Zasugerowała Lisa. – Jak ma na imię? –
– Natalie. – Odpowiedziała milcząca do tej pory Kim.
– W jakich okolicznościach zniknęła? – Spytał William.
– Tego dnia były jej urodziny. Stało się to wieczorem. Było już po przyjęciu, wszyscy goście poszli do domów. Tylko my zostaliśmy. Pomagaliśmy Natalie w sprzątaniu. Kiedy rozmawialiśmy, Natalie poszła do ogrodu. W pewnej chwili usłyszeliśmy grzmoty, widzieliśmy trzy błyskawice, a potem rozległ się turkot jakby jakiś powóz przejeżdżał drogą. Pobiegliśmy do ogrodu, ale Natalie już tam nie było. Powiadomiliśmy jej ojca o tym, że zniknęła. Kilkunastu mężczyzn jej szukało w naszej i okolicznych wsiach, jednak do tej pory się nie znalazła. Więc postanowiliśmy wyruszyć na jej poszukiwanie. Niestety, ludzie, których do tej pory spotkaliśmy nie udzielili nam żadnych informacji o naszej przyjaciółce. – Powiedział Riley.
Lisa zbladła. Wszystko zaczęło układać jej się w logiczną całość. „Więc jednak wuj miał rację. Ale… może jednak… ktoś inny porwał tę dziewczynę. Czyżby… Ale po co miałaby to robić? Chyba, że chciała się zemścić… Tak. To jest chyba najlepsza teoria z możliwych”. Lisa myślała intensywnie.
– Skarbie, co ci jest? – Spytał William, pochylając się ku żonie. Lisa zerknęła na niego, a po chwili przeniosła wzrok na przybyszów.
– Chyba wiem, kto mógł porwać waszą przyjaciółkę. William, musimy pomóc im ją odnaleźć. –

Kategorie
Opowiadania

K i S 3

A w Krainie Stali młodzi artyści przygotowywali się do kolejnego występu. Spotykali się po kilka razy w tygodniu i do późna pisali teksty, komponowali muzykę i ćwiczyli swój repertuar. Ich rodzice byli bardzo dumni z tak utalentowanych dzieci.
Pewnej nocy Natalie przyśniły się dwie kobiety. Prosiły ją o pomoc, ponieważ jakaś dziewczyna była w niebezpieczeństwie. Kiedy nastolatka obudziła się, pomyślała: „Co mogłabym dla niej zrobić? Nie mam ani żadnych magicznych zdolności, ani nie jestem z jakiejś bogatej rodziny. Jestem zwyczajna. Nie wyróżniam się niczym. Co mogłabym zrobić, żeby jej pomóc?” W tym momencie usłyszała głos ojca. Wołał ją. Weszła do kuchni. Tyler siedział przy stole.
– Dzień dobry Natalie. Usiądź proszę. – Nastolatka spełniła prośbę ojca. – Dzisiaj twój dzień. Kończysz szesnaście lat. Myślałaś już, kogo zaprosisz na urodziny? – Spytał ją.
– Emmm… wiesz, tato… – Zaczęła powoli dziewczyna. – myślałam o Rileyu i Kim, o dzieciach szewca Paula, o córkach rolnika Matta i o synu marynarza Patricka. –
– Ach tak. To bardzo miło z twojej strony, że zamierzasz zaprosić też syna marynarza. Większość dzieciaków ze wsi unika tego chłopaka. –
– Ale ja nie. Walter jest w porządku. –
– Mi też wydaje się w porządku. Nie wiem, dlaczego inni go unikają. –
– Może dlatego, że jest nieśmiały i raczej nie nawiązuje kontaktów z innymi. –
– A co myślisz o Rileyu? –
– Cóż, Riley to bardzo miły chłopak. Świetnie gra, jest wesoły, odważny, mądry… ale wydaje mi się, że jemu bardziej podoba się Kim. Oni mają więcej wspólnych tematów, świetnie się dogadują… i w ogóle… pasują do siebie jak dwie połówki jabłka. Ale tato… – Natalie urwała i spuściła wzrok.
– Co takiego, córeczko? –
– Odnoszę wrażenie, że podobam się temu Walterowi. –
– A on? Czy Walter też ci się podoba? – Spytał ojciec.
– W sumie… ja rzadko z nim rozmawiam. Nie znamy się za dobrze. –
– Ale zapraszasz go na urodziny. –
– Bo pomyślałam, że tak wypada. –
– To miło z twojej strony. – W kuchni zapadła cisza. Dopiero po dłuższej chwili stolarz odezwał się do córki: – Natalie, mama przed swoją śmiercią poprosiła mnie, żebym na szesnaste urodziny coś ci dał. – To powiedziawszy, wstał od stołu i poszedł do swojego pokoju. Kiedy wrócił, trzymał w rękach kwadratowe, niebieskie pudełeczko. Podał je córce, a kiedy je otworzyła, jej oczom ukazała się miedziana broszka z bursztynowym oczkiem.
– Ładna. Dziękuję. –
– A to ode mnie. – Powiedział tata i podał jej małe zawiniątko. Gdy je rozwinęła, zobaczyła oszlifowany krzemień na rzemyku. – Ten krzemień będzie twoją tarczą. Ochroni cię przed złem. A broszka da ci moc, jakiej nigdy nie miałaś. Dzięki niej będziesz mogła walczyć ze swoimi przeciwnikami. Ale musisz w to uwierzyć. – Natalie podziękowała ojcu uśmiechem.
Kilka godzin później rozpoczęło się przyjęcie urodzinowe Natalie. Córka stolarza starała się poświęcić czas każdemu z gości. Długo rozmawiała z Walterem. Okazało się, że oboje interesują się muzyką. Kiedy zapadał zmrok, uroczystość dobiegła końca. Goście zaczęli się zbierać i dziękować jubilatce. Natalie poprosiła ojca, żeby zaniósł jej prezenty na górę, a sama razem z Kim, Rileyem i Walterem zajęła się sprzątaniem. Wszyscy troje pytali koleżankę o wrażenia z przyjęcia. Natalie była zachwycona.
Gdy jej przyjaciele rozmawiali między sobą, a jej ojciec czytał jedną z książek, które miał w swojej biblioteczce w pokoju, ona siedziała w ogrodzie i myślała o wydarzeniach minionego dnia. Zastanawiała się, jak wykorzysta prezenty od rodziców. „Dlaczego dostałam te magiczne rzeczy? Czyżby to mi groziło jakieś niebezpieczeństwo, a nie tej dziewczynie, o której mówiły te kobiety w moim śnie? A może mogę jej pomóc dzięki tym przedmiotom? Tylko gdzie ona jest? Jak mogę ją odnaleźć”? Nagle zobaczyła błysk i usłyszała grzmot. Nie wiedziała, co się dzieje. Wstała i skierowała się w stronę domu. Wtem zerwał się silny wiatr. „Co jest grane? Dzisiaj nie zapowiadało się na burzę”. Pomyślała zdziwiona. I w tym momencie, jakby na potwierdzenie jej słów kolejna błyskawica przecięła czarne niebo, a w jej świetle Natalie zobaczyła twarz dziewczyny. Nie znała jej i nie wiedziała kim jest, ale dostrzegła, że nieznajoma jest wściekła. Wtem rozległ się grzmot. Na krótko zapadła cisza. Nagle na niebie pojawił się następny błysk i w tej chwili dostrzegła dwie rzeczy naraz: jakiś powóz kryjący się w cieniu drzew i srebrny przedmiot, który leciał w jej kierunku. Chciała go złapać, ale nie zdążyła. Jego ostrze wbiło się w jej serce. Upadła, ale nie straciła kontaktu z rzeczywistością. Ze strachu zamknęła oczy. I wtedy