Kategorie
Opowiadania

K i S 4

Tymczasem w Krainie Stali zdesperowany stolarz organizował poszukiwania córki. Kiedy poprzedniego dnia zorientował się, że Natalie zniknęła, natychmiast poruszył całą wieś i okoliczne miejscowości. Ojciec był zrozpaczony. Nikt nie wiedział, co dzieje się z nastolatką. Nikt nie zauważył jej zniknięcia. Przeszukano całą wieś i jej okolice, jednak po dziewczynie ślad zaginął. I wtedy Walter postanowił odnaleźć Natalie, a Riley i Kim dołączyli do niego. Walter obiecał stolarzowi, że znajdzie jego córkę i przyprowadzi ją do domu. I wyruszyli na poszukiwanie zaginionej nastolatki.
Mijały kolejne dni. Walter, Riley i Kim nie poddawali się. Wierzyli, że znajdą córkę stolarza. Wszyscy troje wspierali się w chwilach zwątpienia i dawali sobie wzajemnie nadzieję na to, że Natalie jest cała i zdrowa. Walter coraz bardziej martwił się o Natalie. Nie znał jej za dobrze. Spotkali się zaledwie kilka razy, rozmawiali ze sobą, ale teraz czuł, że musi odnaleźć ją za wszelką cenę. Sam nie wiedział, co sprawiło, że zaoferował się, że odnajdzie dziewczynę. Od samego początku podobała mu się. Dopiero niedawno zauważył, że mają podobne zainteresowania. A wcześniej? Nie zwracał na nią uwagi. Bał się, że będzie odrzucony tak jak przez innych rówieśników. Do wioski, w której mieszkała Natalie przyjechał rok wcześniej, ale nadal wśród nastolatków był traktowany jak obcy. A Natalie? Ta dziewczyna potrafiła znaleźć język z każdym. Wprawdzie była nieśmiała, ale wszyscy ją znali i lubili, więc we wsi nie miała problemów z nawiązywaniem kontaktów z innymi.
Wędrowali kilkanaście dni i kilkanaście nocy. Pewnego wieczoru w oddali zauważyli światła. Wiedzieli, że to kolejna wioska na ich trasie. Mieli nadzieję, że ktoś wpuści ich do domu na nocleg. Do tej pory spotykali na swojej drodze gościnnych ludzi. Zazwyczaj pierwsze albo drugie drzwi uchylano dla młodych przybyszów zapraszająco. Ale w tej wiosce prawie wszystkie mieszkania były zamknięte dla nieznajomych gości. Wiedzieli, że już dawno przekroczyli granicę między Krainą Stali a Krainą Kamienia. Mieszkańcy Krainy Stali byli uprzejmi. Znali młodych artystów. W kilku domach obywateli Krainy Kamienia także znalazło się miejsce dla przybyszów. Ale kolejne domy były zamknięte na głucho. Tylko palące się w nich światła świadczyły o obecności ich mieszkańców. Z daleka zauważyli młodego chłopa prowadzącego na łańcuchach dwie chude krowy. Postanowili iść za nim. Tak trafili do jego domu. Obserwowali spod płotu jak chłop robi wieczorny obrządek: Jak doi krowy, wyrzuca obornik, karmi bydło i jedną tłustą świnię w chlewie. Gospodarstwo nie było duże: drewniany dom, a raczej chata, niewielkie podwórze, Obora, obok niej chlew, stodoła i nieduży pies przy budzie. Chłop miał na nogach gumowce, brudne, lniane spodnie i wełniany sweter. Noc była chłodna. Nie widział przybyszów, tylko dalej zajmował się swoimi obowiązkami. Po chwili z chaty wyszła młoda kobieta.
– William, – Zawołała. – jak skończysz, przyjdź na kolację! –
– Dobrze! – Odpowiedział William ze stodoły. Po chwili wyszedł z niej z taczką pełną słomy. Kiedy skończył obrządek, ruszył do domu.
– William, Przyniósłbyś trochę mleka? – Rozległo się z mieszkania.
– Podaj mi garnek! – Zawołał, zbliżając się do chaty. Po chwili otworzyło się jedno z okien, z którego wyłoniła się ta sama długowłosa kobieta w fartuchu. W ręku trzymała garnek. Podała go mężowi, a on po chwili wchodził Już do domu, niosąc mleko. Kiedy oboje zasiadali do wspólnej kolacji, rozległo się pukanie do drzwi. Wiliam wstał i poszedł otworzyć. W drzwiach stała trójka młodych ludzi. Byli ubrani inaczej niż zwykli mieszkańcy Krainy Kamienia. – Kim jesteście? Skąd przybywacie? Co was tu sprowadza? – Spytał uprzejmie.
– Mam na imię Riley, a to moi przyjaciele: Walter i Kim. Przybywamy Z Krainy Stali. Pochodzimy z jednej z tamtejszych wiosek. Przybyliśmy tu, bo szukamy naszej przyjaciółki. Jej ojciec także jej szuka. Zaginęła miesiąc temu. Nie wiemy, gdzie jest i co się z nią dzieje. Prosimy, niech nam państwo pomogą. Bardzo martwimy się o nią. – Wiliam patrzył na przybyszów nieufnie.
– Ktoś was przysłał? – Spytał, uważnie ich obserwując.
– My sami się przysłaliśmy. – Odpowiedział Walter.
– Oczywiście, że wam pomożemy. – Odezwała się Lisa zza pleców męża. – William, wpuść ich do środka. Nie będą przecież stać w tym chłodzie i ciemnościach. – William wpuścił nastolatków do chaty, a Lisa przygotowała im jedzenie i posłania w sąsiedniej izbie.
– Czy państwo wiedzą, gdzie może być nasza przyjaciółka? – Spytał Walter z nadzieją.
– Może została porwana. – Zasugerowała Lisa. – Jak ma na imię? –
– Natalie. – Odpowiedziała milcząca do tej pory Kim.
– W jakich okolicznościach zniknęła? – Spytał William.
– Tego dnia były jej urodziny. Stało się to wieczorem. Było już po przyjęciu, wszyscy goście poszli do domów. Tylko my zostaliśmy. Pomagaliśmy Natalie w sprzątaniu. Kiedy rozmawialiśmy, Natalie poszła do ogrodu. W pewnej chwili usłyszeliśmy grzmoty, widzieliśmy trzy błyskawice, a potem rozległ się turkot jakby jakiś powóz przejeżdżał drogą. Pobiegliśmy do ogrodu, ale Natalie już tam nie było. Powiadomiliśmy jej ojca o tym, że zniknęła. Kilkunastu mężczyzn jej szukało w naszej i okolicznych wsiach, jednak do tej pory się nie znalazła. Więc postanowiliśmy wyruszyć na jej poszukiwanie. Niestety, ludzie, których do tej pory spotkaliśmy nie udzielili nam żadnych informacji o naszej przyjaciółce. – Powiedział Riley.
Lisa zbladła. Wszystko zaczęło układać jej się w logiczną całość. „Więc jednak wuj miał rację. Ale… może jednak… ktoś inny porwał tę dziewczynę. Czyżby… Ale po co miałaby to robić? Chyba, że chciała się zemścić… Tak. To jest chyba najlepsza teoria z możliwych”. Lisa myślała intensywnie.
– Skarbie, co ci jest? – Spytał William, pochylając się ku żonie. Lisa zerknęła na niego, a po chwili przeniosła wzrok na przybyszów.
– Chyba wiem, kto mógł porwać waszą przyjaciółkę. William, musimy pomóc im ją odnaleźć. –

