Kategorie
Opowiadania

K i S 10

Był wczesny ranek, kiedy Victoria wyjechała poza bramy zamku. Zostawiła go pod opieką ministrów, którym ufała najbardziej. Musiała wyjechać. Gdyby istniał inny sposób, by na odległość wykonać to, co zamierzała, nawet nie brała by go pod uwagę. Jej zadanie wymagało, by zrobiła to osobiście. Już wielokrotnie myślała o tym jak postąpić. W głowie układała różne scenariusze. Nie wiedziała jednak, jak potoczy się ten dzień. Tak bardzo pragnęła uzyskać przebaczenie. Ale… czy to będzie możliwe? Zachowała się bardzo źle, wręcz okrutnie. Czy można w ogóle wybaczyć coś takiego? Lecz wtedy nie była sobą. Nie panowała nad tym, co się z nią działo. Była jeszcze jedna rzecz, której Victoria się obawiała. Czy odnajdzie tę wieś i to miejsce? Pytała każdego mijanego człowieka o dom, w którym mieszkają William i Lisa. Jak dotąd nikt nie wiedział nic o takiej parze.
Zbliżało się południe, kiedy zobaczyła kilku chłopów pracujących w polu. Nie różnili się niczym od tych, których mijała wcześniej. Zatrzymała konia i patrzyła, jak zbierają kamienie z pola do worków i ładują je na spory wóz. Była za daleko, by usłyszeć, o czym rozmawiali. Zamierzała odjechać, ale coś ją powstrzymało. Zaczęła uważnie przyglądać się każdemu z pracujących mężczyzn. Miała wrażenie, że rozpoznaje jednego z nich. Nie miała pewności, bo stał tyłem do niej. Wyglądał na najmłodszego z całej grupy. "Czy mam przywidzenia, czy to naprawdę on?". Myślała. Nie wiedziała, co zrobić. Czy ma do niego podejść i ujawnić swoją obecność, czy nadal obserwować grupę z daleka i czekać na rozwój wydarzeń? A jeżeli on skończy pracę i wróci do domu? Wtedy już na zawsze straci możliwość rozmowy i spotkania z siostrą.
Nastolatka zdecydowała, że poczeka na moment, kiedy młody rolnik skończy pracę i pojedzie za nim. W tym czasie nazbierała wielki bukiet polnych kwiatów, zjadła prowiant, który wzięła ze sobą, po czym tak, jak w dzieciństwie zajęła się szukaniem okrągłych płaskich kamieni i budowaniem z nich piramidy. Przypomniała sobie wyjazdy z rodzicami na wakacje do letniej rezydencji, która znajdowała się w jednej z największych wsi nad rzeką Ilgerion. Zatęskniła za głosem matki, za silnymi rękami ojca, który sadzał ją na swoich kolanach. Zatęskniła za czasem, kiedy wszystko było takie proste. Zdała sobie sprawę, że będąc pod działaniem mocy sztyletu prawie wcale nie myślała o rodzicach. Czuła się okropnie, mając świadomość, jak bardzo ich zawiodła.
Słońce chyliło się ku zachodowi, gdy farmerzy załadowali ostatnie worki pełne kamieni na wóz. Ułożyli je tak, żeby zostało jeszcze trochę wolnej przestrzeni dla nich. Jeden z mężczyzn siedział tuż za końmi i kierował nimi. Żaden z nich nie miał pojęcia, że w ślad za wozem ruszył inny koń, a na nim siedziała nastoletnia królewna.
Nie miała czasu na obserwację tego, co mijała. Zresztą zdążyła zobaczyć sporo, zanim rolnicy skończyli pracę. Teraz podążała za nimi w bezpiecznej odległości tak, by żaden z farmerów jej nie dostrzegł. Słyszała odległy śmiech ludzi, ciche poskrzypywanie wozu, czuła zapach siana i polnych kwiatów. W tle grały świerszcze i odzywały się wieczorne ptaki. Po niebie płynęły pierzaste obłoki, a słońce traciło swój jasny blask.