zagrzmiało po raz trzeci. Kilka sekund później poczuła, że jakieś silne ręce podnoszą ją do góry. Nie zdążyła zareagować. Kiedy otworzyła oczy, leżała w powozie, który wystrzelił w ciemność. Nastolatka otworzyła usta, żeby zapytać, kim są ci ludzie i dokąd ją wywożą i zaprotestować, że nie chce jechać,, ale gardło ścisnął jej strach i nie była w stanie się odezwać. Postanowiła uważniej przyjrzeć się swoim porywaczom. Na koniu siedział może trzydziestoletni mężczyzna ubrany w skórzaną kurtkę, za nim dziewczyna mniej więcej w jej wieku w bogato zdobionej sukni, a obok Natalie druga nastolatka ubrana w skromniejszą suknię. Ta, która siedziała przed nią miała na głowie diadem połyskujący w świetle księżyca. Nagle dziewczyna z diademem odwróciła się i spojrzała na Natalie. Córka stolarza już wiedziała, że to jej twarz widziała w świetle błyskawicy. Nieznajoma nadal była wściekła. Patrzyła przenikliwym wzrokiem na Natalie, która bała się coraz bardziej. Córka stolarza ukradkiem sprawdziła, czy ma pod kurtką broszkę. Miała. A na jej szyi ciągle wisiał krzemień.
Nie wiedziała ile czasu upłynęło od momentu jej porwania. Nadal nie dostała odpowiedzi na pytania, które zadawała sobie w myślach. W czasie podróży żadne z trójki nieznajomych nie zabrało głosu. Nagle dostrzegła jakieś ciemne kształty. Powóz zbliżał się do nich bardzo szybko. W pewnym momencie stanął. Dziewczyna z diademem wysiadła pierwsza, a za nią z pojazdu wyskoczyła ta, która siedziała obok Natalie i pomogła jej wysiąść z powozu. Dziewczyna z diademem skinęła ręką i zza drzew wyłonili się dwaj młodzi służący. Podeszli do Natalie.
– Co mamy z nią zrobić? – Spytał jeden z nich.
– Zanieście ją do pokoju, który przygotowała Kelly. – Rozkazała dziewczyna z diademem. – Ona już się nią zajmie. Karen, ty idziesz ze mną. – Zwróciła się do drugiej nastolatki. Dziewczyna posłusznie skinęła głową.
Po chwili dwaj służący wzięli Natalie na ręce i ruszyli w stronę zamku. Szesnastolatka nie rozglądała się na boki. Patrzyła prosto przed siebie. Dwaj młodzieńcy zanieśli Natalie do pokoju z kratami zamiast okien, a tam czekała na nią kolejna nieznajoma dziewczyna.
– Ryan, Brian, kto to jest? – Spytała.
– Nie wiemy. Królowa ją przywiozła. – Powiedział Brian.
– Wiesz, że masz się nią zająć Kelly? – Odezwał się milczący do tej pory Ryan.
– Tak, wiem. – Odpowiedziała Kelly. – Połóżcie ją tutaj. – Dwaj młodzi mężczyźni położyli Natalie na jakimś wąskim, twardym łóżku i wyszli. Dziewczyna pochyliła się nad Natalie i przyjrzała jej się uważnie. W jej oczach malował się strach. – Boisz się, prawda? – Spytała. Natalie skinęła głową. – Rozumiem. Jak już wiesz, mam na imię Kelly, a ci, którzy cię tu przynieśli też są służącymi. Jak ja. Mają na imię Ryan i Brian. Przywieźli cię tutaj królewski woźnica Peter, jedna z dam dworu Karen i sama królowa Victoria. – Natalie spojrzała pytająco na Kelly. Dziewczyna odczytała pytanie z jej oczu. Brzmiało: Dlaczego? I dlatego odpowiedziała: – Nie wiem. Musiałabyś zapytać o to królową. Słuchaj, muszę opatrzyć twoją ranę. Pozwolisz mi? – Spytała Kelly. Natalie skinęła głową.
Kiedy Kelly wyszła, Natalie zaczęła zastanawiać się nad wydarzeniami minionych kilku godzin. Bała się nieznanego zamku, pokoju, z którego nie było wyjścia i tajemniczej królowej. Wprawdzie dziewczyna, która ją opatrywała wydawała się miła, ale… królowa?… Nastolatka miała przed oczami jej twarz. Bała się jej i tego miejsca. Zastanawiała się nad tym, jak to się stało, że rano obudziła się we własnym domu, a wieczorem leżała w jakimś pokoju w nieznanym sobie zamku i otaczali ją ludzie, których nigdy przedtem nie widziała na oczy. Nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła.
Następnego dnia Natalie obudziła się i rozejrzała wokoło. Musiała minąć sekunda, zanim przypomniały jej się wszystkie wydarzenia minionego dnia i uświadomiła sobie, gdzie jest. Zauważyła w kącie jakiś kształt. Przez kraty nie wlewało się wiele światła. W pokoju panował półmrok. Natalie była przerażona. Chciała krzyknąć, ale powstrzymała się. Zaczęła uważniej obserwować to, co znajdowało się w pokoju. Po chwili okazało się, że to jakaś postać. Stała zupełnie nieruchomo i nie spuszczała wzroku z Natalie. Córka stolarza usiadła powoli. Spojrzała pod swój opatrunek. Po ranie została tylko blizna. Wstała i skierowała się w stronę tajemniczej postaci, ale zatrzymała się w połowie drogi. Obie dziewczyny przez krótki moment patrzyły sobie w oczy. Natalie nie miała odwagi się odezwać. To była ona. Natalie była pewna. To ona była w tym powozie. To ona ją przywiozła. Nagle dziewczyna z diademem odezwała się lodowatym tonem:
– Wiem, kim jesteś. Obserwowałam cię przez ostatni wieczór. Skończyłaś szesnaście lat. Wczoraj miałaś urodziny, prawda? – Spytała i nie czekając na odpowiedź ciągnęła dalej: – Teraz jesteś moim więźniem. Zostaniesz tutaj. Moja służąca Kelly będzie przynosić ci jedzenie. Możesz poruszać się po terenie pałacu, ale nie wolno ci wychodzić poza jego bramy, rozumiesz? W tym pokoju będziesz mieszkać. – Zamilkła na chwilę, po czym podeszła bliżej do Natalie. Cały czas nie spuszczała wzroku z córki stolarza. – Spójrz tutaj. – Powiedziała, pokazując jej sztylet. – Pamiętasz go? – Natalie zadrżała. To właśnie ten przedmiot ją zranił. Natychmiast pomyślała, że może był zatruty i że po paru dniach ona – Natalie – stanie się taka jak ta królowa: okrutna, bezwzględna i lodowata. W milczeniu skinęła głową. – Jeżeli nie będziesz przestrzegać moich rozkazów, ostrze tego sztyletu znów wbije się tu – w twoje biedne, niewinne serduszko. – Powiedziała, śmiejąc się złowrogo. – Zrozumiałaś wieśniaczko? – Spytała. Przerażona Natalie znów skinęła głową. Dziewczyna z diademem obróciła się na pięcie i wyszła z pokoju, nie mówiąc ani słowa więcej.
Natalie spędziła w pokoju cały dzień, bojąc się gdziekolwiek ruszyć. W określonych godzinach przychodziła Kelly z tacą wspaniałego i naprawdę smacznego jedzenia. Próbowała zagadywać Natalie, ale ta w ogóle nie odpowiadała.