Kategorie
Opowiadania

K i S 3

A w Krainie Stali młodzi artyści przygotowywali się do kolejnego występu. Spotykali się po kilka razy w tygodniu i do późna pisali teksty, komponowali muzykę i ćwiczyli swój repertuar. Ich rodzice byli bardzo dumni z tak utalentowanych dzieci.
Pewnej nocy Natalie przyśniły się dwie kobiety. Prosiły ją o pomoc, ponieważ jakaś dziewczyna była w niebezpieczeństwie. Kiedy nastolatka obudziła się, pomyślała: „Co mogłabym dla niej zrobić? Nie mam ani żadnych magicznych zdolności, ani nie jestem z jakiejś bogatej rodziny. Jestem zwyczajna. Nie wyróżniam się niczym. Co mogłabym zrobić, żeby jej pomóc?” W tym momencie usłyszała głos ojca. Wołał ją. Weszła do kuchni. Tyler siedział przy stole.
– Dzień dobry Natalie. Usiądź proszę. – Nastolatka spełniła prośbę ojca. – Dzisiaj twój dzień. Kończysz szesnaście lat. Myślałaś już, kogo zaprosisz na urodziny? – Spytał ją.
– Emmm… wiesz, tato… – Zaczęła powoli dziewczyna. – myślałam o Rileyu i Kim, o dzieciach szewca Paula, o córkach rolnika Matta i o synu marynarza Patricka. –
– Ach tak. To bardzo miło z twojej strony, że zamierzasz zaprosić też syna marynarza. Większość dzieciaków ze wsi unika tego chłopaka. –
– Ale ja nie. Walter jest w porządku. –
– Mi też wydaje się w porządku. Nie wiem, dlaczego inni go unikają. –
– Może dlatego, że jest nieśmiały i raczej nie nawiązuje kontaktów z innymi. –
– A co myślisz o Rileyu? –
– Cóż, Riley to bardzo miły chłopak. Świetnie gra, jest wesoły, odważny, mądry… ale wydaje mi się, że jemu bardziej podoba się Kim. Oni mają więcej wspólnych tematów, świetnie się dogadują… i w ogóle… pasują do siebie jak dwie połówki jabłka. Ale tato… – Natalie urwała i spuściła wzrok.
– Co takiego, córeczko? –
– Odnoszę wrażenie, że podobam się temu Walterowi. –
– A on? Czy Walter też ci się podoba? – Spytał ojciec.
– W sumie… ja rzadko z nim rozmawiam. Nie znamy się za dobrze. –
– Ale zapraszasz go na urodziny. –
– Bo pomyślałam, że tak wypada. –
– To miło z twojej strony. – W kuchni zapadła cisza. Dopiero po dłuższej chwili stolarz odezwał się do córki: – Natalie, mama przed swoją śmiercią poprosiła mnie, żebym na szesnaste urodziny coś ci dał. – To powiedziawszy, wstał od stołu i poszedł do swojego pokoju. Kiedy wrócił, trzymał w rękach kwadratowe, niebieskie pudełeczko. Podał je córce, a kiedy je otworzyła, jej oczom ukazała się miedziana broszka z bursztynowym oczkiem.
– Ładna. Dziękuję. –
– A to ode mnie. – Powiedział tata i podał jej małe zawiniątko. Gdy je rozwinęła, zobaczyła oszlifowany krzemień na rzemyku. – Ten krzemień będzie twoją tarczą. Ochroni cię przed złem. A broszka da ci moc, jakiej nigdy nie miałaś. Dzięki niej będziesz mogła walczyć ze swoimi przeciwnikami. Ale musisz w to uwierzyć. – Natalie podziękowała ojcu uśmiechem.
Kilka godzin później rozpoczęło się przyjęcie urodzinowe Natalie. Córka stolarza starała się poświęcić czas każdemu z gości. Długo rozmawiała z Walterem. Okazało się, że oboje interesują się muzyką. Kiedy zapadał zmrok, uroczystość dobiegła końca. Goście zaczęli się zbierać i dziękować jubilatce. Natalie poprosiła ojca, żeby zaniósł jej prezenty na górę, a sama razem z Kim, Rileyem i Walterem zajęła się sprzątaniem. Wszyscy troje pytali koleżankę o wrażenia z przyjęcia. Natalie była zachwycona.
Gdy jej przyjaciele rozmawiali między sobą, a jej ojciec czytał jedną z książek, które miał w swojej biblioteczce w pokoju, ona siedziała w ogrodzie i myślała o wydarzeniach minionego dnia. Zastanawiała się, jak wykorzysta prezenty od rodziców. „Dlaczego dostałam te magiczne rzeczy? Czyżby to mi groziło jakieś niebezpieczeństwo, a nie tej dziewczynie, o której mówiły te kobiety w moim śnie? A może mogę jej pomóc dzięki tym przedmiotom? Tylko gdzie ona jest? Jak mogę ją odnaleźć”? Nagle zobaczyła błysk i usłyszała grzmot. Nie wiedziała, co się dzieje. Wstała i skierowała się w stronę domu. Wtem zerwał się silny wiatr. „Co jest grane? Dzisiaj nie zapowiadało się na burzę”. Pomyślała zdziwiona. I w tym momencie, jakby na potwierdzenie jej słów kolejna błyskawica przecięła czarne niebo, a w jej świetle Natalie zobaczyła twarz dziewczyny. Nie znała jej i nie wiedziała kim jest, ale dostrzegła, że nieznajoma jest wściekła. Wtem rozległ się grzmot. Na krótko zapadła cisza. Nagle na niebie pojawił się następny błysk i w tej chwili dostrzegła dwie rzeczy naraz: jakiś powóz kryjący się w cieniu drzew i srebrny przedmiot, który leciał w jej kierunku. Chciała go złapać, ale nie zdążyła. Jego ostrze wbiło się w jej serce. Upadła, ale nie straciła kontaktu z rzeczywistością. Ze strachu zamknęła oczy. I wtedy zagrzmiało po raz trzeci. Kilka sekund później poczuła, że jakieś silne ręce podnoszą ją do góry. Nie zdążyła zareagować. Kiedy otworzyła oczy, leżała w powozie, który wystrzelił w ciemność. Nastolatka otworzyła usta, żeby zapytać, kim są ci ludzie i dokąd ją wywożą i zaprotestować, że nie chce jechać,, ale gardło ścisnął jej strach i nie była w stanie się odezwać. Postanowiła uważniej przyjrzeć się swoim porywaczom. Na koniu siedział może trzydziestoletni mężczyzna ubrany w skórzaną kurtkę, za nim dziewczyna mniej więcej w jej wieku w bogato zdobionej sukni, a obok Natalie druga nastolatka ubrana w skromniejszą suknię. Ta, która siedziała przed nią miała na głowie diadem połyskujący w świetle księżyca. Nagle dziewczyna z diademem odwróciła się i spojrzała na Natalie. Córka stolarza już wiedziała, że to jej twarz widziała w świetle błyskawicy. Nieznajoma nadal była wściekła. Patrzyła przenikliwym wzrokiem na Natalie, która bała się coraz bardziej. Córka stolarza ukradkiem sprawdziła, czy ma pod kurtką broszkę. Miała. A na jej szyi ciągle wisiał krzemień.
Nie wiedziała ile czasu upłynęło od momentu jej porwania. Nadal nie dostała odpowiedzi na pytania, które zadawała sobie w myślach. W czasie podróży żadne z trójki nieznajomych nie zabrało głosu. Nagle dostrzegła jakieś ciemne kształty. Powóz zbliżał się do nich bardzo szybko. W pewnym momencie stanął. Dziewczyna z diademem wysiadła pierwsza, a za nią z pojazdu wyskoczyła ta, która siedziała obok Natalie i pomogła jej wysiąść z powozu. Dziewczyna z diademem skinęła ręką i zza drzew wyłonili się dwaj młodzi służący. Podeszli do Natalie.
– Co mamy z nią zrobić? – Spytał jeden z nich.
– Zanieście ją do pokoju, który przygotowała Kelly. – Rozkazała dziewczyna z diademem. – Ona już się nią zajmie. Karen, ty idziesz ze mną. – Zwróciła się do drugiej nastolatki. Dziewczyna posłusznie skinęła głową.
Po chwili dwaj służący wzięli Natalie na ręce i ruszyli w stronę zamku. Szesnastolatka nie rozglądała się na boki. Patrzyła prosto przed siebie. Dwaj młodzieńcy zanieśli Natalie do pokoju z kratami zamiast okien, a tam czekała na nią kolejna nieznajoma dziewczyna.
– Ryan, Brian, kto to jest? – Spytała.
– Nie wiemy. Królowa ją przywiozła. – Powiedział Brian.
– Wiesz, że masz się nią zająć Kelly? – Odezwał się milczący do tej pory Ryan.
– Tak, wiem. – Odpowiedziała Kelly. – Połóżcie ją tutaj. – Dwaj młodzi mężczyźni położyli Natalie na jakimś wąskim, twardym łóżku i wyszli. Dziewczyna pochyliła się nad Natalie i przyjrzała jej się uważnie. W jej oczach malował się strach. – Boisz się, prawda? – Spytała. Natalie skinęła głową. – Rozumiem. Jak już wiesz, mam na imię Kelly, a ci, którzy cię tu przynieśli też są służącymi. Jak ja. Mają na imię Ryan i Brian. Przywieźli cię tutaj królewski woźnica Peter, jedna z dam dworu Karen i sama królowa Victoria. – Natalie spojrzała pytająco na Kelly. Dziewczyna odczytała pytanie z jej oczu. Brzmiało: Dlaczego? I dlatego odpowiedziała: – Nie wiem. Musiałabyś zapytać o to królową. Słuchaj, muszę opatrzyć twoją ranę. Pozwolisz mi? – Spytała Kelly. Natalie skinęła głową.
Kiedy Kelly wyszła, Natalie zaczęła zastanawiać się nad wydarzeniami minionych kilku godzin. Bała się nieznanego zamku, pokoju, z którego nie było wyjścia i tajemniczej królowej. Wprawdzie dziewczyna, która ją opatrywała wydawała się miła, ale… królowa?… Nastolatka miała przed oczami jej twarz. Bała się jej i tego miejsca. Zastanawiała się nad tym, jak to się stało, że rano obudziła się we własnym domu, a wieczorem leżała w jakimś pokoju w nieznanym sobie zamku i otaczali ją ludzie, których nigdy przedtem nie widziała na oczy. Nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła.
Następnego dnia Natalie obudziła się i rozejrzała wokoło. Musiała minąć sekunda, zanim przypomniały jej się wszystkie wydarzenia minionego dnia i uświadomiła sobie, gdzie jest. Zauważyła w kącie jakiś kształt. Przez kraty nie wlewało się wiele światła. W pokoju panował półmrok. Natalie była przerażona. Chciała krzyknąć, ale powstrzymała się. Zaczęła uważniej obserwować to, co znajdowało się w pokoju. Po chwili okazało się, że to jakaś postać. Stała zupełnie nieruchomo i nie spuszczała wzroku z Natalie. Córka stolarza usiadła powoli. Spojrzała pod swój opatrunek. Po ranie została tylko blizna. Wstała i skierowała się w stronę tajemniczej postaci, ale zatrzymała się w połowie drogi. Obie dziewczyny przez krótki moment patrzyły sobie w oczy. Natalie nie miała odwagi się odezwać. To była ona. Natalie była pewna. To ona była w tym powozie. To ona ją przywiozła. Nagle dziewczyna z diademem odezwała się lodowatym tonem:
– Wiem, kim jesteś. Obserwowałam cię przez ostatni wieczór. Skończyłaś szesnaście lat. Wczoraj miałaś urodziny, prawda? – Spytała i nie czekając na odpowiedź ciągnęła dalej: – Teraz jesteś moim więźniem. Zostaniesz tutaj. Moja służąca Kelly będzie przynosić ci jedzenie. Możesz poruszać się po terenie pałacu, ale nie wolno ci wychodzić poza jego bramy, rozumiesz? W tym pokoju będziesz mieszkać. – Zamilkła na chwilę, po czym podeszła bliżej do Natalie. Cały czas nie spuszczała wzroku z córki stolarza. – Spójrz tutaj. – Powiedziała, pokazując jej sztylet. – Pamiętasz go? – Natalie zadrżała. To właśnie ten przedmiot ją zranił. Natychmiast pomyślała, że może był zatruty i że po paru dniach ona – Natalie – stanie się taka jak ta królowa: okrutna, bezwzględna i lodowata. W milczeniu skinęła głową. – Jeżeli nie będziesz przestrzegać moich rozkazów, ostrze tego sztyletu znów wbije się tu – w twoje biedne, niewinne serduszko. – Powiedziała, śmiejąc się złowrogo. – Zrozumiałaś wieśniaczko? – Spytała. Przerażona Natalie znów skinęła głową. Dziewczyna z diademem obróciła się na pięcie i wyszła z pokoju, nie mówiąc ani słowa więcej.
Natalie spędziła w pokoju cały dzień, bojąc się gdziekolwiek ruszyć. W określonych godzinach przychodziła Kelly z tacą wspaniałego i naprawdę smacznego jedzenia. Próbowała zagadywać Natalie, ale ta w ogóle nie odpowiadała.