Wóz toczył się polną drogą i stawał co jakiś czas. Chłopi schodzili na ziemię i odchodzili w stronę domów, zabierając ze sobą swoje worki i żegnając się z towarzyszami. Kiedy rolnik podobny do Williama zszedł z wozu, zarzucił na plecy jeden z trzech worków, a dwa pozostałe chwycił w obie ręce. Powoli ruszył w stronę niewielkiej chaty. Victoria zerkała na niego dyskretnie, jednocześnie rozglądając się uważnie wokoło. Wolno, utrzymując dystans jechała za nim. Zatrzymała konia dopiero przy ogrodzeniu. Zsiadła z wierzchowca i stanęła za rozłożystym drzewem tak, żeby nie było jej widać. Widziała jak Wiliam wchodzi przez furtkę na podwórko, kieruje się w stronę stodoły i znika w niej na chwilę. Kiedy wyszedł, nie miał już ze sobą worków. W tym momencie drzwi domu otworzyły się i stanęła w nich Lisa. Kiedy Victoria ją zobaczyła, poczuła strach, niepewność, poczucie winy i ogromny smutek. Młoda kobieta skierowała się do ogrodu. Przeszła pomiędzy kwiatami i grządkami z warzywami, schyliła się i podniosła coś z ziemi. Chwilę później Victoria straciła ją z oczu. Zobaczyła za to Williama idącego w stronę furtki.
– Lisa, idę po krowy! – zawołał.
– Dobrze! Idź! – Odkrzyknęła.
Kiedy William zniknął z jej pola widzenia, nastolatka powoli ruszyła w stronę furtki. Szła z wahaniem, obawiając się, że lisa może ją zobaczyć. Zerknęła na kobietę pielącą grządki w skupieniu. Pochylona nad pracą nie spostrzegła Victorii, która była przy bramie. Królewna zatrzymała się i wsunęła bukiet przez pręty ogrodzenia. Kwiaty spadły na trawę. Dziewczyna poczuła strach, silniejszy niż do tej pory. Zaczęła cofać się od bramy. Przerażała ją myśl o konfrontacji z siostrą, a jednocześnie bardzo pragnęła z nią porozmawiać, wyjaśnić swoje zachowanie, opowiedzieć historię najszczerzej jak umiała i naprawić krzywdę, jaką jej wyrządziła. I wtedy Lisa podniosła się z klęczek i rozejrzała niespokojnie, jak gdyby wyczuwała, że jest obserwowana. Wyraz jej twarzy zmienił się, kiedy ujrzała Victorię. Widać było, że się waha. Omiotła nastolatkę badawczym spojrzeniem, próbując odgadnąć jej zamiary. Dziewczyna popatrzyła Lisie prosto w oczy, starając się przekazać jednym spojrzeniem miłość, jaką do niej czuła, skruchę, poczucie winy, żal, zagubienie, tęsknotę, prośbę o wybaczenie. Chciała coś powiedzieć, wyjaśnić siostrze przyczyny zmiany swojego zachowania, przyznać się do tego, co zrobiła Natalie i Chelsea, opowiedzieć o wydarzeniach, które doprowadziły do uwolnienia jej od czaru sztyletu, ale nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Lisa wyczuła, że młoda królewna odnalazła ją, chcąc się pojednać. Podeszła do ogrodzenia i podniosła z ziemi bukiet. Bez słowa spojrzała na kwiaty, a potem na nastolatkę. Cisza przedłużała się. Żadna z nich nie potrafiła zdobyć się na odwagę, aby przemówić. Nagle Lisa odwróciła się w przeciwnym kierunku i spostrzegła Williama prowadzącego bydło. Wszedł na podwórze od drugiej strony i wprowadził zwierzęta do obory, aby je uwiązać. Kobieta zawahała się.