Kategorie
Opowiadania

K i S 2

Minęły dwa lata. W Krainie Kamienia dwudziestojednoletnia Lisa poznała szlachcica Williama. Jej matka na początku była przeciwna tej znajomości, bo wydawało jej się, że jej starsza córka – przyszła dziedziczka tronu – powinna poślubić któregoś z książąt z okolicznych księstw. Jednak jej ojciec od razu zaakceptował wybranka swojej pierworodnej. Jej młodsza siostra nie zazdrościła Lisie chłopaka, chociaż również się w nim zauroczyła. Bardzo kochała swoją siostrę i nie chciała odbierać jej szczęścia.
Pewnego słonecznego dnia do Krainy Kamienia przybyli trzej mężczyźni w czarnych pelerynach. Kiedy przechodzili przez jedną ze wsi, zauważyli starszą kobietę, która nabierała wody ze studni. Mężczyźni podeszli do niej i spytali o zamek królewski. Kobieta, nie wyczuwając żadnego podstępu wskazała im drogę. Kiedy mężczyźni w pelerynach znaleźli się u wrót zamku, powiedzieli strażnikom trzymającym wartę przy bramie, że są bogatymi handlarzami i chcieliby widzieć się z królem. Strażnicy wpuścili ich na teren zamku. Odźwierny kazał trzem nieznajomym pokazać papiery, bo nie uwierzył im na słowo. Pokazali, więc ich wpuścił i wskazał drogę do komnat królewskich. Przybysze spokojnie przemierzali zamkowe korytarze. Przez jedno z okien zobaczyli Victorię, która przechadzała się po ogrodzie wśród kwiatów. Najmłodszy z nich stwierdził, że ta dziewczyna może im się przydać. Jego kompani zgodzili się z nim, ale najstarszy z nich powiedział, że tym zajmą się później i że najpierw muszą wykonać to, co zlecił im ich przywódca. Poszli więc do komnat królewskich. Kiedy tam weszli, przywitali się z Edwardem i z Agnes i poprosili o rozmowę. Oznajmili, że są handlarzami i chcieliby sprzedać królestwu spory kawałek ziemi. Król Edward, nie podejrzewając podstępu zgodził się podobnie jak jego żona. Mężczyźni zaproponowali parze królewskiej, że najpierw pokażą im ziemię na sprzedaż. Umówili się z królem i królową, że następnego dnia rano przyjadą po nich powozem. Kiedy wychodzili z apartamentów królewskich, na korytarzu spotkali Victorię. Grzecznie przywitali się z nią, a dziewczyna skinęła im głową, jednak nie odezwała się. I kiedy przyszła do swojej komnaty, widziała przez okno ich odjazd.
Lisa wróciła wieczorem. Victoria od razu opowiedziała siostrze o tym, że do zamku przyjechali jacyś trzej nieznajomi w czarnych pelerynach i że widziała ich przez okno, kiedy była w ogrodzie, a kiedy minęła ich na korytarzu, pozdrowili ją i poszli. Powiedziała też, że widziała przez okno swojego pokoju jak odjeżdżają. Obie siostry zaczęły zastanawiać się, kim mogli być tajemniczy mężczyźni. Dwie godziny później król i królowa poprosili córki o rozmowę. Wyjaśnili im, że po południu odwiedzili ich trzej handlarze i nazajutrz oboje wyjeżdżają, aby zobaczyć ziemię, którą tamci im zaproponowali. Poprosili starszą z sióstr, żeby zaopiekowała się zamkiem podczas ich nieobecności.
Następnego dnia wczesnym rankiem, Edward i Agnes przygotowywali się do wyjazdu, aby obejrzeć zaproponowaną królestwu poprzedniego dnia ziemię przez trzech handlarzy. Pożegnali się z Lisą. Victoria jeszcze spała, kiedy para królewska odjechała.
Lisa przechadzała się korytarzami zamku z zamyśloną miną. Miała złe przeczucia. Bała się, że rodzicom coś się stanie. Nie widziała wprawdzie trzech nieznajomych, ale nie wierzyła w ich szczere intencje. Bała się, że jeżeli straci ojca i matkę, nie będzie umiała rządzić królestwem tak, jak należy. Ale pomyślała, że może Victoria jej pomoże. W końcu… były siostrami i były ze sobą bardzo zżyte. Lisa wiedziała, że nie umiałaby żyć, gdyby Victorii coś się stało i czuła, że Victoria oddałaby za nią życie, gdyby jej groziło jakieś niebezpieczeństwo.
– Rodzice już pojechali? – Odezwała się Victoria tuż zza pleców siostry. Lisa aż podskoczyła. Nie spodziewała się jej. – Przestraszyłam cię? – Zapytała Victoria ze śmiechem. Generalnie była bardzo radosną osobą, choć nie mówiła za wiele. Lisa była bardziej otwarta, śmielsza, ale łatwo wpadała w gniew. Zaś Victoria była spokojniejsza. Bardzo trudno ją było obrazić, czy zdenerwować.
– Trochę. – Odpowiedziała jej siostra. – Ach, pytałaś jeszcze, czy rodzice już pojechali. Tak, pojechali wczesnym rankiem. Jeszcze spałaś. –
– I nie wiesz, kiedy wrócą? –
– Nie. Wiesz, – Odezwała się cicho Lisa. – od samego rana czuję się tak, jakby miało się coś stać. Coś bardzo złego. To takie przeczucie. Nie wiem, czy prawdziwe. –
– Wiesz Lisa, dzisiaj miałam straszny sen. Śnili mi się ci ludzie w czarnych pelerynach. Chcieli czegoś ode mnie. Kazali mi coś zrobić. Coś bardzo złego, ale ja nie chciałam. Protestowałam. A oni związali mi ręce i nogi i wrzucili do ciemnego lochu. Było tam zimno. Pamiętam, że w tym śnie bardzo się bałam i nie mogłam wyjść z tego lochu. Nie pamiętam nic więcej, bo się obudziłam. –
– Rzeczywiście straszny sen. – Powiedziała Lisa.
– A w ogóle jak układa ci się z Williamem? – Zapytała Victoria po chwili, zmieniając temat.
– Bardzo dobrze. William to dobry człowiek. I taki odpowiedzialny. A Poza tym jest silny, spokojny, uczciwy, ułożony i niewiele starszy ode mnie… –
– I przystojny. – Powiedziała Victoria, uśmiechając się do siostry. –
– O tak. William jest bardzo przystojny. –
Jakiś czas później Victoria nadal myślała o ostatnich wydarzeniach, których była ciekawa i jednocześnie obawiała się ich przyszłych konsekwencji. Na dworze nie było słońca, bo przesłoniły je jasne obłoki. Jednak nic nie wskazywało na to, żeby pogoda miała się zmienić. Nastolatka tak, jak poprzedniego dnia spacerowała po ogrodzie. Nagle niebo rozświetliła błyskawica, a po chwili rozległ się grzmot. Zerwał się gwałtowny wiatr. Victoria w szumie wichury usłyszała jakby tętent kopyt, rżenie konia i dźwięk toczącego się powozu. Jednak nie widziała nic. Nagle światło kolejnej błyskawicy odbiło się od czegoś srebrnego i szesnastoletnia królewna poczuła ukłucie czegoś ostrego w samo serce. Upadła i straciła kontakt z rzeczywistością. W tym samym momencie rozległ się kolejny grzmot. Znacznie głośniejszy od poprzedniego.
– Victoria, Victoria! – Usłyszała głos siostry. Otworzyła oczy. Lisa stała nad nią, a na jej twarzy malowało się przerażenie. – Co ci jest, siostrzyczko? Co się stało? – Pytała.
– Nie wiem. Nic nie pamiętam. – Odpowiedziała dziewczyna słabym głosem. Spojrzała w dół. Obok niej leżał srebrny sztylet. – Co to jest? – Spytała cicho.
– Co takiego? –
– To coś, co leży obok mnie. – Lisa rozejrzała się uważnie.
– Tutaj niczego nie ma. – Powiedziała spokojnie. – Musiało ci się coś przywidzieć. –
– Lisa, ja naprawdę go widzę. To tu jest. –
– Ale co? – Spytała zdezorientowana Lisa.
– Sztylet. Srebrny sztylet. Leży obok mnie. Dlaczego go nie widzisz? Dlaczego tylko ja go widzę? –
– Nie wiem. Pokaż mi, gdzie leży. – Victoria wskazała sztylet ręką. Lisa wyciągnęła dłoń, żeby dotknąć przedmiotu, ale w miejscu, gdzie powinien się znaleźć wyczuła tylko trawę. – Dziwne. – Powiedziała cicho, bardziej do siebie niż do siostry. – Ryan! Brian! – Zawołała. Dwaj służący zjawili się w mgnieniu oka przy dziewczętach. Znajdowali się w pobliżu i wykonywali swoje zadania, więc błyskawicznie zareagowali na wołanie królewny. – Pomóżcie mi ją przenieść do jej komnaty. – Poprosiła Lisa. Ryan i Brian byli młodymi, ale silnymi chłopakami. Byli młodsi od Lisy, ale starsi od Victorii. Obaj lubili obie królewny i szanowali parę królewską. Gdy Lisa poprosiła ich o pomoc, nie wahali się. Natychmiast przenieśli ranną Victorię do jej komnaty, a zdenerwowana Lisa podążała za nimi. Nikt nie zauważył, że nastoletnia królewna zabrała ze sobą tajemniczy srebrny sztylet. Przedmiot, który miał w przyszłości wyrządzić jeszcze więcej zła.