Kategorie
Opowiadania

K i S 2

Minęły dwa lata. W Krainie Kamienia dwudziestojednoletnia Lisa poznała szlachcica Williama. Jej matka na początku była przeciwna tej znajomości, bo wydawało jej się, że jej starsza córka – przyszła dziedziczka tronu – powinna poślubić któregoś z książąt z okolicznych księstw. Jednak jej ojciec od razu zaakceptował wybranka swojej pierworodnej. Jej młodsza siostra nie zazdrościła Lisie chłopaka, chociaż również się w nim zauroczyła. Bardzo kochała swoją siostrę i nie chciała odbierać jej szczęścia.
Pewnego słonecznego dnia do Krainy Kamienia przybyli trzej mężczyźni w czarnych pelerynach. Kiedy przechodzili przez jedną ze wsi, zauważyli starszą kobietę, która nabierała wody ze studni. Mężczyźni podeszli do niej i spytali o zamek królewski. Kobieta, nie wyczuwając żadnego podstępu wskazała im drogę. Kiedy mężczyźni w pelerynach znaleźli się u wrót zamku, powiedzieli strażnikom trzymającym wartę przy bramie, że są bogatymi handlarzami i chcieliby widzieć się z królem. Strażnicy wpuścili ich na teren zamku. Odźwierny kazał trzem nieznajomym pokazać papiery, bo nie uwierzył im na słowo. Pokazali, więc ich wpuścił i wskazał drogę do komnat królewskich. Przybysze spokojnie przemierzali zamkowe korytarze. Przez jedno z okien zobaczyli Victorię, która przechadzała się po ogrodzie wśród kwiatów. Najmłodszy z nich stwierdził, że ta dziewczyna może im się przydać. Jego kompani zgodzili się z nim, ale najstarszy z nich powiedział, że tym zajmą się później i że najpierw muszą wykonać to, co zlecił im ich przywódca. Poszli więc do komnat królewskich. Kiedy tam weszli, przywitali się z Edwardem i z Agnes i poprosili o rozmowę. Oznajmili, że są handlarzami i chcieliby sprzedać królestwu spory kawałek ziemi. Król Edward, nie podejrzewając podstępu zgodził się podobnie jak jego żona. Mężczyźni zaproponowali parze królewskiej, że najpierw pokażą im ziemię na sprzedaż. Umówili się z królem i królową, że następnego dnia rano przyjadą po nich powozem. Kiedy wychodzili z apartamentów królewskich, na korytarzu spotkali Victorię. Grzecznie przywitali się z nią, a dziewczyna skinęła im głową, jednak nie odezwała się. I kiedy przyszła do swojej komnaty, widziała przez okno ich odjazd.
Lisa wróciła wieczorem. Victoria od razu opowiedziała siostrze o tym, że do zamku przyjechali jacyś trzej nieznajomi w czarnych pelerynach i że widziała ich przez okno, kiedy była w ogrodzie, a kiedy minęła ich na korytarzu, pozdrowili ją i poszli. Powiedziała też, że widziała przez okno swojego pokoju jak odjeżdżają. Obie siostry zaczęły zastanawiać się, kim mogli być tajemniczy mężczyźni. Dwie godziny później król i królowa poprosili córki o rozmowę. Wyjaśnili im, że po południu odwiedzili ich trzej handlarze i nazajutrz oboje wyjeżdżają, aby zobaczyć ziemię, którą tamci im zaproponowali. Poprosili starszą z sióstr, żeby zaopiekowała się zamkiem podczas ich nieobecności.
Następnego dnia wczesnym rankiem, Edward i Agnes przygotowywali się do wyjazdu, aby obejrzeć zaproponowaną królestwu poprzedniego dnia ziemię przez trzech handlarzy. Pożegnali się z Lisą. Victoria jeszcze spała, kiedy para królewska odjechała.
Lisa przechadzała się korytarzami zamku z zamyśloną miną. Miała złe przeczucia. Bała się, że rodzicom coś się stanie. Nie widziała wprawdzie trzech nieznajomych, ale nie wierzyła w ich szczere intencje. Bała się, że jeżeli straci ojca i matkę, nie będzie umiała rządzić królestwem tak, jak należy. Ale pomyślała, że może Victoria jej pomoże. W końcu… były siostrami i były ze sobą bardzo zżyte. Lisa wiedziała, że nie umiałaby żyć, gdyby Victorii coś się stało i czuła, że Victoria oddałaby za nią życie, gdyby jej groziło jakieś niebezpieczeństwo.
– Rodzice już pojechali? – Odezwała się Victoria tuż zza pleców siostry. Lisa aż podskoczyła. Nie spodziewała się jej. – Przestraszyłam cię? – Zapytała Victoria ze śmiechem. Generalnie była bardzo radosną osobą, choć nie mówiła za wiele. Lisa była bardziej otwarta, śmielsza, ale łatwo wpadała w gniew. Zaś Victoria była spokojniejsza. Bardzo trudno ją było obrazić, czy zdenerwować.
– Trochę. – Odpowiedziała jej siostra. – Ach, pytałaś jeszcze, czy rodzice już pojechali. Tak, pojechali wczesnym rankiem. Jeszcze spałaś. –
– I nie wiesz, kiedy wrócą? –
– Nie. Wiesz, – Odezwała się cicho Lisa. – od samego rana czuję się tak, jakby miało się coś stać. Coś bardzo złego. To takie przeczucie. Nie wiem, czy prawdziwe. –
– Wiesz Lisa, dzisiaj miałam straszny sen. Śnili mi się ci ludzie w czarnych pelerynach. Chcieli czegoś ode mnie. Kazali mi coś zrobić. Coś bardzo złego, ale ja nie chciałam. Protestowałam. A oni związali mi ręce i nogi i wrzucili do ciemnego lochu. Było tam zimno. Pamiętam, że w tym śnie bardzo się bałam i nie mogłam wyjść z tego lochu. Nie pamiętam nic więcej, bo się obudziłam. –
– Rzeczywiście straszny sen. – Powiedziała Lisa.
– A w ogóle jak układa ci się z Williamem? – Zapytała Victoria po chwili, zmieniając temat.
– Bardzo dobrze. William to dobry człowiek. I taki odpowiedzialny. A Poza tym jest silny, spokojny, uczciwy, ułożony i niewiele starszy ode mnie… –
– I przystojny. – Powiedziała Victoria, uśmiechając się do siostry. –
– O tak. William jest bardzo przystojny. –
Jakiś czas później Victoria nadal myślała o ostatnich wydarzeniach, których była ciekawa i jednocześnie obawiała się ich przyszłych konsekwencji. Na dworze nie było słońca, bo przesłoniły je jasne obłoki. Jednak nic nie wskazywało na to, żeby pogoda miała się zmienić. Nastolatka tak, jak poprzedniego dnia spacerowała po ogrodzie. Nagle niebo rozświetliła błyskawica, a po chwili rozległ się grzmot. Zerwał się gwałtowny wiatr. Victoria w szumie wichury usłyszała jakby tętent kopyt, rżenie konia i dźwięk toczącego się powozu. Jednak nie widziała nic. Nagle światło kolejnej błyskawicy odbiło się od czegoś srebrnego i szesnastoletnia królewna poczuła ukłucie czegoś ostrego w samo serce. Upadła i straciła kontakt z rzeczywistością. W tym samym momencie rozległ się kolejny grzmot. Znacznie głośniejszy od poprzedniego.
– Victoria, Victoria! – Usłyszała głos siostry. Otworzyła oczy. Lisa stała nad nią, a na jej twarzy malowało się przerażenie. – Co ci jest, siostrzyczko? Co się stało? – Pytała.
– Nie wiem. Nic nie pamiętam. – Odpowiedziała dziewczyna słabym głosem. Spojrzała w dół. Obok niej leżał srebrny sztylet. – Co to jest? – Spytała cicho.
– Co takiego? –
– To coś, co leży obok mnie. – Lisa rozejrzała się uważnie.
– Tutaj niczego nie ma. – Powiedziała spokojnie. – Musiało ci się coś przywidzieć. –
– Lisa, ja naprawdę go widzę. To tu jest. –
– Ale co? – Spytała zdezorientowana Lisa.
– Sztylet. Srebrny sztylet. Leży obok mnie. Dlaczego go nie widzisz? Dlaczego tylko ja go widzę? –
– Nie wiem. Pokaż mi, gdzie leży. – Victoria wskazała sztylet ręką. Lisa wyciągnęła dłoń, żeby dotknąć przedmiotu, ale w miejscu, gdzie powinien się znaleźć wyczuła tylko trawę. – Dziwne. – Powiedziała cicho, bardziej do siebie niż do siostry. – Ryan! Brian! – Zawołała. Dwaj służący zjawili się w mgnieniu oka przy dziewczętach. Znajdowali się w pobliżu i wykonywali swoje zadania, więc błyskawicznie zareagowali na wołanie królewny. – Pomóżcie mi ją przenieść do jej komnaty. – Poprosiła Lisa. Ryan i Brian byli młodymi, ale silnymi chłopakami. Byli młodsi od Lisy, ale starsi od Victorii. Obaj lubili obie królewny i szanowali parę królewską. Gdy Lisa poprosiła ich o pomoc, nie wahali się. Natychmiast przenieśli ranną Victorię do jej komnaty, a zdenerwowana Lisa podążała za nimi. Nikt nie zauważył, że nastoletnia królewna zabrała ze sobą tajemniczy srebrny sztylet. Przedmiot, który miał w przyszłości wyrządzić jeszcze więcej zła.