– Zaczekaj. – Odezwała się nastolatka, ale zrobiła to zbyt późno. Lisa już biegła po męża. Na krótką chwilę zniknęła w oborze, by pojawić się ponownie w towarzystwie Williama. Kiedy mężczyzna dostrzegł Victorię stojącą za bramą, jego mina zmieniła się ze spokojnej na rozgniewaną. W jego spojrzeniu widać było oburzenie i wściekłość. Do nastolatki doleciały słowa:
– Co ona tu robi! Jak śmiała przyjść po tym, co nam zrobiła! Potraktowała cię jak śmiecia i wyrzuciła z domu! Niech sobie mieszka w zamku, niech ma wygodne życie, klejnoty i jedwabie! Nam to nie potrzebne, poradzimy sobie bez nich. Jestem gotowy zrobić dla ciebie wszystko. Poszedłem za tobą do wsi. Pracuję jak rolnik, nie mówiąc nikomu o naszym pochodzeniu. Zgodziłem się na to, żebyś zajmowała się ogrodem i domem mimo tego, że powinnaś być prawowitą królową Krainy Kamienia. Jestem gotowy nawet na to, żeby mieszkać tu z tobą do końca naszych dni, ale jej nie zamierzam wpuścić do domu! –
– William, uspokój się, proszę. Czuję, że ona chce przeprosić. Po co innego miałaby tu przychodzić? Dała mi kwiaty. –
– To je wyrzuć i odpraw ją z kwitkiem. –
– Skarbie, nie mogę tak. To moja siostra. – Lisa przemówiła teraz błagalnym tonem. – Kocham cię jak nikogo na świecie, ale Victorię również kocham. To moja jedyna rodzina. Po tym jak… jak straciłyśmy rodziców… – Głos jej zadrżał, a w oczach pojawiły się łzy. Na moment spuściła głowę. – William, mam ciebie i ją, lecz ona… ma tylko mnie. Nie mogę jej zostawić. Tak, masz rację, skrzywdziła nas, jednak jestem gotowa jej wybaczyć. Mam przeczucie, że to nie jest jej wina, rozumiesz? – W spojrzeniu żony widoczna była miłość i determinacja. William zrozumiał, że jego ukochana zrobi wszystko, by pojednać się z siostrą.
– W porządku, możesz ją wpuścić. Zostawię was same. Ale gdyby okazało się, że przyszła tu po to, żeby cię skrzywdzić, to natychmiast mnie zawołaj. – Szlachcic spojrzał na żonę z miłością. Pocałował ją w usta i odwrócił się, chcąc wejść do obory. Obejrzawszy się za siebie, odezwał się jeszcze: – Jestem niedaleko, usłyszę cię. – Lisa skinęła głową w odpowiedzi, po czym ponownie podeszła do bramy, tym razem otwierając ją Victorii. Wprowadziła siostrę na podwórko i wskazała ławkę pod rozłożystym drzewem, tym samym, pod którym Victoria zostawiła swojego konia po drugiej stronie płotu. Siostry zajęły miejsca na jej obu końcach.
– William mnie nienawidzi, prawda? – Spytała nastolatka, nie patrząc Lisie w oczy.
– Owszem. Dziwisz się? – Ton Lisy był oschły. – Nie ufa ci. Zresztą ja też straciłam do ciebie zaufanie. Zmieniłaś się o 180 stopni. Wiesz, jak mnie bolało, że nie możemy się porozumieć? Podobnie jak ty cierpiałam po stracie rodziców, a ty dokładałaś mi jeszcze problemów. Twoje zachowanie względem mnie było okropne. I jeszcze ten twój wyjazd nie wiadomo gdzie. Powiesz mi wreszcie, dokąd wtedy pojechałaś? –
– Jeżeli masz coś jeszcze do powiedzenia, to radzę ci zrobić to teraz, bo moja historia będzie dość długa. – Uprzedziła nastolatka spokojnym tonem.
– Mam skończyć, tak? Więc skończę. Twoje zachowanie względem mnie było okrutne. Ja próbowałam rozmawiać z tobą, chciałam cię wspierać, a ty warczałaś na mnie jak wściekły wilk. Nie wiedziałam, jak mam dotrzeć do ciebie. Chciałam ci pomóc, a ty mnie odtrącałaś. Na moją prośbę służący i dworzanie interesowali się twoim samopoczuciem. Sami z siebie również chcieli ci pomóc. Wiesz, ile wsparcia w tamtym czasie dostałam od Chelsea? A ty nawet z Kelly nie chciałaś rozmawiać. A to, jak mnie potraktowałaś w dniu koronacji… i po niej… to, jak postąpiłaś z Williamem… Nikt nigdy w całym moim życiu nie skrzywdził mnie tak bardzo jak ty. – Lisa odetchnęła głęboko. Wreszcie mogła wyrzucić z siebie wszystkie emocje, jakie do tej pory skrywała przed światem. Wreszcie mogła porozmawiać z siostrą o rzeczach, które powiedziała jedynie Williamowi.