Kilka godzin później Victoria obudziła się w swoim pokoju. Próbowała przypomnieć sobie przebieg wypadku, ale nadal nic nie pamiętała. Rozejrzała się po komnacie. Leżała na miękkim łóżku z haftowaną pościelą z drogiego materiału, a obok niej na krześle obitym miękkim materiałem siedziała Lisa. Po pokoju kręciły się dwie służące: Chelsea – osobista służąca Lisy i Kelly – osobista służąca Victorii. Nastolatka dyskretnie zajrzała pod poduszkę. Srebrny sztylet leżał tam, gdzie go zostawiła przed zaśnięciem. Nie wiedziała, co sprawiło, że nieświadomie zaczęła chronić i ukrywać ten przedmiot. Postanowiła nie mówić nikomu, że zabrała go z ogrodu, zamiast zostawić tam, gdzie leżał. Po chwili do jej łóżka podeszła Kelly.
– Obudziła się. – Odezwała się Lisa.
– Tak? To dobrze. – Powiedziała Kelly.
– Victoria, jak się czujesz? – Spytała siostrę.
– Nie wiem. Jestem taka słaba i ta rana… boli. – Odpowiedziała królewna słabym głosem.
– Kelly, co z tą raną? – Służąca spojrzała na młodszą królewnę. Pochyliła się nad nią i zajrzała pod puchową kołdrę. Ostrożnie sprawdziła miejsce pod opatrunkiem.
– Już nie krwawi. Rana nadal jest, ale niezbyt głęboka. Myślę, że za kilka dni zostanie już tylko blizna. –
– Może podać herbatę, wasza wysokość? – Spytała Chelsea, patrząc na Lisę.
– Victoria? – Lisa zwróciła się do siostry.
– Tak, poproszę. – Odpowiedziała nastolatka.
Nagle ktoś zapukał do drzwi komnaty. Kelly na prośbę Victorii poszła sprawdzić, co się stało. W drzwiach stał Charles.
– Charlesie, nie jestem pewna, czy to dobry moment na odwiedziny. Królewna Victoria nienajlepiej się czuje, a królewna Lisa nie chce jej teraz zostawić… –
– To nie zajmie dużo czasu, Kelly. Ta sprawa nie może czekać. Dotyczy naszego królestwa. Obie królewny muszą o tym wiedzieć. Chodzi o parę królewską. – Przerwał jej stanowczo minister. Kelly spojrzała na siostry.
– Niech wejdzie. – Powiedziała Victoria.
– Co się stało, Charlesie? – Spytała Lisa.
– Królewno Liso, królewno Victorio, bardzo ciężko mi o tym informować, ale… właśnie się dowiedziałem, że podczas drogi powrotnej król Edward i królowa Agnes zginęli. W drodze zaskoczyła ich burza. Piorun uderzył w powóz… para królewska nie przeżyła. – Ta informacja przybiła Lisę i Victorię. Były świadome tego, że teraz, po śmierci ich rodziców, władzę powinna objąć starsza z sióstr.
Mijały kolejne dni. Lisa wycofała się z życia towarzyskiego, przestała chodzić na bale. Dużo czasu spędzała z siostrą i z Williamem, który dowiedziawszy się o śmierci pary królewskiej postanowił pomóc swojej ukochanej i jej siostrze. A Victoria? Cóż, szesnastoletnia królewna stała się niedostępna i zimna jak głaz. Nikt nie potrafił do niej dotrzeć. Z jej twarzy zniknął uśmiech. Odpychała każdego, kto próbował jej pomóc. Zamknęła się w sobie, było łatwo wyprowadzić ją z równowagi. Obie królewny stały się bardzo poważne.
Nastolatka nigdy nie rozstawała się ze swoim sztyletem. Cały czas miała go przy sobie. Mieszkańcy zamku zauważyli, że z Victorią zaczęło dziać się coś złego. Nieraz słyszeli kłótnie między siostrami, co wcześniej się nie zdarzało.
Pewnego dnia Victoria zniknęła. Nikt nie wiedział, dokąd odjechała. Zabrała swojego ulubionego konia i nikt w zamku nie widział jej przez trzy dni.
Tymczasem królewna Lisa postanowiła skontaktować się ze swoim wujem – królem Colinem, dlatego poprosiła Williama o pomoc. Miał zająć się królestwem aż do jej powrotu. Lisa opowiedziała wujowi o ostatnich wydarzeniach w jej kraju, jednak król Colin nie mógł jej pomóc. Ale dał swojej bratanicy wskazówkę.
Trzy dni później Victoria wróciła, lecz nie chciała nikomu powiedzieć ani gdzie była, ani co się z nią działo przez ten czas. Zbliżał się dzień koronacji Lisy na królową Krainy Kamienia, a Victoria zamiast cieszyć się, że jej siostra zostanie królową, a ona sama stanie się księżniczką była coraz bardziej wzburzona i zła. „Dlaczego to ja nie będę królową? Dlaczego to jej zawsze się układało? Ona piękniejsza, bardziej wspierana i rozpieszczana przez rodziców. To jej rodzice poświęcali więcej uwagi, nie mnie. To ona zawsze miała szczęście do wszystkiego. Nawet trafił jej się książę z bajki: bogaty, przystojny, opiekuńczy, troskliwy, silny, odpowiedzialny, ułożony, uczciwy. Zresztą, ona zawsze uchodziła za tę lepszą. A ja? Gdzie mi do niej? To z nią zawsze chcieli rozmawiać nasi goście, kiedy przyjeżdżali na bale. To ona zawsze skupiała na sobie uwagę wszystkich. Przyszła królowa! Taaa, królowa. Ale już niedługo. Do tej koronacji nie dojdzie! To ja będę królową, nie ty! To ja będę rządzić tą ziemią, nie ty!” Właśnie o tym myślała Victoria przemierzając z ponurą miną i zaciśniętymi pięściami korytarze zamku. „Nie dopuszczę do tej koronacji”. Myślała z zazdrością.
W dzień koronacji Lisy Victoria unikała towarzystwa kogokolwiek. Przez poprzednie dni razem z siostrą przebywała wśród mieszkańców Krainy Kamienia. Jeździła z nią do ludzi, nie dając po sobie poznać, że tak naprawdę nie podoba jej się to, że Lisa zostanie królową. Ale gdy nadszedł ten dzień, zaczęła precyzować swój plan. Dowiedziała się, że Lisa zaprosiła Williama na koronację i że ma przyjechać godzinę przed ceremonią. Kilka minut przed przyjazdem szlachcica powiedziała siostrze, że jej ukochany już jest i czeka na nią. Oznajmiła przyszłej władczyni, że szlachcic poprosił ją, żeby Victoria ją do niego przyprowadziła. Lisa, nie podejrzewając podstępu zgodziła się. Ufała Victorii i miała nadzieję, że jej zachowanie z ostatnich dni jest przejściowe. Tłumaczyła je tym, że Victoria bardzo przeżyła śmierć rodziców. Jednak nastoletnia królewna nie miała dobrych zamiarów. Zamknęła siostrę w komnacie bez okien, uniemożliwiając jej dotarcie na koronację. Tym sposobem Victoria doszła do władzy i otrzymała koronę i diadem.
Po koronacji postanowiła pozbyć się siostry i jej ukochanego i wygnała ich z zamku. To, co zrobiła nowa królowa rozgniewało Chelsea. Do tej pory starała się powstrzymywać emocje i nie sprzeciwiać się temu, co się działo. Kiedy dowiedziała się, że Victoria podstępem doszła do władzy i wygnała swoją siostrę a jej panią i przyjaciółkę, zaczęła przeciwstawiać się nowej królowej. To, że Chelsea nie słuchała jej rozkazów tak rozeźliło królową, która chciała podporządkować sobie wszystkich mieszkańców Krainy Kamienia, że związała ręce Chelsea i zamknęła ją w lochu. Po tym incydencie zaczęto naprawdę obawiać się królowej Victorii. Od tej pory nikt nie odważył się przeciwstawić tej monarchini z sercem jak głaz. Nazwano ją nawet Kamienną Królową.
Dniami i nocami obmyślała plan zemsty za to, co ją spotkało. Chciała, żeby ktoś cierpiał tak jak ona. Wreszcie postanowiła Pojechać w podróż i odnaleźć tego, kto sprawił, że teraz podejmowała złe decyzje. Rozkazała Davidowi – trzynastoletniemu stajennemu – przygotować konie i powóz. Zabrała ze sobą woźnicę Petera i jedną z dam dworu – siedemnastoletnią Karen.
W czasie podróży nikt nie zabierał głosu. Kiedy przybyli na ziemię, okrążyli ją dwa razy, jednak Victoria nie znalazła odpowiedzi na swoje pytanie. Rozkazała Peterowi zawrócić, ale nakazała mu jechać okrężną drogą. Chciała mieć więcej czasu na rozmyślania. Peter jechał teraz wolniej niż w drodze na ziemię, a Karen przyglądała się ukradkiem królowej, która rozglądała się uważnie na wszystkie strony. I tak znaleźli się w Krainie Stali.