Kilka godzin później Victoria obudziła się w swoim pokoju. Próbowała przypomnieć sobie przebieg wypadku, ale nadal nic nie pamiętała. Rozejrzała się po komnacie. Leżała na miękkim łóżku z haftowaną pościelą z drogiego materiału, a obok niej na krześle obitym miękkim materiałem siedziała Lisa. Po pokoju kręciły się dwie służące: Chelsea – osobista służąca Lisy i Kelly – osobista służąca Victorii. Nastolatka dyskretnie zajrzała pod poduszkę. Srebrny sztylet leżał tam, gdzie go zostawiła przed zaśnięciem. Nie wiedziała, co sprawiło, że nieświadomie zaczęła chronić i ukrywać ten przedmiot. Postanowiła nie mówić nikomu, że zabrała go z ogrodu, zamiast zostawić tam, gdzie leżał. Po chwili do jej łóżka podeszła Kelly.
– Obudziła się. – Odezwała się Lisa.
– Tak? To dobrze. – Powiedziała Kelly.
– Victoria, jak się czujesz? – Spytała siostrę.
– Nie wiem. Jestem taka słaba i ta rana… boli. – Odpowiedziała królewna słabym głosem.
– Kelly, co z tą raną? – Służąca spojrzała na młodszą królewnę. Pochyliła się nad nią i zajrzała pod puchową kołdrę. Ostrożnie sprawdziła miejsce pod opatrunkiem.
– Już nie krwawi. Rana nadal jest, ale niezbyt głęboka. Myślę, że za kilka dni zostanie już tylko blizna. –
– Może podać herbatę, wasza wysokość? – Spytała Chelsea, patrząc na Lisę.
– Victoria? – Lisa zwróciła się do siostry.
– Tak, poproszę. – Odpowiedziała nastolatka.
Nagle ktoś zapukał do drzwi komnaty. Kelly na prośbę Victorii poszła sprawdzić, co się stało. W drzwiach stał Charles.
– Charlesie, nie jestem pewna, czy to dobry moment na odwiedziny. Królewna Victoria nienajlepiej się czuje, a królewna Lisa nie chce jej teraz zostawić… –
– To nie zajmie dużo czasu, Kelly. Ta sprawa nie może czekać. Dotyczy naszego królestwa. Obie królewny muszą o tym wiedzieć. Chodzi o parę królewską. – Przerwał jej stanowczo minister. Kelly spojrzała na siostry.
– Niech wejdzie. – Powiedziała Victoria.
– Co się stało, Charlesie? – Spytała Lisa.
– Królewno Liso, królewno Victorio, bardzo ciężko mi o tym informować, ale… właśnie się dowiedziałem, że podczas drogi powrotnej król Edward i królowa Agnes zginęli. W drodze zaskoczyła ich burza. Piorun uderzył w powóz… para królewska nie przeżyła. – Ta informacja przybiła Lisę i Victorię. Były świadome tego, że teraz, po śmierci ich rodziców, władzę powinna objąć starsza z sióstr.
Mijały kolejne dni. Lisa wycofała się z życia towarzyskiego, przestała chodzić na bale. Dużo czasu spędzała z siostrą i z Williamem, który dowiedziawszy się o śmierci pary królewskiej postanowił pomóc swojej ukochanej i jej siostrze. A Victoria? Cóż, szesnastoletnia królewna stała się niedostępna i zimna jak głaz. Nikt nie potrafił do niej dotrzeć. Z jej twarzy zniknął uśmiech. Odpychała każdego, kto próbował jej pomóc. Zamknęła się w sobie, było łatwo wyprowadzić ją z równowagi. Obie królewny stały się bardzo poważne.
Nastolatka nigdy nie rozstawała się ze swoim sztyletem. Cały czas miała go przy sobie. Mieszkańcy zamku zauważyli, że z Victorią zaczęło dziać się coś złego. Nieraz słyszeli kłótnie między siostrami, co wcześniej się nie zdarzało.
Pewnego dnia Victoria zniknęła. Nikt nie wiedział, dokąd odjechała. Zabrała swojego ulubionego konia i nikt w zamku nie widział jej przez trzy dni.
Tymczasem królewna Lisa postanowiła skontaktować się ze swoim wujem – królem Colinem, dlatego poprosiła Williama o pomoc. Miał zająć się królestwem aż do jej powrotu. Lisa opowiedziała wujowi o ostatnich wydarzeniach w jej kraju, jednak król Colin nie mógł jej pomóc. Ale dał swojej bratanicy wskazówkę.
Trzy dni później Victoria wróciła, lecz nie chciała nikomu powiedzieć ani gdzie była, ani co się z nią działo przez ten czas. Zbliżał się dzień koronacji Lisy na królową Krainy Kamienia, a Victoria zamiast cieszyć się, że jej siostra zostanie królową, a ona sama stanie się księżniczką była coraz bardziej wzburzona i zła. „Dlaczego to ja nie będę królową? Dlaczego to jej zawsze się układało? Ona piękniejsza, bardziej wspierana i rozpieszczana przez rodziców. To jej rodzice poświęcali więcej uwagi, nie mnie. To ona zawsze miała szczęście do wszystkiego. Nawet trafił jej się książę z bajki: bogaty, przystojny, opiekuńczy, troskliwy, silny, odpowiedzialny, ułożony, uczciwy. Zresztą, ona zawsze uchodziła za tę lepszą. A ja? Gdzie mi do niej? To z nią zawsze chcieli rozmawiać nasi goście, kiedy przyjeżdżali na bale. To ona zawsze skupiała na sobie uwagę wszystkich. Przyszła królowa! Taaa, królowa. Ale już niedługo. Do tej koronacji nie dojdzie! To ja będę królową, nie ty! To ja będę rządzić tą ziemią, nie ty!” Właśnie o tym myślała Victoria przemierzając z ponurą miną i zaciśniętymi pięściami korytarze zamku. „Nie dopuszczę do tej koronacji”. Myślała z zazdrością.
W dzień koronacji Lisy Victoria unikała towarzystwa kogokolwiek. Przez poprzednie dni razem z siostrą przebywała wśród mieszkańców Krainy Kamienia. Jeździła z nią do ludzi, nie dając po sobie poznać, że tak naprawdę nie podoba jej się to, że Lisa zostanie królową. Ale gdy nadszedł ten dzień, zaczęła precyzować swój plan. Dowiedziała się, że Lisa zaprosiła Williama na koronację i że ma przyjechać godzinę przed ceremonią. Kilka minut przed przyjazdem szlachcica powiedziała siostrze, że jej ukochany już jest i czeka na nią. Oznajmiła przyszłej władczyni, że szlachcic poprosił ją, żeby Victoria ją do niego przyprowadziła. Lisa, nie podejrzewając podstępu zgodziła się. Ufała Victorii i miała nadzieję, że jej zachowanie z ostatnich dni jest przejściowe. Tłumaczyła je tym, że Victoria bardzo przeżyła śmierć rodziców. Jednak nastoletnia królewna nie miała dobrych zamiarów. Zamknęła siostrę w komnacie bez okien, uniemożliwiając jej dotarcie na koronację. Tym sposobem Victoria doszła do władzy i otrzymała koronę i diadem.
Po koronacji postanowiła pozbyć się siostry i jej ukochanego i wygnała ich z zamku. To, co zrobiła nowa królowa rozgniewało Chelsea. Do tej pory starała się powstrzymywać emocje i nie sprzeciwiać się temu, co się działo. Kiedy dowiedziała się, że Victoria podstępem doszła do władzy i wygnała swoją siostrę a jej panią i przyjaciółkę, zaczęła przeciwstawiać się nowej królowej. To, że Chelsea nie słuchała jej rozkazów tak rozeźliło królową, która chciała podporządkować sobie wszystkich mieszkańców Krainy Kamienia, że związała ręce Chelsea i zamknęła ją w lochu. Po tym incydencie zaczęto naprawdę obawiać się królowej Victorii. Od tej pory nikt nie odważył się przeciwstawić tej monarchini z sercem jak głaz. Nazwano ją nawet Kamienną Królową.
Dniami i nocami obmyślała plan zemsty za to, co ją spotkało. Chciała, żeby ktoś cierpiał tak jak ona. Wreszcie postanowiła Pojechać w podróż i odnaleźć tego, kto sprawił, że teraz podejmowała złe decyzje. Rozkazała Davidowi – trzynastoletniemu stajennemu – przygotować konie i powóz. Zabrała ze sobą woźnicę Petera i jedną z dam dworu – siedemnastoletnią Karen.
W czasie podróży nikt nie zabierał głosu. Kiedy przybyli na ziemię, okrążyli ją dwa razy, jednak Victoria nie znalazła odpowiedzi na swoje pytanie. Rozkazała Peterowi zawrócić, ale nakazała mu jechać okrężną drogą. Chciała mieć więcej czasu na rozmyślania. Peter jechał teraz wolniej niż w drodze na ziemię, a Karen przyglądała się ukradkiem królowej, która rozglądała się uważnie na wszystkie strony. I tak znaleźli się w Krainie Stali.