– Lisa, bardzo cię przepraszam. To naprawdę. nie była moja wina. – Odezwała się Victoria po długiej chwili milczenia. Nie patrzyła na siostrę. – Czy pamiętasz dzień śmierci naszych rodziców? Pamiętasz mój wypadek? –
– Tak, ale… dlaczego o tym wspominasz? – Lisa poczuła lodowaty dreszcz przebiegający po jej plecach.
– Bo… ten mój wypadek… ta rana… nie wzięła się z nikąd. Czy pamiętasz, co usiłowałam ci przekazać, kiedy mnie znalazłaś? Pamiętasz, o czym wtedy mówiłam? – Pytała nastolatka, a w jej głosie było słychać napięcie i strach. Młoda kobieta zamyśliła się na chwilę.
– Mówiłaś coś o jakimś sztylecie… że go widzisz. Ja go nie widziałam, nie wiedziałam, o co ci chodzi. Byłam przekonana, że masz przywidzenia. –
– To nie były przywidzenia. – Odpowiedziała młoda królewna poważnym głosem. – Ten sztylet był prawdziwy. Miałam go w ręce. Widziałam go. Zresztą… nie byłam jedyna. Natalie też go widziała. –
– Czyli to prawda, tak? Porwałaś tę dziewczynę i więziłaś ją w zamku? – Przeszywające spojrzenie dwudziestojednolatki przygwoździło szesnastolatkę do ławki. Dziewczyna skinęła głową w milczeniu. – Jak mogłaś zrobić coś takiego? Czułam, że to mogłaś być ty. Byli u mnie jej przyjaciele, wiesz? Szukali jej. Opowiedzieli o tym, jak Natalie zniknęła. Odkąd zaczęłam żyć na wygnaniu, dużo myślałam o tobie, o twoim zachowaniu. Czułam, że to, co zrobiłaś mnie i Williamowi to nie koniec. Z początku nie byłam w stanie poukładać wszystkiego w głowie. Było we mnie wiele skrajnych emocji i nie wiedziałam, dlaczego spotkało mnie coś takiego. Zastanawiałam się, co zrobiłam nie tak. Czym ci się naraziłam, że wyrzuciłaś mnie ze swojego życia? Mnie i osobę, na której bardzo mi zależało. Wreszcie, kiedy minęły pierwsze dni na wygnaniu, próbowałam ułożyć sobie wszystko w głowie i zrozumieć, co właściwie się wydarzyło. William musiał zadbać o znalezienie domu i zorganizować nam w nim miejsce, bo ja nie byłam w stanie tego zrobić. W głowie miałam taki mętlik, że nie mogłam skupić się na niczym. Do tego odczuwałam stratę mamy i taty. Musiało minąć kilka dni, zanim byłam gotowa, żeby zacząć funkcjonować. Zaczęliśmy żyć jak para prostych ludzi. Zaręczyliśmy się, wzięliśmy cichy ślub. Umówiliśmy się, że żadnemu z sąsiadów nie wyjawimy naszego prawdziwego pochodzenia. Nie chcieliśmy wracać do przeszłości. Pewnego wieczoru na progu naszego domu pojawili się młodzi ludzie, szukający przyjaciółki. William bał się, że mogą nas skrzywdzić, ale ja czułam, że są w porządku. Ugościliśmy ich i pozwoliliśmy im przenocować. Opowiedzieli nam o zaginięciu swojej koleżanki. Historia jej zniknięcia tak bardzo przypominała mi twój wypadek, że z początku pomyślałam, że to Hans, o którym wspominał mi wuj. Byłam u niego dokładnie wtedy, kiedy wyjechałaś. Jednak chwilę później doszłam do tego, nad czym zastanawiałam się od momentu wygnania. Znalazłam odpowiedź na pytanie: Czy byłabyś w stanie z zemsty zrobić komuś krzywdę? Wtedy zrozumiałam, że tak i wiedziałam już, że to byłaś ty. Natychmiast podzieliłam się swoimi przemyśleniami z Williamem i naszymi gośćmi. Opowiedziałam przybyszom twoją historię. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że wiele elementów zgadza się z historią porwania Natalie. Następnego dnia daliśmy naszym gościom prowiant, wskazaliśmy im drogę do zamku i pożegnaliśmy ich. Potem oboje długo rozmawialiśmy. – Kiedy lisa skończyła mówić, odetchnęła głęboko. Już dawno nie czuła takiej ulgi jak w momencie, kiedy powiedziała Victorii to, co tkwiło w niej od miesięcy. – Czy mogłabyś wyjaśnić mi, dlaczego porwałaś tę dziewczynę i dlaczego się zmieniłaś? –