Kategorie
Opowiadania

K i S 1

Kamień i Stal.
W połowie odległości między Ziemią a niebem leżało królestwo Algrevolt, którym rządził król Victor. Był potężnym, srogim, a jednocześnie dobrym władcą. Wspierał biednych, pomagał mniej zamożnym mieszkańcom swojego kraju. Wkładał wiele wysiłku w rozwój miast, miasteczek, wsi i wiosek. Bardzo kochał dzieci i młodzież i dwa razy w roku udzielał im audiencji w Złotej Sali, największej w pałacu. Do swoich ministrów, dworzan i służących odnosił się z wielkim szacunkiem, a dla ludzi, którzy występowali przeciw prawu Algrevoltu żądał sprawiedliwej kary.
Król Victor od dłuższego czasu szukał żony. Nie chciał być sam. Kiedy to ogłosił, do jego pałacu zaczęły zjeżdżać wszystkie księżniczki, córki szlachciców, córki mieszczan i chłopów. Wszystkie dziewczęta prezentowały swoje stroje, talenty i własnoręczne dzieła. Każda z nich chciała zrobić dobre wrażenie na władcy. Jego wysokość długo nie mógł zdecydować, która z dziewcząt jest najpiękniejsza, czy najbardziej utalentowana. Wreszcie po długich rozmowach z ministrami i po trzydniowym pobycie poza murami zamku zdecydował się pojąć za żonę Piękną, choć prostą dziewczynę. Była zwyczajna. Nie wyróżniała się ani ubiorem, ani bogactwem, ale miała jeden niezwykły talent. Śpiewała tak pięknie, jak żadna inna dziewczyna. Wszystkie księżniczki i szlachcianki mogły pozazdrościć jej wokalu. Miała na imię Jasmin.
Para królewska przez kilka lat opiekowała się swoimi poddanymi, chroniła ich i pomagała, gdy byli w potrzebie. Dwa razy do roku jeździli po całym królestwie, odwiedzając wszystkich jego obywateli. Aż nadszedł dzień, kiedy rodzina królewska powiększyła się. Na świat przyszli dwaj synowie królewscy – Colin i Edward.
Dwaj królewicze dorastali w zgodzie, szczęściu i pokoju. Istniała między nimi silna uczuciowa więź. Obaj odnosili się z ogromnym szacunkiem do swoich rodziców i do mieszkańców Algrevoltu.
Pewnego dnia król Victor i królowa Jasmin wyjechali w podróż po Ziemi. Kiedy płynęli przez Atlantyk, zaskoczył ich sztorm. Ze wszystkich osób znajdujących się na tym statku przeżył tylko jeden człowiek – młody chłopak, członek załogi. Kiedy wrócił do Algrevoltu, powiadomił synów królewskich o śmierci ich rodziców. Przekazał im też ostatnią wolę ich ojca, z którym rozmawiał jeszcze na statku. Colin i Edward mieli podzielić się królestwem po połowie.
Obaj synowie spełnili wolę króla Victora. Królestwo Algrevoltu zostało podzielone na dwie części: ta część, którą miał rządzić Edward z racji tego, że największa budowla w jego kraju (zamek królewski) zbudowana była z kamienia, od chwili koronacji Edwarda na króla nosiła nazwę Kraina Kamienia. A ta część, którą rządził Colin z tego powodu, że swój nieduży zamek, który utworzył na najwyższej górze zbudował ze stali, po jego koronacji nosiła nazwę Kraina Stali.
Król Colin nigdy się nie ożenił. Ale król Edward pokochał jedną z trzech córek szlachcica Philipa. Agnes była drugą córką szlachcica. Jej starsza siostra miała na imię Amber, a młodsza Alice.
Agnes zamieszkała na zamku z królem Edwardem. Od chwili ślubu to ona stała się królową. Jej siostry często odwiedzały ją na zamku. Polubiły Edwarda i jego brata, który rzadziej, ale także przyjeżdżał do Krainy Kamienia.
Jednak wśród mieszkańców Krainy Kamienia był ktoś, kto nie życzył najlepiej parze królewskiej. Był to Hans – czarownik-naukowiec. Od samego początku nienawidził Philipa, a kiedy dowiedział się, że jego córka dołączyła do rodziny królewskiej, wpadł w straszliwy gniew. Wszystko dlatego, że kiedyś pokochał dziewczynę, która została później poślubiona przez szlachcica. Michelle – matka trzech młodych szlachcianek – wybrała Philipa, a nie jego, choć Hans starał się o jej względy, a nawet o rękę. Od tego momentu Hans robił wszystko, żeby Philip nie zaznał spokoju.
Długo zastanawiał się jak ukarać Philipa. Wydawało mu się, że człowiek ten zabrał mu całe szczęście, więc teraz postanowił odebrać szczęście swojemu rywalowi. Pewnej nocy porwał najmłodszą córkę Philipa – siedemnastoletnią Alice.
Kiedy król Edward dowiedział się, że siostra jego żony i córka jej ojca, którego bardzo polubił została porwana, na prośbę szlachcica osobiście zorganizował poszukiwania dziewczyny. Z prośbą o pomoc zwrócił się też do swojego brata. Król Colin przysłał swoje wojska do Krainy Kamienia.
Minęło pięć dni i cztery noce. Piątej nocy żołnierze króla Colina znaleźli dziewczynę. Była ranna, ale żyła. Po Hansie nie było śladu. Żołnierze króla Edwarda jeszcze przez trzy dni szukali Hansa. Bezskutecznie. Zniknął. Nikt nie domyślał się, że zszedł do podziemi, żeby stworzyć własne wojsko. Wojsko czarowników, które miało na zawsze zniszczyć spokój mieszkańców Krainy Kamienia.
Minęło kolejne kilka lat. W Krainie Kamienia w rodzinie królewskiej urodziła się dziewczynka. Kolor włosów odziedziczyła po matce, a kolor oczu po ojcu. Matka nadała jej imię Lisa. Pięć lat później parze królewskiej urodziła się kolejna królewna. Ojciec nazwał ją Victorią po jej dziadku. Miała kolor włosów po ojcu i kolor oczu jak matka. Tego samego roku w Krainie Stali w pewnej prostej rodzinie urodziła się dziewczynka. Jej matka zmarła tuż po jej urodzeniu, więc ojciec nadał jej imię: Natalie.
Dwie młode królewny dorastały w pokoju. Ich rodzice byli pewni, że Hans odszedł na zawsze i ich córki nigdy nie będą musiały bać się o swój los lub o los któregoś z nich.
Tymczasem w Krainie Stali mała Natalie poznawała swój kraj. Chodziła z ojcem na spacery, rozmawiała z sąsiadami, bawiła się z innymi dziećmi. Miała dwoje przyjaciół – Rileya i Kim, którzy byli dziećmi ich sąsiadów.
Wszyscy troje uwielbiali muzykę. Riley i Natalie uczyli się grać na fortepianie, a oprócz tego Natalie i Kim miały lekcje śpiewu. W miarę jak dorastali, ich talenty się rozwijały, a kiedy wszyscy skończyli 14 lat, byli już znani ze swoich występów na całą krainę. Nawet sam król Colin przyjechał na jeden z ich koncertów. Po koncercie wielu ludzi gratulowało nastolatkom występu, a nawet sam król zagadnął ich. Powiedział, że kiedy był młodszy, śpiewał jak oni i teraz, kiedy jest królem, też czasem śpiewa. Młodzi artyści poprosili, aby zaśpiewał im coś. I zaśpiewał, ale poprosił, żeby nikomu nie mówili, że śpiewa. Nikt oprócz nich nie słyszał jego występu. Powiedział im, że odziedziczył talent muzyczny po swojej matce, która także śpiewała. Cała trójka była zachwycona głosem władcy.

Kategorie
Opowiadania

Zapowiedź

Witajcie, z tej strony Monte. Mam najnowsze opowiadanie, które piszę od 2015 roku. Wrzucę tu kilka fragmentów, bo jest długie i obawiam się, że w całości się nie zmieści. Opowiadanie jest jeszcze nieskończone, ale chciałabym dowiedzieć się od was, czy jest dobre i czy się wam podoba. Tym razem to fantastyczne opowiadanie. Serdecznie zapraszam do czytania i komentowania!

Kategorie
Opowiadania

Kolejne opowiadanie napisane w gimnazjum.

Dlaczego?