Kategorie
Opowiadania

K i S 1

Kamień i Stal.
W połowie odległości między Ziemią a niebem leżało królestwo Algrevolt, którym rządził król Victor. Był potężnym, srogim, a jednocześnie dobrym władcą. Wspierał biednych, pomagał mniej zamożnym mieszkańcom swojego kraju. Wkładał wiele wysiłku w rozwój miast, miasteczek, wsi i wiosek. Bardzo kochał dzieci i młodzież i dwa razy w roku udzielał im audiencji w Złotej Sali, największej w pałacu. Do swoich ministrów, dworzan i służących odnosił się z wielkim szacunkiem, a dla ludzi, którzy występowali przeciw prawu Algrevoltu żądał sprawiedliwej kary.
Król Victor od dłuższego czasu szukał żony. Nie chciał być sam. Kiedy to ogłosił, do jego pałacu zaczęły zjeżdżać wszystkie księżniczki, córki szlachciców, córki mieszczan i chłopów. Wszystkie dziewczęta prezentowały swoje stroje, talenty i własnoręczne dzieła. Każda z nich chciała zrobić dobre wrażenie na władcy. Jego wysokość długo nie mógł zdecydować, która z dziewcząt jest najpiękniejsza, czy najbardziej utalentowana. Wreszcie po długich rozmowach z ministrami i po trzydniowym pobycie poza murami zamku zdecydował się pojąć za żonę Piękną, choć prostą dziewczynę. Była zwyczajna. Nie wyróżniała się ani ubiorem, ani bogactwem, ale miała jeden niezwykły talent. Śpiewała tak pięknie, jak żadna inna dziewczyna. Wszystkie księżniczki i szlachcianki mogły pozazdrościć jej wokalu. Miała na imię Jasmin.
Para królewska przez kilka lat opiekowała się swoimi poddanymi, chroniła ich i pomagała, gdy byli w potrzebie. Dwa razy do roku jeździli po całym królestwie, odwiedzając wszystkich jego obywateli. Aż nadszedł dzień, kiedy rodzina królewska powiększyła się. Na świat przyszli dwaj synowie królewscy – Colin i Edward.
Dwaj królewicze dorastali w zgodzie, szczęściu i pokoju. Istniała między nimi silna uczuciowa więź. Obaj odnosili się z ogromnym szacunkiem do swoich rodziców i do mieszkańców Algrevoltu.
Pewnego dnia król Victor i królowa Jasmin wyjechali w podróż po Ziemi. Kiedy płynęli przez Atlantyk, zaskoczył ich sztorm. Ze wszystkich osób znajdujących się na tym statku przeżył tylko jeden człowiek – młody chłopak, członek załogi. Kiedy wrócił do Algrevoltu, powiadomił synów królewskich o śmierci ich rodziców. Przekazał im też ostatnią wolę ich ojca, z którym rozmawiał jeszcze na statku. Colin i Edward mieli podzielić się królestwem po połowie.
Obaj synowie spełnili wolę króla Victora. Królestwo Algrevoltu zostało podzielone na dwie części: ta część, którą miał rządzić Edward z racji tego, że największa budowla w jego kraju (zamek królewski) zbudowana była z kamienia, od chwili koronacji Edwarda na króla nosiła nazwę Kraina Kamienia. A ta część, którą rządził Colin z tego powodu, że swój nieduży zamek, który utworzył na najwyższej górze zbudował ze stali, po jego koronacji nosiła nazwę Kraina Stali.
Król Colin nigdy się nie ożenił. Ale król Edward pokochał jedną z trzech córek szlachcica Philipa. Agnes była drugą córką szlachcica. Jej starsza siostra miała na imię Amber, a młodsza Alice.
Agnes zamieszkała na zamku z królem Edwardem. Od chwili ślubu to ona stała się królową. Jej siostry często odwiedzały ją na zamku. Polubiły Edwarda i jego brata, który rzadziej, ale także przyjeżdżał do Krainy Kamienia.
Jednak wśród mieszkańców Krainy Kamienia był ktoś, kto nie życzył najlepiej parze królewskiej. Był to Hans – czarownik-naukowiec. Od samego początku nienawidził Philipa, a kiedy dowiedział się, że jego córka dołączyła do rodziny królewskiej, wpadł w straszliwy gniew. Wszystko dlatego, że kiedyś pokochał dziewczynę, która została później poślubiona przez szlachcica. Michelle – matka trzech młodych szlachcianek – wybrała Philipa, a nie jego, choć Hans starał się o jej względy, a nawet o rękę. Od tego momentu Hans robił wszystko, żeby Philip nie zaznał spokoju.
Długo zastanawiał się jak ukarać Philipa. Wydawało mu się, że człowiek ten zabrał mu całe szczęście, więc teraz postanowił odebrać szczęście swojemu rywalowi. Pewnej nocy porwał najmłodszą córkę Philipa – siedemnastoletnią Alice.
Kiedy król Edward dowiedział się, że siostra jego żony i córka jej ojca, którego bardzo polubił została porwana, na prośbę szlachcica osobiście zorganizował poszukiwania dziewczyny. Z prośbą o pomoc zwrócił się też do swojego brata. Król Colin przysłał swoje wojska do Krainy Kamienia.
Minęło pięć dni i cztery noce. Piątej nocy żołnierze króla Colina znaleźli dziewczynę. Była ranna, ale żyła. Po Hansie nie było śladu. Żołnierze króla Edwarda jeszcze przez trzy dni szukali Hansa. Bezskutecznie. Zniknął. Nikt nie domyślał się, że zszedł do podziemi, żeby stworzyć własne wojsko. Wojsko czarowników, które miało na zawsze zniszczyć spokój mieszkańców Krainy Kamienia.
Minęło kolejne kilka lat. W Krainie Kamienia w rodzinie królewskiej urodziła się dziewczynka. Kolor włosów odziedziczyła po matce, a kolor oczu po ojcu. Matka nadała jej imię Lisa. Pięć lat później parze królewskiej urodziła się kolejna królewna. Ojciec nazwał ją Victorią po jej dziadku. Miała kolor włosów po ojcu i kolor oczu jak matka. Tego samego roku w Krainie Stali w pewnej prostej rodzinie urodziła się dziewczynka. Jej matka zmarła tuż po jej urodzeniu, więc ojciec nadał jej imię: Natalie.
Dwie młode królewny dorastały w pokoju. Ich rodzice byli pewni, że Hans odszedł na zawsze i ich córki nigdy nie będą musiały bać się o swój los lub o los któregoś z nich.
Tymczasem w Krainie Stali mała Natalie poznawała swój kraj. Chodziła z ojcem na spacery, rozmawiała z sąsiadami, bawiła się z innymi dziećmi. Miała dwoje przyjaciół – Rileya i Kim, którzy byli dziećmi ich sąsiadów.
Wszyscy troje uwielbiali muzykę. Riley i Natalie uczyli się grać na fortepianie, a oprócz tego Natalie i Kim miały lekcje śpiewu. W miarę jak dorastali, ich talenty się rozwijały, a kiedy wszyscy skończyli 14 lat, byli już znani ze swoich występów na całą krainę. Nawet sam król Colin przyjechał na jeden z ich koncertów. Po koncercie wielu ludzi gratulowało nastolatkom występu, a nawet sam król zagadnął ich. Powiedział, że kiedy był młodszy, śpiewał jak oni i teraz, kiedy jest królem, też czasem śpiewa. Młodzi artyści poprosili, aby zaśpiewał im coś. I zaśpiewał, ale poprosił, żeby nikomu nie mówili, że śpiewa. Nikt oprócz nich nie słyszał jego występu. Powiedział im, że odziedziczył talent muzyczny po swojej matce, która także śpiewała. Cała trójka była zachwycona głosem władcy.