Victoria milczała przez chwilę, a potem zaczęła opowiadać Lisie całą historię z jej punktu widzenia. Powiedziała jej o tym, co czuła, o tym, że nie panowała nad tym, co się z nią działo, wyjawiła, że po jej wygnaniu uwięziła Chelsea. Ze szczegółami opisała jej wyjazd do prawie niezamieszkałej wsi, a potem wyjazd na ziemię z Peterem i Karen i powrót przez Krainę Stali, przypadkowe znalezienie domu Natalie, obserwację jej przyjęcia urodzinowego, moment porwania córki stolarza i wreszcie wszystko, co wydarzyło się w zamku w czasie obecności w nim rówieśniczki ze zwyczajnej rodziny. W miarę, jak Victoria rozwijała swoją opowieść, wyraz twarzy Lisy zmienił się ze skupionego na zdziwiony. Jej brwi uniosły się w wyrazie niedowierzania. Nastolatka zakończyła opowieścią o tym, że Natalie odeszła z zamku bez pożegnania z nią, że napisała list do niej i że nie ma pojęcia, co ma teraz robić, gdyż miała nadzieję, że ona i Natalie zaprzyjaźnią się, a tymczasem nie otrzymała jeszcze odpowiedzi na list, który do niej wysłała. Przyznała się siostrze nawet do tego, że wydaje jej się, że dla Briana jest kimś więcej i nie ma pojęcia, jak postępować w tej sytuacji.
– No proszę. To znacznie ciekawsza historia niż moja. – Skwitowała Lisa, kiedy Victoria skończyła mówić. Pogrążone w rozmowie nie zauważyły, że zapadła noc. Dopiero kiedy stanął przy nich William i powiedział im, która godzina, wróciły do rzeczywistości. Podniosły się z ławki i weszły do domu za mężem Lisy. Victoria jeszcze raz opowiedziała swoją historię Williamowi i przeprosiła go za swoje zachowanie. William zrozumiał i przyjął przeprosiny. Kiedy szykowali się do snu, Victoria poprosiła Lisę, by nazajutrz wróciła z nią i Williamem do domu i zasiadła na tronie jako prawowita królowa.
Następnego dnia Lisa i William z pomocą Victorii zebrali cały dobytek pary. W międzyczasie szlachcic szukał kogoś, kto mógłby odkupić od niego bydło i świnię. Dopiero wieczorem znalazł się kupiec. Kiedy szlachcic przebywał poza domem, siostry wysprzątały go do czysta. Wieczorem wszyscy troje zjedli wspólny posiłek i zmęczeni zasnęli. O brzasku wyruszyli do kamiennego zamku.

Kategorie
Opowiadania

Moja wizja.

W nieznanym kraju, w spokojnym lesie, na pięknej polanie leżało ciche jezioro. Woda w nim była chłodna i krystalicznie czysta. Za dnia blask słońca padał na jego taflę, w nocy liczne gwiazdy przeglądały się w nim jak w lustrze. Jasny księżyc oblewał je swoim światłem. Dookoła polany rosły gęste drzewa. Przy samym jeziorze kilka krzewów zapuściło swoje korzenie i wznosiło się ku niebu. Cała polana porośnięta była niezliczonymi, różnobarwnymi kwiatami. Królowała tu cisza. Nawet ptaki nie śpiewały. Tylko delikatny wiatr łagodnie poruszał gałęziami drzew. Ich szum był jak cicha muzyka. Trawa była tu soczyście zielona i miękka, a niebo przejrzyste.

EltenLink