Dziewczyna weszła do domu. Właśnie wróciła ze szkoły. Zdjęła buty i poszła do pokoju ojca. Rano źle się poczuł, więc chciała sprawdzić jego obecny stan. Leżał na łóżku. Pomyślała, że śpi. Podeszła do niego i delikatnie dotknęła jego ręki. Była zimna i sztywna.
„O Boże! Tylko nie to!” Pomyślała.
Pobiegła do swojego pokoju, padła na łóżko i rozpłakała się. W tym momencie najbardziej pragnęła pojechać do Anglii, gdzie była jej matka, dwaj starsi bracia, i dwie siostry: jedna starsza, druga młodsza. Ojciec planował, że jak tylko rozpoczną się wakacje, obydwoje pojadą do Anglii.
Dziewczyna po kilku minutach otrząsnęła się i zaczęła intensywnie myśleć. „Co teraz mam zrobić? Jak sobie dalej radzić? Nie mogę tu zostać. Muszę jechać do Anglii. Za wszelką cenę się tam dostać.” Zaczęła się pakować. Podjęła decyzję i dobrze wiedziała co robi. Zabrała najpotrzebniejsze rzeczy
i schowała je do plecaka oraz małej walizeczki. Do kieszeni w spodniach włożyła tymczasowy dowód osobisty, paszport i bilet.
Ubrała się i wyszła na podwórko. Pogoda była śliczna. Świeciło słońce, powiewał lekki wiaterek, było bardzo ciepło, pachniało zbliżającym się latem. Na polach rosły bujne łany zboża, a na łąkach kolorowe kwiaty. Dziewczyna szła polną drogą przez wieś. Po kilku minutach marszu znalazła się
w budynku małego pobliskiego dworca. Rozglądała się w poszukiwaniu kasy biletowej, która była punktem orientacyjnym. Stąd już łatwo było dostać się na peron.
Nagle zauważyła pod ścianą małego chłopca. Płakał. Podeszła do niego i zapytała spokojnie:
– Dlaczego płaczesz? –
– Bo nie mam pieniędzy na bilet i nie mogę jechać do wujka. – Odpowiedział przez łzy.
– Chodź ze mną. – Powiedziała. Dzieciak spojrzał na nią nieufnie. – Spokojnie. Nie bój się. Nie mam zamiaru robić ci krzywdy. – Uspokoiła go. Podeszli do kasy. Młoda kasjerka uśmiechnęła się do nich przyjaźnie.
– Dzień dobry. W czym mogę pomóc? – Zapytała.
– Dzień dobry. – Powiedzieli równocześnie chłopiec i dziewczyna.
– Chciałbym kupić bilet do Gdańska.
– Jeden?
– Tak.
– Jak się nazywasz?
– Jarosław Podsiadło.
– Trzymaj. – Powiedziała nastolatka podając chłopcu pieniądze.
Podał je kasjerce, a ona dała mu bilet.
Podziękowali sobie wzajemnie, pożegnali się i dzieci ruszyły w stronę peronu. Pociąg właśnie przyjechał. Wtaczał się na peron z prędkością ślimaka. Wsiedli. Znaleźli jakiś pusty przedział, a kiedy pociąg ruszył, konduktor zaczął sprawdzać bilety. Wszedł do przedziału nastolatki i Jarka.
– Oooo! Dzień dobry, dzień dobry. A wy sami podróżujecie? – Zapytał.
– Tak. – Odpowiedziała dziewczyna.
– W takim razie bileciki do kontroli proszę.
Obydwoje wyjęli bilety, a dziewczyna pokazała jeszcze swoje DO. Konduktor podziękował i opuścił przedział.
Podróż trwała kilkanaście godzin, w ciągu których gimnazjalistka zdążyła zadzwonić do starszej siostry i poinformować ją, że jest w drodze, a następnie opisać jej w SMS-ie co się stało. Zdążyła też dobrze się wyspać.
Wreszcie dojechali na miejsce. Jarek pobiegł prosto do czekającego na niego na stacji wujka. Wujek Jarka podziękował dziewczynie za to, że pomogła jego siostrzeńcowi bezpiecznie przyjechać do Gdańska.
– Dokąd sama podróżujesz? – Zapytał.
– Jadę do Anglii. Tam jest moja rodzina i muszę się do niej dostać.
– Słuchaj. Nie znasz może takiego człowieka, który pochodzi z Filipówki i nazywa się Michał Lewandowski?
– Ja pochodzę z Filipówki i znam tego człowieka. To mój ojciec.
– Naprawdę? Jesteś córką mojego kolegi ze studiów. Nazywam się Jan Podsiadło.
– Miło mi pana poznać.
– Nie wiesz może co się z nim dzieje? Nie odbiera moich telefonów. Od kilku godzin próbuję się
z nim skontaktować i nic.
– On… już się pan z nim nigdy nie skontaktuje… chyba że… w niebie. – Ostatnie słowa wyszeptała.
– Och! Nie wiedziałem. Przepraszam… Miał problemy z sercem… ale zbyt szybko Bóg chciał go mieć u siebie. Leć już drogie dziecko. Niech Bóg ma cię w opiece przez całą drogę i niech ma
w opiece całą twoją rodzinę. Szczere kondolencje.
– Dziękuję. Przekażę całej rodzinie. Do widzenia.
– Do widzenia.
– Cześć Jarek. – Powiedziała dziewczyna.
– Cześć i dzięki za wszystko! – Zawołał Jarek za znikającą za budynkiem dziewczyną.
Nastolatka szła jakąś ulicą, rozglądając się i szukając portu, z którego odpływałby prom do Anglii. Nagle zza rogu jakiegoś wysokiego budynku wyszli dwaj huligani. Wyglądali bardzo groźnie. Ruszyli w jej kierunku. Po kilku sekundach już ją dopadli. Jeden zaczął ją szarpać, ale dziewczyna dobrze wiedziała jak się bronić. Z prawego sierpowego trzasnęła go w ramię aż się obrócił. Drugi uderzył ją w ramię i dostał od niej w zęby, szarpnął ją za włosy, a ona jednym ruchem ręki położyła go na ziemię. Nagle od strony portu wyszła jakaś dziewczyna. Była starsza od gimnazjalistki. Może w wieku kasjerki, może ciut młodsza. Huligani ledwo ją zobaczyli i już ich nie było.
Gimnazjalistka zobaczyła ją. Starsza dziewczyna wyglądała tak, jakby trenowała siatkówkę. Podeszła do nastolatki.
– Wszystko w porządku? – Zapytała po angielsku.
– Tak. Dziękuję za pomoc. Gdyby się pani nie pojawiła, to nie wiem, czy oni by mnie zostawili
w spokoju.
– Najważniejsze jest to, że jesteś cała. Obserwowałam cię od twojego pojawienia się tutaj i kiedy ujrzałam tych dwóch, już chciałam ci pomóc, ale zobaczyłam że sobie świetnie radzisz. Nieźle ci poszło. Gratulacje. – Powiedziała Angielka, podając dłoń młodszej dziewczynie. – Nazywam się Karen Carter. – Dodała.
– Miło mi panią poznać. Ja nazywam się Milena Lewandowska. –
– Wiesz co? Mówmy sobie po imieniu.
– Dzięki. Słuchaj Karen, wracasz może do Anglii? – Zapytała Milena.
– Tak. A o co chodzi?
– Potrzebuję się tam dostać i muszę mieć opiekuna. Pomogłabyś mi?
– Jasne. A rodzice ci pozwolili? Masz paszport?
– Paszport mam. W Anglii jest moja rodzina. Oni już wiedzą, że jadę do nich.
– Okay. Nie ma problemu. Chodź ze mną. Będę cię mieć na oku. – I ruszyły w stronę portu.
Bardzo szybko i łatwo dostały się na prom płynący do Anglii. Kontroler sprawdzał, kto płynie tym promem, żeby nie było żadnych przykrych niespodzianek.
– Wracacie, czy płyniecie do Anglii? – Zapytał Karen i Milenę po angielsku.
– Ja wracam, ona płynie. – Odpowiedziała Karen. Kontroler sprawdził ich paszporty, a potem przyjrzał się Milenie.
– Jesteś bardzo podobna do mojego kolegi ze studjów. – Powiedział po polsku do dziewczyny.
– Jak się nazywał? – Zapytała.
– Nie wiem czy go znasz. Nazywał się Michał Lewandowski i pochodził z Filipówki.
– Jestem jego córką. Nazywam się Milena Lewandowska.
– Ach, miło mi cię poznać.
– Mnie pana również.
Kontroler uśmiechnął się do nastolatki i zajął się rozmową z jakimś mężczyzną. Dziewczyny odeszły kilka kroków dalej, były już na promie. Nagle Milena zatrzymała się.
– Hej, co się dzieje? – Zapytała Karen.
– Czekaj chwilę. – Powiedziała Milena. Przyjrzała się mężczyźnie, który rozmawiał z kontrolerem. To był wujek Jarka, kolega jej taty, którego znał ze studiów. Rozmawiali o czymś i nagle kontroler się zasmucił. Po chwili spojrzeli na nią i dziewczyna już wiedziała o czym rozmawiali. – Chodźmy już. – Powiedziała cicho.
Wreszcie znalazły jakieś wolne miejsce i usiadły. Milena wyjęła swoją komórkę i napisała do starszej siostry, że już jest na promie, że jest z Karen, która powiedziała, że będzie się nią opiekować, napisała o huliganach, którzy ją chcieli napaść, o wujku Jarka i kontrolerze, że są kolegami ich ojca ze studiów. Siostra jej odpisała, że zna Karen i że to jej koleżanka ze szkoły. „Ale jaja. Pewnie Aśka wiedziała, że Karen wraca do Anglii i poprosiła ją o to, żeby mnie zabrała.” Do Karen ktoś zadzwonił. – Zostań tu. Za chwilę wracam. – Powiedziała do Mileny. Odeszła kilka kroków, ale Milena mogła czytać z ruchu jej warg. To była Asia. Kontaktowała się właśnie z Karen i chciała wiedzieć, czy wszystko
w porządku. Po kilku minutach dziewczyna wróciła.
– Chyba wiem, kto do ciebie dzwonił. – Powiedziała Milena.
– Tak? A skąd wiesz? – Zapytała Karen.
– Moja siostra napisała mi w SMS-ie, że cię zna, bo jesteś jej koleżanką ze szkoły i że poprosiła cię o pomoc.
– Tak. To prawda. Joanna poprosiła mnie, żebym cię zabrała, kiedy będę wracać.
– A co robiłaś w Polsce, jeżeli można wiedzieć?
– Ja i Joanna mamy do zrobienia taką pracę o obcokrajowcach w Polsce. Ona była bardzo zajęta czymś innym, a ja pojechałam zagrać swoją rolę. Chciałam się dostać do polskiego akademika i szkoły, żeby zrealizować ten projekt. Właśnie dziś miałam wracać do kraju, kiedy Joanna zadzwoniła do mnie