Kategorie
Opowiadania

Zapowiedź

Witajcie, z tej strony Monte. Mam najnowsze opowiadanie, które piszę od 2015 roku. Wrzucę tu kilka fragmentów, bo jest długie i obawiam się, że w całości się nie zmieści. Opowiadanie jest jeszcze nieskończone, ale chciałabym dowiedzieć się od was, czy jest dobre i czy się wam podoba. Tym razem to fantastyczne opowiadanie. Serdecznie zapraszam do czytania i komentowania!

Kategorie
Opowiadania

Kolejne opowiadanie napisane w gimnazjum.

Dlaczego?

Dziewczyna weszła do domu. Właśnie wróciła ze szkoły. Zdjęła buty i poszła do pokoju ojca. Rano źle się poczuł, więc chciała sprawdzić jego obecny stan. Leżał na łóżku. Pomyślała, że śpi. Podeszła do niego i delikatnie dotknęła jego ręki. Była zimna i sztywna.
„O Boże! Tylko nie to!” Pomyślała.
Pobiegła do swojego pokoju, padła na łóżko i rozpłakała się. W tym momencie najbardziej pragnęła pojechać do Anglii, gdzie była jej matka, dwaj starsi bracia, i dwie siostry: jedna starsza, druga młodsza. Ojciec planował, że jak tylko rozpoczną się wakacje, obydwoje pojadą do Anglii.
Dziewczyna po kilku minutach otrząsnęła się i zaczęła intensywnie myśleć. „Co teraz mam zrobić? Jak sobie dalej radzić? Nie mogę tu zostać. Muszę jechać do Anglii. Za wszelką cenę się tam dostać.” Zaczęła się pakować. Podjęła decyzję i dobrze wiedziała co robi. Zabrała najpotrzebniejsze rzeczy
i schowała je do plecaka oraz małej walizeczki. Do kieszeni w spodniach włożyła tymczasowy dowód osobisty, paszport i bilet.
Ubrała się i wyszła na podwórko. Pogoda była śliczna. Świeciło słońce, powiewał lekki wiaterek, było bardzo ciepło, pachniało zbliżającym się latem. Na polach rosły bujne łany zboża, a na łąkach kolorowe kwiaty. Dziewczyna szła polną drogą przez wieś. Po kilku minutach marszu znalazła się
w budynku małego pobliskiego dworca. Rozglądała się w poszukiwaniu kasy biletowej, która była punktem orientacyjnym. Stąd już łatwo było dostać się na peron.
Nagle zauważyła pod ścianą małego chłopca. Płakał. Podeszła do niego i zapytała spokojnie:
– Dlaczego płaczesz? –
– Bo nie mam pieniędzy na bilet i nie mogę jechać do wujka. – Odpowiedział przez łzy.
– Chodź ze mną. – Powiedziała. Dzieciak spojrzał na nią nieufnie. – Spokojnie. Nie bój się. Nie mam zamiaru robić ci krzywdy. – Uspokoiła go. Podeszli do kasy. Młoda kasjerka uśmiechnęła się do nich przyjaźnie.
– Dzień dobry. W czym mogę pomóc? – Zapytała.
– Dzień dobry. – Powiedzieli równocześnie chłopiec i dziewczyna.
– Chciałbym kupić bilet do Gdańska.
– Jeden?
– Tak.
– Jak się nazywasz?
– Jarosław Podsiadło.
– Trzymaj. – Powiedziała nastolatka podając chłopcu pieniądze.
Podał je kasjerce, a ona dała mu bilet.
Podziękowali sobie wzajemnie, pożegnali się i dzieci ruszyły w stronę peronu. Pociąg właśnie przyjechał. Wtaczał się na peron z prędkością ślimaka. Wsiedli. Znaleźli jakiś pusty przedział, a kiedy pociąg ruszył, konduktor zaczął sprawdzać bilety. Wszedł do przedziału nastolatki i Jarka.
– Oooo! Dzień dobry, dzień dobry. A wy sami podróżujecie? – Zapytał.
– Tak. – Odpowiedziała dziewczyna.
– W takim razie bileciki do kontroli proszę.
Obydwoje wyjęli bilety, a dziewczyna pokazała jeszcze swoje DO. Konduktor podziękował i opuścił przedział.
Podróż trwała kilkanaście godzin, w ciągu których gimnazjalistka zdążyła zadzwonić do starszej siostry i poinformować ją, że jest w drodze, a następnie opisać jej w SMS-ie co się stało. Zdążyła też dobrze się wyspać.
Wreszcie dojechali na miejsce. Jarek pobiegł prosto do czekającego na niego na stacji wujka. Wujek Jarka podziękował dziewczynie za to, że pomogła jego siostrzeńcowi bezpiecznie przyjechać do Gdańska.
– Dokąd sama podróżujesz? – Zapytał.
– Jadę do Anglii. Tam jest moja rodzina i muszę się do niej dostać.
– Słuchaj. Nie znasz może takiego człowieka, który pochodzi z Filipówki i nazywa się Michał Lewandowski?
– Ja pochodzę z Filipówki i znam tego człowieka. To mój ojciec.
– Naprawdę? Jesteś córką mojego kolegi ze studiów. Nazywam się Jan Podsiadło.
– Miło mi pana poznać.
– Nie wiesz może co się z nim dzieje? Nie odbiera moich telefonów. Od kilku godzin próbuję się
z nim skontaktować i nic.
– On… już się pan z nim nigdy nie skontaktuje… chyba że… w niebie. – Ostatnie słowa wyszeptała.
– Och! Nie wiedziałem. Przepraszam… Miał problemy z sercem… ale zbyt szybko Bóg chciał go mieć u siebie. Leć już drogie dziecko. Niech Bóg ma cię w opiece przez całą drogę i niech ma
w opiece całą twoją rodzinę. Szczere kondolencje.
– Dziękuję. Przekażę całej rodzinie. Do widzenia.
– Do widzenia.
– Cześć Jarek. – Powiedziała dziewczyna.
– Cześć i dzięki za wszystko! – Zawołał Jarek za znikającą za budynkiem dziewczyną.
Nastolatka szła jakąś ulicą, rozglądając się i szukając portu, z którego odpływałby prom do Anglii. Nagle zza rogu jakiegoś wysokiego budynku wyszli dwaj huligani. Wyglądali bardzo groźnie. Ruszyli w jej kierunku. Po kilku sekundach już ją dopadli. Jeden zaczął ją szarpać, ale dziewczyna dobrze wiedziała jak się bronić. Z prawego sierpowego trzasnęła go w ramię aż się obrócił. Drugi uderzył ją w ramię i dostał od niej w zęby, szarpnął ją za włosy, a ona jednym ruchem ręki położyła go na ziemię. Nagle od strony portu wyszła jakaś dziewczyna. Była starsza od gimnazjalistki. Może w wieku kasjerki, może ciut młodsza. Huligani ledwo ją zobaczyli i już ich nie było.
Gimnazjalistka zobaczyła ją. Starsza dziewczyna wyglądała tak, jakby trenowała siatkówkę. Podeszła do nastolatki.
– Wszystko w porządku? – Zapytała po angielsku.
– Tak. Dziękuję za pomoc. Gdyby się pani nie pojawiła, to nie wiem, czy oni by mnie zostawili
w spokoju.
– Najważniejsze jest to, że jesteś cała. Obserwowałam cię od twojego pojawienia się tutaj i kiedy ujrzałam tych dwóch, już chciałam ci pomóc, ale zobaczyłam że sobie świetnie radzisz. Nieźle ci poszło. Gratulacje. – Powiedziała Angielka, podając dłoń młodszej dziewczynie. – Nazywam się Karen Carter. – Dodała.
– Miło mi panią poznać. Ja nazywam się Milena Lewandowska. –
– Wiesz co? Mówmy sobie po imieniu.
– Dzięki. Słuchaj Karen, wracasz może do Anglii? – Zapytała Milena.
– Tak. A o co chodzi?
– Potrzebuję się tam dostać i muszę mieć opiekuna. Pomogłabyś mi?
– Jasne. A rodzice ci pozwolili? Masz paszport?
– Paszport mam. W Anglii jest moja rodzina. Oni już wiedzą, że jadę do nich.
– Okay. Nie ma problemu. Chodź ze mną. Będę cię mieć na oku. – I ruszyły w stronę portu.
Bardzo szybko i łatwo dostały się na prom płynący do Anglii. Kontroler sprawdzał, kto płynie tym promem, żeby nie było żadnych przykrych niespodzianek.
– Wracacie, czy płyniecie do Anglii? – Zapytał Karen i Milenę po angielsku.
– Ja wracam, ona płynie. – Odpowiedziała Karen. Kontroler sprawdził ich paszporty, a potem przyjrzał się Milenie.
– Jesteś bardzo podobna do mojego kolegi ze studjów. – Powiedział po polsku do dziewczyny.
– Jak się nazywał? – Zapytała.
– Nie wiem czy go znasz. Nazywał się Michał Lewandowski i pochodził z Filipówki.
– Jestem jego córką. Nazywam się Milena Lewandowska.
– Ach, miło mi cię poznać.
– Mnie pana również.
Kontroler uśmiechnął się do nastolatki i zajął się rozmową z jakimś mężczyzną. Dziewczyny odeszły kilka kroków dalej, były już na promie. Nagle Milena zatrzymała się.
– Hej, co się dzieje? – Zapytała Karen.
– Czekaj chwilę. – Powiedziała Milena. Przyjrzała się mężczyźnie, który rozmawiał z kontrolerem. To był wujek Jarka, kolega jej taty, którego znał ze studiów. Rozmawiali o czymś i nagle kontroler się zasmucił. Po chwili spojrzeli na nią i dziewczyna już wiedziała o czym rozmawiali. – Chodźmy już. – Powiedziała cicho.
Wreszcie znalazły jakieś wolne miejsce i usiadły. Milena wyjęła swoją komórkę i napisała do starszej siostry, że już jest na promie, że jest z Karen, która powiedziała, że będzie się nią opiekować, napisała o huliganach, którzy ją chcieli napaść, o wujku Jarka i kontrolerze, że są kolegami ich ojca ze studiów. Siostra jej odpisała, że zna Karen i że to jej koleżanka ze szkoły. „Ale jaja. Pewnie Aśka wiedziała, że Karen wraca do Anglii i poprosiła ją o to, żeby mnie zabrała.” Do Karen ktoś zadzwonił. – Zostań tu. Za chwilę wracam. – Powiedziała do Mileny. Odeszła kilka kroków, ale Milena mogła czytać z ruchu jej warg. To była Asia. Kontaktowała się właśnie z Karen i chciała wiedzieć, czy wszystko
w porządku. Po kilku minutach dziewczyna wróciła.
– Chyba wiem, kto do ciebie dzwonił. – Powiedziała Milena.
– Tak? A skąd wiesz? – Zapytała Karen.
– Moja siostra napisała mi w SMS-ie, że cię zna, bo jesteś jej koleżanką ze szkoły i że poprosiła cię o pomoc.
– Tak. To prawda. Joanna poprosiła mnie, żebym cię zabrała, kiedy będę wracać.
– A co robiłaś w Polsce, jeżeli można wiedzieć?