i poprosiła mnie, żebym czekała na ciebie blisko portu. Opisała mi ciebie przez telefon, dlatego bez trudu cię rozpoznałam. Nie podała mi tylko twojego imienia, ale powiedziała, że jesteś jej siostrą, więc wiedziałam o kogo chodzi.
– Długo ją znasz?
– Znamy się bardzo dobrze. Jesteśmy przyjaciółkami. W trudnych chwilach ona pomaga mnie, a ja pomagam jej.
– To teraz twoja kolej niesienia pomocy jej?
– Tak. Masz rację.
Powoli zapadała noc.
– Karen?
– Tak?
– Czy daleko jeszcze do lądu? – Zapytała Milena.
– A co jest. Masz chorobę morską?
– Nie. Czuję się dobrze. Pytam tylko z ciekawości.
– Płyniemy już pół godziny, więc za jakieś dwie godziny powinnyśmy być na miejscu.
– Swoją drogą to ja nigdy nie miałam choroby morskiej.
– Naprawdę?
– Tak. Nie dawno mieliśmy wycieczkę, płynęliśmy statkiem i mnie nie wzięło.
– Kiedy płynęłam do Polski, to tak mnie wzięło, że hej. Normalnie było okropnie.
Po chwili obok nich usiadł jakiś chłopak. Milena zaczęła mu się przyglądać. I wtedy go poznała. Tak. To na pewno był on.
– Dobry wieczór. – Odezwał się po angielsku. Obserwował Milenę od momentu jej wejścia na prom. Słyszał, w jakim języku rozmawia z Karen i chciał, żeby Milena go zobaczyła, żeby wiedziała, że
o niej pamięta. A ona pamiętała go bardzo dobrze. Myślała o nim w dzień i w nocy. Śnił jej się. Miała nadzieję, że jeszcze kiedyś go zobaczy.
– Dobry wieczór. – Odpowiedziała Karen po angielsku.
– Cześć Marcel. To Naprawdę ty? – Zapytała Milena po polsku.
– Tak. To ja. Widzę, że jeszcze o mnie nie zapomniałaś. To dokładnie tak, jak ja o tobie. –
Uśmiechnął się do niej tak, że ona nie była w stanie mu nie odpowiedzieć.
– Marcel, pozwól. Karen to jest mój kolega z kolonii. Marcel, to jest koleżanka mojej siostry.
– Miło mi panią poznać. – Odezwał się chłopak po angielsku.
– Mnie ciebie również. – Podali sobie dłonie.
– Milenko. Co u ciebie. Nic się nie zmieniłaś od tamtego czasu.
– U mnie… może być. A u ciebie?
– U mnie wszystko w porzo. Pamiętasz? Nie mów mi tego, o czym nie powinienem wiedzieć.
– Tak. Pamiętam.
Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę.
– Uuuu! Zakochani. – Skwitowała Karen po angielsku.
– Karen? – Powiedziała Milena.
– No co. Mówię, co widzę.
Nagle z ciemności wyszło dwóch wysokich chłopaków. Tylko Milena ich widziała. Karen i Marcel patrzyli na morze, które powoli zaczynało szarzeć. Dziewczyna wyjęła z plecaka dwie pary kajdanek, które przezornie zabrała ze sobą. Wiedziała jak ich używać i w jakich sytuacjach. I właśnie teraz mogła z nich skorzystać. Nie podobali jej się ci chłopcy. Ostrożnie podeszli do ławki, na której stał plecak Karen. Milena obserwowała ich przez cały czas.
Myśleli, że nikt na nich nie patrzy, bo Milena tylko kątem oka ich obserwowała. Jeden z nich dotknął plecaka, drugi mrugnął do tego pierwszego i dwóch kolegów zaczęło zmykać. Nastolatka zerwała się na równe nogi i tak szybko, jak sarenka pobiegła za nimi. W kilka sekund dopadła jednego z nich,
a drugi pobiegł dalej. Zobaczyła, że to nie jest ten z plecakiem, ale zapytała spokojnie po angielsku:
– Dlaczego to zrobiłeś?
– Chcieliśmy zarobić. – Przyznał się chłopak.
– Dlaczego w taki sposób? – Zapytała Milena.
– Nie wiem. – Odpowiedział cicho chłopak.
Dał się skuć Milenie, a po chwili dziewczyna zapytała go:
– Gdzie jest twój kolega?
– Pewnie w kryjówce.
– A gdzie jest ta wasza kryjówka?
– Na tyle promu.
Dziewczyna pomogła wstać chłopakowi, a on zaprowadził ją do swojego kolegi. Ten drugi na prośbę skutego oddał Milenie skradziony plecak i pozwolił się skuć. Wtedy pojawili się zaniepokojeni Karen i Marcel. Milena oddała Karen jej własność, a następnie poprosiła Marcela, żeby pobiegł po swojego tatę. Jego ojciec był kapitanem tego promu.
Po chwili dwóch kolegów wsiadało na motorówkę i odpłynęło, a kapitan, jego syn i Karen dziękowali Milenie za odwagę, szybką reakcję, spryt i pomysłowość. Dostała gromkie brawa i pochwały, a kiedy na pytanie: skąd miała kajdanki i wiedziała o tym, jak się nimi posługiwać odpowiedziała, że zna takie rzeczy, bo jej ojciec ją uczył, wtedy ojciec Marcela zapytał:
– Czy twój tata jest policjantem?
– Tak. – Odpowiedziała krótko i cicho.
Było bardzo późno. Wszyscy już spali. Karen zasnęła siedząc na ławce. I tak nie było gdzie się położyć. Milena nie bardzo mogła spać. Gdy tylko chciała zasnąć, miała przed oczami cały swój męczący dzień. Poza tym całą jazdę pociągiem przespała. Jednak kiedy udało jej się zasnąć, przyśnił jej się ojciec. We śnie był taki jak zawsze: wesoły, uśmiechnięty, żartował. Mówił do niej, że świetnie sobie radzi, żeby postarała się jakoś zacząć żyć od nowa, że świat się jeszcze nie skończył, i że ma przyjaciół (tych nowych i starych), że zawsze będzie o nich pamiętać i prosił ją, żeby się za niego modliła. Obudził ją głos Karen:
– Hej, Milena, już widać brzeg. Niedługo będziemy na miejscu. – W porę zdążyła się obudzić i teraz budziła swoją podopieczną. Milena otworzyła oczy.
– To już jesteśmy na miejscu? – Zapytała.
– Jeszcze nie. Musimy się przygotować do zejścia na ląd. –
Po kwadransie prom wpływał do portu,
a po pięciu minutach wszyscy schodzili po trapie na ląd.
– Karen, czy ktoś na ciebie czeka w porcie? Pytam tylko z ciekawości. – Odezwała się Milena.
– Tak. Mam młodszego brata. Ma na imię Brian.
Nagle zza rogu naprawianego statku wybiegł jakiś chłopiec.
– Karen! – Zawołał, a po chwili był już w ramionach siostry. Milena szukała wzrokiem swojej siostry.
Po chwili ją zobaczyła. Joanna wodziła wzrokiem wzdłuż brzegu. Wreszcie dojrzała Milenę. Obydwie biegły już ku sobie. Padły sobie w objęcia, a Milena rozpłakała się ze szczęścia.
– Tak się cieszę, że nareszcie cię widzę, Asia. – Powiedziała przez łzy.
– Ja też się bardzo cieszę. Tęskniłam za tobą, Mileś. – Powiedziała Joanna.
Stały tak dłuższą chwilę. Joasia pogłaskała Milenę po głowie. – Już dobrze, Mileś. Już dobrze. Powiedziała spokojnie. Kiedy Milena się uspokoiła, razem z siostrą podeszły do Karen i Briana, którzy rozmawiali w ojczystym języku tak, jak Milena i Joanna przed chwilą. Karen odwróciła się.
– Karen, dziękuję ci za pomoc, dziękuję ci za to, że dowiozłaś Milenę bezpiecznie tak, jak mi obiecałaś. – Powiedziała Asia.
– A ja tobie dziękuję za to, że pilnowałaś Briana wtedy, kiedy mnie nie było. Za to, że opiekowałaś się nim w porcie. – Powiedziała Karen. Podały sobie dłonie na znak przyjaźni.
Szli we czworo przez port. Karen opowiedziała Joannie o tym, co wydarzyło się w Gdańsku
i o chłopakach ze statku, którzy zabrali jej plecak i o tym, jak Milena sobie z nimi poradziła.
– No, no! Mila. Naprawdę ich skułaś prawdziwymi kajdankami? – Zapytała Joanna pełna podziwu.
– Tak. To prawda. – Odpowiedziała gimnazjalistka.
– I naprawdę się biłaś z chuliganami? – Zapytał Brian.
– Tak.
– Czy mogę ci zadać jeszcze jedno pytanie? – Odezwał się chłopiec.
– Jasne. – Powiedziała Milena.
– Czy masz zamiar zostać policjantką?
– Nie wiem, ale powoli zaczynam się nad tym zastanawiać.
– Naprawdę? – Zapytała Aśka.
– Tak. Chciałabym być taka jak tata. – Odpowiedziała ciszej Milena.
Wszyscy czworo szli teraz w milczeniu. Minęły może trzy minuty, kiedy Joanna cicho zwruciła się do Mileny:
– Jak nazywali się ci koledzy taty?
– Jeden to Jan Podsiadło, a drugi… nie wiem. – Odpowiedziała równie cicho siostra.
– Ten drugi to kontroler na promie? – Chciała się upewnić Aśka.
– Tak.
Wreszcie dotarli do rozwidlenia dróg. Pożegnali się i Anglicy poszli w swoją stronę, a Polki w swoją. Siostry szybko znalazły się w domu. Od progu witała Milenę mama, później Damian i Jan, a na końcu Karolina.
– Cieszę się, że już jesteś z nami Milenko. – Powiedziała mama.
– Ja też się cieszę, że was widzę. Tęskniłam za wami.
– My za tobą też. – Zawołali bracia chórem.
Razem zjedli obiad, a potem Karolina pokazała Milenie pieska, którego dostali od sąsiada, który gdzieś wyjechał.
– To on już będzie z nami na stałe? – Zapytała dziewczyna.
– Tak. Teraz już jest nasz. Na zawsze. – Powiedziała Karolinka.
Tego samego dnia wszyscy poszli na spacer z pieskiem. Joanna pokazała Milenie boisko do siatkówki i plac, na którym można było jeździć na rolkach. Młodzi Lewandowscy nieźle wywijali. Nawet mama się przyłączyła. Potem urządzili zawody siatkówki. Mecz grały dwie drużyny: pierwsza – Milena, Joanna i Damian oraz druga: Michalina – mama, Jan i Karolina. Drużyna Mileny wygrała.
– Ale odjazd, co nie? – Skwitowała cały mecz Milena.
Wieczorem, kiedy leżała w łóżku w swoim nowym pokoju, nie mogła zasnąć. Wszystkie wydarzenia ostatnich dwóch dni stawały jej przed oczami i myślała o nich bez przerwy. Milena zadawała sobie
w myślach jedno pytanie: „Dlaczego? Dlaczego to wszystko się wydarzyło?”

Kategorie
Opowiadania

Moja konwencja baśni napisana jeszcze w gimnazjum.

Królowa Śniegu.

W małym domku na wsi, otoczonym polami, mieszkało dwoje rodzeństwa wraz ze swoją ukochaną i jedyną babcią. Było w nim bardzo biednie. Po śmierci ojca nikt już nie zarabiał. Ich matka umarła pół roku po nim.
Tego roku zima była bardzo sroga. Przez długi okres trwały śnieżne zawieje. Dzieci siedziały przy piecu i rozmawiały, a babcia robiła im ciepłe, wełniane sweterki na drutach.
Pewnego wieczoru, kiedy dzieci kładły się już spać, babcia opowiedziała im historię o Królowej Śniegu. Opowieść ta, spodobała się Kayowi. Bardzo pragnął zobaczyć Tę postać. Kiedy babcia skończyła Opowiadać, chłopiec zapytał:
– Babciu, czy ona naprawdę istnieje? –
– Nie wiem, ale to możliwe. – Odpowiedziała staruszka.
Następnego dnia dzieci siedziały przed domem i rozmawiały. Potem urządziły bitwę na śnieżki.
Po chwili babcia wyszła przed dom. Nagle coś ją zabrało.
– Kay. Co to było? – Zapytała wystraszona Gerda.
– Nie wiem. – Odpowiedział cicho chłopiec.
Po chwili przed ich dom podjechały sanie. Siedziała w nich nastolatka. Miała na sobie ciepły, gruby kożuch i długie, ciepłe buty. Była wysoka i miała długie, jasne włosy wystające spod czapki i spadające na ramiona.
– Braciszku, jak myślisz, kim ona jest? – Zapytała Gerda.
– Nie wiem. – Odpowiedział brat.
– Może ona wie, gdzie jest nasza babcia? – Zastanawiała się dziewczynka.
Nagle coś złapało Kaya. Chłopiec wrzasnął, a dziewczynka zawołała do nieznajomej:
– Ratuj mojego brata! Proszę! –
Dziewczyna zeskoczyła z sań. Miała w ręku miecz. Jak lew skoczyła na potwora i przebiła go na wylot. Chłopiec odskoczył przerażony. Na jego prawej ręce widać było ranę. Stał przy siostrze. Starsza dziewczyna jednym susem znalazła się przy dzieciach.
– Nie rób nam nic złego. – Cichutko poprosiła wystraszona Gerda. Dziewczyna spojrzała na nią łagodnie.
– Nie bójcie się. – Powiedziała cichym, spokojnym głosem. Delikatnie wzięła chłopca za rękę i przyłożyła Mu do rany liść, który go wyleczył.
– Dziękuję. – Powiedział Kay.
Po chwili dziewczyna odezwała się:
– Wiem, gdzie jest wasza babcia. –
– Ty ją zabrałaś? – Zapytała nieśmiało Gerda.
– Nie. To nie ja. – Odpowiedziała cicho. – Za to wiem, gdzie jest. – Dodała.
– Wiesz? Możemy jechać z tobą? – Zawołali jednocześnie.
– Siadajcie. – Powiedziała do nich serdecznie.
Ruszyli. Dziewczyna nie mówiła prawie nic i w ogóle się do nich nie uśmiechnęła. Była bardzo smutna.
– Kim jesteś? – Odważył się zapytać Kay.
– Jestem Królową Śniegu. – Odpowiedziała cicho dziewczyna.
– Ty? – Zapytała Gerda. Dziewczyna pokiwała głową.
Jechali dalej w milczeniu. Po chwili usłyszeli krzyk. Dziewczyna zatrzymała sanie.
– Poczekajcie tu. To niebezpieczne. – Powiedziała do dzieci. Wyskoczyła z sań i pędem pobiegła w stronę skąd dochodził głos. W dole otoczonym wałem ze śniegu i lodu była babcia Kaya i Gerdy. Dziewczyna pomogła staruszce wyjść.
– Nic się pani nie stało? – Zapytała.
– Nie. Dziękuję ci moja droga. – Odpowiedziała babcia.
Kiedy wracali, Królowa Śniegu zauważyła pod ścianą z lodu zmarzniętego, małego pieska. Bardzo przejęła się Losem tego biednego stworzenia. Zeskoczyła z sań i podbiegła do zwierzątka. Delikatnie wzięła go na ręce i okryła kożuchem.
Dziewczyna odwiozła dzieci i ich babcię do domu. W pewnym momencie pojawił się jakiś dziwny stwór. Zaatakował Gerdę, ale nic jej nie zrobił. Królowa Śniegu obroniła ją przed nim. Oddała jej pieska. Nagle potwór zaatakował dziewczynę. Walczyła z nim przez chwilę. Nastąpiła krótka przerwa. Potwór po raz drugi rzucił się na Królową Śniegu. Tym razem nie pokonała go i zginęła w obronie dzieci i staruszki.
Wszyscy troje wracali bardzo smutni. Nawet piesek był smutny.
– Nawet nie dowiedzieliśmy się jak miała na imię. – Powiedziała Gerda.
– Te bajki wcale nie były prawdą. Dopiero teraz zobaczyliśmy, że Królowa Śniegu jest zupełnie inna. Ona dla nas poświęciła własne życie. – Powiedziała babcia.

Kategorie
Wiersze

Moje spojrzenie na miłość

Szukam Cię od wielu lat i nie wiem, gdzie jesteś,
Lecz może pewnego dnia odnajdę to miejsce,
w którym Ty będziesz, może czekasz na mnie,
A gdy Cię usłyszę, może mrok opadnie.

Mam jeszcze nadzieję, naprawdę w to wierzę,
Że wreszcie pokochasz mnie bezwarunkowo, szczerze,
A ja będę z Tobą trwać, trzymając Cię za rękę,
I stanie się prawdą to, co w snach było tak piękne.

Będziemy się kochać prawdziwą, wieczną miłością,
A samotne dni nareszcie staną się przeszłością.
Będę w ramionach Twych szeptać Twoje imię,
Mając tę pewność, że nasza miłość nie przeminie.

Ty będziesz patrzył na mnie szczerym spojrzeniem,
Wszystkie chwile smutku odejdą w zapomnienie.
Będziemy wierni sobie, będziemy silni,
Będziemy wzorem dla siebie i dla innych.

Będziemy sobie ufać, będziemy się wspierać,
Będziemy na zawsze i nie będziemy się zmieniać.
Twoje uczucie ogrzeje moje serce,
Nauczę się kochać Ciebie, będziesz moim szczęściem.

Będę kochać Ciebie takiego jakim jesteś,
Będziesz moim Słońcem i mych marzeń spełnieniem.
Przejdziemy razem przez losu przeciwności,
Zrobimy wszystko, by nie zniszczyć tej miłości.

EltenLink