– Ja i Joanna mamy do zrobienia taką pracę o obcokrajowcach w Polsce. Ona była bardzo zajęta czymś innym, a ja pojechałam zagrać swoją rolę. Chciałam się dostać do polskiego akademika i szkoły, żeby zrealizować ten projekt. Właśnie dziś miałam wracać do kraju, kiedy Joanna zadzwoniła do mnie
i poprosiła mnie, żebym czekała na ciebie blisko portu. Opisała mi ciebie przez telefon, dlatego bez trudu cię rozpoznałam. Nie podała mi tylko twojego imienia, ale powiedziała, że jesteś jej siostrą, więc wiedziałam o kogo chodzi.
– Długo ją znasz?
– Znamy się bardzo dobrze. Jesteśmy przyjaciółkami. W trudnych chwilach ona pomaga mnie, a ja pomagam jej.
– To teraz twoja kolej niesienia pomocy jej?
– Tak. Masz rację.
Powoli zapadała noc.
– Karen?
– Tak?
– Czy daleko jeszcze do lądu? – Zapytała Milena.
– A co jest. Masz chorobę morską?
– Nie. Czuję się dobrze. Pytam tylko z ciekawości.
– Płyniemy już pół godziny, więc za jakieś dwie godziny powinnyśmy być na miejscu.
– Swoją drogą to ja nigdy nie miałam choroby morskiej.
– Naprawdę?
– Tak. Nie dawno mieliśmy wycieczkę, płynęliśmy statkiem i mnie nie wzięło.
– Kiedy płynęłam do Polski, to tak mnie wzięło, że hej. Normalnie było okropnie.
Po chwili obok nich usiadł jakiś chłopak. Milena zaczęła mu się przyglądać. I wtedy go poznała. Tak. To na pewno był on.
– Dobry wieczór. – Odezwał się po angielsku. Obserwował Milenę od momentu jej wejścia na prom. Słyszał, w jakim języku rozmawia z Karen i chciał, żeby Milena go zobaczyła, żeby wiedziała, że
o niej pamięta. A ona pamiętała go bardzo dobrze. Myślała o nim w dzień i w nocy. Śnił jej się. Miała nadzieję, że jeszcze kiedyś go zobaczy.
– Dobry wieczór. – Odpowiedziała Karen po angielsku.
– Cześć Marcel. To Naprawdę ty? – Zapytała Milena po polsku.
– Tak. To ja. Widzę, że jeszcze o mnie nie zapomniałaś. To dokładnie tak, jak ja o tobie. –
Uśmiechnął się do niej tak, że ona nie była w stanie mu nie odpowiedzieć.
– Marcel, pozwól. Karen to jest mój kolega z kolonii. Marcel, to jest koleżanka mojej siostry.
– Miło mi panią poznać. – Odezwał się chłopak po angielsku.
– Mnie ciebie również. – Podali sobie dłonie.
– Milenko. Co u ciebie. Nic się nie zmieniłaś od tamtego czasu.
– U mnie… może być. A u ciebie?
– U mnie wszystko w porzo. Pamiętasz? Nie mów mi tego, o czym nie powinienem wiedzieć.
– Tak. Pamiętam.
Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę.
– Uuuu! Zakochani. – Skwitowała Karen po angielsku.
– Karen? – Powiedziała Milena.
– No co. Mówię, co widzę.
Nagle z ciemności wyszło dwóch wysokich chłopaków. Tylko Milena ich widziała. Karen i Marcel patrzyli na morze, które powoli zaczynało szarzeć. Dziewczyna wyjęła z plecaka dwie pary kajdanek, które przezornie zabrała ze sobą. Wiedziała jak ich używać i w jakich sytuacjach. I właśnie teraz mogła z nich skorzystać. Nie podobali jej się ci chłopcy. Ostrożnie podeszli do ławki, na której stał plecak Karen. Milena obserwowała ich przez cały czas.
Myśleli, że nikt na nich nie patrzy, bo Milena tylko kątem oka ich obserwowała. Jeden z nich dotknął plecaka, drugi mrugnął do tego pierwszego i dwóch kolegów zaczęło zmykać. Nastolatka zerwała się na równe nogi i tak szybko, jak sarenka pobiegła za nimi. W kilka sekund dopadła jednego z nich,
a drugi pobiegł dalej. Zobaczyła, że to nie jest ten z plecakiem, ale zapytała spokojnie po angielsku:
– Dlaczego to zrobiłeś?
– Chcieliśmy zarobić. – Przyznał się chłopak.
– Dlaczego w taki sposób? – Zapytała Milena.
– Nie wiem. – Odpowiedział cicho chłopak.
Dał się skuć Milenie, a po chwili dziewczyna zapytała go:
– Gdzie jest twój kolega?
– Pewnie w kryjówce.
– A gdzie jest ta wasza kryjówka?
– Na tyle promu.
Dziewczyna pomogła wstać chłopakowi, a on zaprowadził ją do swojego kolegi. Ten drugi na prośbę skutego oddał Milenie skradziony plecak i pozwolił się skuć. Wtedy pojawili się zaniepokojeni Karen i Marcel. Milena oddała Karen jej własność, a następnie poprosiła Marcela, żeby pobiegł po swojego tatę. Jego ojciec był kapitanem tego promu.
Po chwili dwóch kolegów wsiadało na motorówkę i odpłynęło, a kapitan, jego syn i Karen dziękowali Milenie za odwagę, szybką reakcję, spryt i pomysłowość. Dostała gromkie brawa i pochwały, a kiedy na pytanie: skąd miała kajdanki i wiedziała o tym, jak się nimi posługiwać odpowiedziała, że zna takie rzeczy, bo jej ojciec ją uczył, wtedy ojciec Marcela zapytał:
– Czy twój tata jest policjantem?
– Tak. – Odpowiedziała krótko i cicho.
Było bardzo późno. Wszyscy już spali. Karen zasnęła siedząc na ławce. I tak nie było gdzie się położyć. Milena nie bardzo mogła spać. Gdy tylko chciała zasnąć, miała przed oczami cały swój męczący dzień. Poza tym całą jazdę pociągiem przespała. Jednak kiedy udało jej się zasnąć, przyśnił jej się ojciec. We śnie był taki jak zawsze: wesoły, uśmiechnięty, żartował. Mówił do niej, że świetnie sobie radzi, żeby postarała się jakoś zacząć żyć od nowa, że świat się jeszcze nie skończył, i że ma przyjaciół (tych nowych i starych), że zawsze będzie o nich pamiętać i prosił ją, żeby się za niego modliła. Obudził ją głos Karen:
– Hej, Milena, już widać brzeg. Niedługo będziemy na miejscu. – W porę zdążyła się obudzić i teraz budziła swoją podopieczną. Milena otworzyła oczy.
– To już jesteśmy na miejscu? – Zapytała.
– Jeszcze nie. Musimy się przygotować do zejścia na ląd. –
Po kwadransie prom wpływał do portu,
a po pięciu minutach wszyscy schodzili po trapie na ląd.
– Karen, czy ktoś na ciebie czeka w porcie? Pytam tylko z ciekawości. – Odezwała się Milena.
– Tak. Mam młodszego brata. Ma na imię Brian.
Nagle zza rogu naprawianego statku wybiegł jakiś chłopiec.
– Karen! – Zawołał, a po chwili był już w ramionach siostry. Milena szukała wzrokiem swojej siostry.
Po chwili ją zobaczyła. Joanna wodziła wzrokiem wzdłuż brzegu. Wreszcie dojrzała Milenę. Obydwie biegły już ku sobie. Padły sobie w objęcia, a Milena rozpłakała się ze szczęścia.
– Tak się cieszę, że nareszcie cię widzę, Asia. – Powiedziała przez łzy.
– Ja też się bardzo cieszę. Tęskniłam za tobą, Mileś. – Powiedziała Joanna.
Stały tak dłuższą chwilę. Joasia pogłaskała Milenę po głowie. – Już dobrze, Mileś. Już dobrze. Powiedziała spokojnie. Kiedy Milena się uspokoiła, razem z siostrą podeszły do Karen i Briana, którzy rozmawiali w ojczystym języku tak, jak Milena i Joanna przed chwilą. Karen odwróciła się.
– Karen, dziękuję ci za pomoc, dziękuję ci za to, że dowiozłaś Milenę bezpiecznie tak, jak mi obiecałaś. – Powiedziała Asia.
– A ja tobie dziękuję za to, że pilnowałaś Briana wtedy, kiedy mnie nie było. Za to, że opiekowałaś się nim w porcie. – Powiedziała Karen. Podały sobie dłonie na znak przyjaźni.
Szli we czworo przez port. Karen opowiedziała Joannie o tym, co wydarzyło się w Gdańsku
i o chłopakach ze statku, którzy zabrali jej plecak i o tym, jak Milena sobie z nimi poradziła.
– No, no! Mila. Naprawdę ich skułaś prawdziwymi kajdankami? – Zapytała Joanna pełna podziwu.
– Tak. To prawda. – Odpowiedziała gimnazjalistka.
– I naprawdę się biłaś z chuliganami? – Zapytał Brian.
– Tak.
– Czy mogę ci zadać jeszcze jedno pytanie? – Odezwał się chłopiec.
– Jasne. – Powiedziała Milena.
– Czy masz zamiar zostać policjantką?
– Nie wiem, ale powoli zaczynam się nad tym zastanawiać.
– Naprawdę? – Zapytała Aśka.
– Tak. Chciałabym być taka jak tata. – Odpowiedziała ciszej Milena.
Wszyscy czworo szli teraz w milczeniu. Minęły może trzy minuty, kiedy Joanna cicho zwruciła się do Mileny:
– Jak nazywali się ci koledzy taty?
– Jeden to Jan Podsiadło, a drugi… nie wiem. – Odpowiedziała równie cicho siostra.
– Ten drugi to kontroler na promie? – Chciała się upewnić Aśka.
– Tak.
Wreszcie dotarli do rozwidlenia dróg. Pożegnali się i Anglicy poszli w swoją stronę, a Polki w swoją. Siostry szybko znalazły się w domu. Od progu witała Milenę mama, później Damian i Jan, a na końcu Karolina.
– Cieszę się, że już jesteś z nami Milenko. – Powiedziała mama.
– Ja też się cieszę, że was widzę. Tęskniłam za wami.
– My za tobą też. – Zawołali bracia chórem.
Razem zjedli obiad, a potem Karolina pokazała Milenie pieska, którego dostali od sąsiada, który gdzieś wyjechał.
– To on już będzie z nami na stałe? – Zapytała dziewczyna.
– Tak. Teraz już jest nasz. Na zawsze. – Powiedziała Karolinka.
Tego samego dnia wszyscy poszli na spacer z pieskiem. Joanna pokazała Milenie boisko do siatkówki i plac, na którym można było jeździć na rolkach. Młodzi Lewandowscy nieźle wywijali. Nawet mama się przyłączyła. Potem urządzili zawody siatkówki. Mecz grały dwie drużyny: pierwsza – Milena, Joanna i Damian oraz druga: Michalina – mama, Jan i Karolina. Drużyna Mileny wygrała.
– Ale odjazd, co nie? – Skwitowała cały mecz Milena.
Wieczorem, kiedy leżała w łóżku w swoim nowym pokoju, nie mogła zasnąć. Wszystkie wydarzenia ostatnich dwóch dni stawały jej przed oczami i myślała o nich bez przerwy. Milena zadawała sobie
w myślach jedno pytanie: „Dlaczego? Dlaczego to wszystko się wydarzyło?”

Kategorie
Opowiadania

Moja konwencja baśni napisana jeszcze w gimnazjum.

Królowa Śniegu.

W małym domku na wsi, otoczonym polami, mieszkało dwoje rodzeństwa wraz ze swoją ukochaną i jedyną babcią. Było w nim bardzo biednie. Po śmierci ojca nikt już nie zarabiał. Ich matka umarła pół roku po nim.
Tego roku zima była bardzo sroga. Przez długi okres trwały śnieżne zawieje. Dzieci siedziały przy piecu i rozmawiały, a babcia robiła im ciepłe, wełniane sweterki na drutach.
Pewnego wieczoru, kiedy dzieci kładły się już spać, babcia opowiedziała im historię o Królowej Śniegu. Opowieść ta, spodobała się Kayowi. Bardzo pragnął zobaczyć Tę postać. Kiedy babcia skończyła Opowiadać, chłopiec zapytał:
– Babciu, czy ona naprawdę istnieje? –
– Nie wiem, ale to możliwe. – Odpowiedziała staruszka.
Następnego dnia dzieci siedziały przed domem i rozmawiały. Potem urządziły bitwę na śnieżki.
Po chwili babcia wyszła przed dom. Nagle coś ją zabrało.
– Kay. Co to było? – Zapytała wystraszona Gerda.
– Nie wiem. – Odpowiedział cicho chłopiec.
Po chwili przed ich dom podjechały sanie. Siedziała w nich nastolatka. Miała na sobie ciepły, gruby kożuch i długie, ciepłe buty. Była wysoka i miała długie, jasne włosy wystające spod czapki i spadające na ramiona.
– Braciszku, jak myślisz, kim ona jest? – Zapytała Gerda.
– Nie wiem. – Odpowiedział brat.
– Może ona wie, gdzie jest nasza babcia? – Zastanawiała się dziewczynka.
Nagle coś złapało Kaya. Chłopiec wrzasnął, a dziewczynka zawołała do nieznajomej:
– Ratuj mojego brata! Proszę! –
Dziewczyna zeskoczyła z sań. Miała w ręku miecz. Jak lew skoczyła na potwora i przebiła go na wylot. Chłopiec odskoczył przerażony. Na jego prawej ręce widać było ranę. Stał przy siostrze. Starsza dziewczyna jednym susem znalazła się przy dzieciach.
– Nie rób nam nic złego. – Cichutko poprosiła wystraszona Gerda. Dziewczyna spojrzała na nią łagodnie.
– Nie bójcie się. – Powiedziała cichym, spokojnym głosem. Delikatnie wzięła chłopca za rękę i przyłożyła Mu do rany liść, który go wyleczył.
– Dziękuję. – Powiedział Kay.
Po chwili dziewczyna odezwała się:
– Wiem, gdzie jest wasza babcia. –
– Ty ją zabrałaś? – Zapytała nieśmiało Gerda.
– Nie. To nie ja. – Odpowiedziała cicho. – Za to wiem, gdzie jest. – Dodała.
– Wiesz? Możemy jechać z tobą? – Zawołali jednocześnie.
– Siadajcie. – Powiedziała do nich serdecznie.
Ruszyli. Dziewczyna nie mówiła prawie nic i w ogóle się do nich nie uśmiechnęła. Była bardzo smutna.
– Kim jesteś? – Odważył się zapytać Kay.
– Jestem Królową Śniegu. – Odpowiedziała cicho dziewczyna.
– Ty? – Zapytała Gerda. Dziewczyna pokiwała głową.
Jechali dalej w milczeniu. Po chwili usłyszeli krzyk. Dziewczyna zatrzymała sanie.
– Poczekajcie tu. To niebezpieczne. – Powiedziała do dzieci. Wyskoczyła z sań i pędem pobiegła w stronę skąd dochodził głos. W dole otoczonym wałem ze śniegu i lodu była babcia Kaya i Gerdy. Dziewczyna pomogła staruszce wyjść.
– Nic się pani nie stało? – Zapytała.
– Nie. Dziękuję ci moja droga. – Odpowiedziała babcia.
Kiedy wracali, Królowa Śniegu zauważyła pod ścianą z lodu zmarzniętego, małego pieska. Bardzo przejęła się Losem tego biednego stworzenia. Zeskoczyła z sań i podbiegła do zwierzątka. Delikatnie wzięła go na ręce i okryła kożuchem.
Dziewczyna odwiozła dzieci i ich babcię do domu. W pewnym momencie pojawił się jakiś dziwny stwór. Zaatakował Gerdę, ale nic jej nie zrobił. Królowa Śniegu obroniła ją przed nim. Oddała jej pieska. Nagle potwór zaatakował dziewczynę. Walczyła z nim przez chwilę. Nastąpiła krótka przerwa. Potwór po raz drugi rzucił się na Królową Śniegu. Tym razem nie pokonała go i zginęła w obronie dzieci i staruszki.
Wszyscy troje wracali bardzo smutni. Nawet piesek był smutny.
– Nawet nie dowiedzieliśmy się jak miała na imię. – Powiedziała Gerda.
– Te bajki wcale nie były prawdą. Dopiero teraz zobaczyliśmy, że Królowa Śniegu jest zupełnie inna. Ona dla nas poświęciła własne życie. – Powiedziała babcia.

EltenLink